W dzisiejszym numerze GW pani Kolendy - Zaleskiej nie ma, co sprawiło mi zawód - ale poszperawszy nieco znalazłem felietonik Moniki Olejnik pt. "Rodzina, ach, rodzina" - i odwołuję swoje pierwsze wrażenie. Nie czuję się zawiedziony ! Redaktor naczelny - Jarosław Kurski - dba o czytelników; skłonny jestem przypuszczać, że i w kolejnych numerach jego gazety znajdę coś dla siebie - coś pisanego przez różnych autorów, co w związku z tym będzie dostarczało mi przeżyć różnorodnych, ale niezmiennie intensywnych.
O ile wtorkowy tekst pani Kolendy wprawił mnie w stan rozbawienia, o tyle dzisiejszy felieton pani Olejnik pogrążył mnie w nastroju sierioznym; zresztą - sama osoba autorki nie skłania do dowcipkowania.
A więc - na poważnie:
Pani Monika powiada: "Lustracja rodzinna na prawicy jest szalenie modna".
Uzasadnienie ? Proszę bardzo:
- Jarosław Kaczyński wypomniał dziennikarzom GW związki rodzinne z niegdysiejszymi
działaczami KPP
- Gazeta Polska Codziennie znalazła, że ojciec prokuratora zajmującego się sprawą
smoleńską był w GRU i WSI (nie wiadomo, co było gorsze - zastanawia się pani
redaktor)
- Gazeta Polska znalazła coś o pani Annie Grodzkiej
- Lech Kaczyński nawiązał kiedyś do związków rodzinnych sędzi prowadzącej sprawę
Zyty Gilowskiej
Takie działania pani redaktor nazywa "lustracją rodzinną" i uznaje za rzecz karygodną, w związku z czym postanawia wrednej prawicy przywalić i robi to w taki sposób:
- Dorota Kania często (zdaniem pani redaktor) zajmuje się "lustracją rodzinną", a czy
przypadkiem zbieżność nazwisk z byłym I sekretarzem PZPR nie mogłaby dowodzić
czegoś wstydliwego ?
- pradziad Kaczyńskich był carskim oficerem i odznaczył się w wojnie z Turkami
- praprababka wyżej wymienionych pochodziła z Odessy ( ! )
- ojciec Kaczorów był na kontrakcie w Libii ( "w tych czasach !") i należał do partii.
Do tego - wprawdzie pani redaktor nic nie wie o profesorze Biniendzie , ale: "strach pomyśleć, kim byli dziadkowie, pradziadkowie prof. Biniendy !"
Z tego zestawienia wypływa prosty wniosek. Wypływa sam - nie trzeba go na siłę wyciągać.
Jest on mianowicie taki:
- o ile dla tego, co powiedział Kaczyński czy zrobiła Gazeta Polska można znalezć logiczne uzasadnienie, to w tym, co powiada Monika Olejnik logiki całkowicie brak.
Pamiętam artykuł w Tysolu wiele lat temu; autor, którego poglądy podzielam, stwierdził, że
działalność GW nie służy dobrze Polsce i wymienił 9 ważnych osób z tej gazety odnosząc się jednocześnie do ich pochodzenia: rodzice wszystkich byli funkami KPP przed wojną, a po wojnie- pod zmienionymi nazwiskami - wysokimi funkcjonariuszami PZPR lub UB.
To oczywiste, że dzieci nie odpowiadają za rodziców. Gdyby działalność dzieci nie budziła wątpliwości, nie byłoby powodów, żeby dopytywać, kim byli i co robili rodzice.
Wszyscy znamy przykład Antoniego Zambrowskiego - nikt mu nie wypomina, co robił ojciec; wszyscy wiemy, co robił i robi sam Antoni. To wystarczy.
Natomiast, jeśli pojawiają się zastrzeżenia np. co do tego, co robi wspomniany prokurator
w sprawie smoleńskiej - to pytanie, kim był i co robił jego ojciec może nie być pozbawione sensu. Pani Olejnik pisze: "był w GRU i w WSI - nie wiem, co gorsze."
Jak dowcipnie ! Nie wie pani? - mogę podpowiedzieć.
W każdym razie w takiej sytuacji - choć nie ma dowodówna to, że przeszłość ojca ma bezpośredni wpływ na postępowanie syna, można dociekać takiego związku w oparciu o ludową mądrość: "czym skorupka za młodu ...." - itd.
Może pani redaktor nie podzielać opinii co do działania tego prokuratora czy tych wcześniej wspomnianych dziennikarzy - i tak napewno jest, ale motywacja prowadząca do zaglądania w ich przeszłość - jest oczywista i logiczna.
A co pani redaktor zaprezentowała dla przeciwwagi?
- pradziad Kaczyńskich był oficerem carskim !
Litości - od braku sensu takiej informacji rozbolały mnie zęby; gdyby Kaczorom można było zarzucić prorosyjskość - no, to mimo dystansu czasowego możnaby się zgodzić, że coś tam jest być może na rzeczy. A praprababka z Odessy ?
A dociekanie, co z tą zbieżnością nazwisk sekretarza i dziennikarki, a snucie przypuszczeń, kim mogli być dziadkowie profesora - choć nic się o tym nie wie ?
Szanowna pani redaktor jestem człowiekiem nie zajadłym i skłonnym do wyrozumiałości: o ile wypisała to pani wskutek - przyjmijmy to litościwie - niezamierzonego minięcia się z logiką -
- no, to zapomnijmy o sprawie, daruję sobie tanią przyjemność, jaką mógłbym wynieść z ciągnięcia tego dalej. Do tego rada: myślenie logiczne można wytrenować - do pewnego stopnia.
Podejrzewam jednak, że to było zamierzone - i skierowane do ludzi, którzy z braku czasu nie zastanawiają się przesadnie długo nad czytanym tekstem, albo do myślących na poziomie zaledwie elementarnym; dlatego felieton został skonstruowany na zasadzie prostej przeciwwagi: to robi prawica, a tak my się możemy zrewanżować.
To jest obliczone na to, że mało kto, czytając, zastanowi się nad sensem.
I jeszcze to: informacje o rodzinie Kaczyńskich zaczerpnęła pani Olejnik z Wikipedii.
Ja nie muszę- znam tę rodzinę z bliska. Na kontrakt do Libii jezdziło wielu ludzi - w tym także moi znajomi (lekarz, architekt, inżynier drogowiec) - i żaden z nich nie należał do partii.
Taki wyjazd - to nie była wstydliwa rzecz łącząca się z zaprzedaniem komunie.
Natomiast warto powiedzieć, że nikt nikomu nie przykładał pistoletu do głowy, żeby go skłonić do zostania oficerem PRL-owskich organów bezpieczeństwa. Tym się zostawało
z wolnej i nieprzymuszonej woli - prawda, pani redaktor ?
Inne tematy w dziale Polityka