Expose nie wysłuchałem w całości - zagapiłem się i włączyłem za pózno. Ale i tak nie narzekam; było niezle. Zapamiętałem jedną kwestię. To jest - zapamiętałem oczywiście więcej, ale tę jedną szczególnie: umowy śmieciowe.
Premier powiedział, że tak, jasne - te umowy są złe, ale nic z tym nie zrobi, bo obłożenie umów o dzieło składką ZUS spowodowałoby wzrost kosztów pracy, a co za tym idzie - zwalnianie pracowników.
Prawda - nie można zaprzeczyć, że tak by było. Tyle, że nie pamiętam, aby do premiera kierowano apele o obciążenie umów o dzieło składką ZUS. Premiera proszono o zajęcie się problemem umów śmieciowych; to nie to samo !
Nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje potrzeby funkcjonowania takiej (mówię o umowach o dzieło) formy zatrudniania i rozliczania, jak teraz. Czym innym jednak jest zmuszanie ludzi do wykonywania pracy na takich samych warunkach, jak przy umowie o pracę - t.j. w sytuacji ciągłości - bez tego zabezpieczenia, że w stosownym miejscu odkłada się składka na ubezpieczenie emerytalne. W tym rzecz.
Premier tego nie rozumie ? Wśród różnych średnio pochlebnych o nim myśli napewno nie chowam takiej, że premier jest ....no, powiedzmy - mało inteligentny. Z pewnością - nie. To zresztą mogłoby być dla niego jakimś usprawiedliwieniem. Ale skoro "z pewnością - nie" - to usprawiedliwienia nie ma; ergo - premier świadomie i w złej woli, mówiąc część prawdy wykręca kota ogonem, żeby móc powiedzieć: "nic w tej sprawie nie zrobię!"
Prawdą jest, że dołożenie składki ZUS do umowy o dzieło podwyższy koszty pracy i może spowodować zwalnianie pracowników lub upadanie firm - natomiast twierdzenie, że nic się nie da zrobić - jest nieprawdą.
Premier mówi: "ludzie najmniej zarabiający, szczególnie młodzi, mogą być spokojni - w tej sprawie niczego nie zrobię".
Ale właśnie zrobienia czegoś od niego się oczekuje ! Naiwnie, jak się okazuje; premier nie zrobi nic - w dodatku będzie to dla naszego dobra, bo nie stracimy pracy. A zresztą, wszystko powinna załatwić niewidzialna ręka rynku - i co premierowi do tego.
Jestem świadom ( napewno nie tylko ja), że takiego problemu nie załatwia się jednym pociągnięciem - np. przy pomocy ustawy. Najpewniejszym sposobem jest wzmocnienie gospodarki - to żadne odkrycie i nie trzeba rozwodzić się nad uzasadnianiem tego. Koło tego trzeba się porządnie kręcić - i w tym cała rzecz. Trzeba mieć pomysł, który w dodatku - drobiazg - powinien być realny. Czy opowiadanie o dość mglistym boomie inwestycyjnym daje tu jakąś nadzieję ? Przypuszczam, że wątpię. Dopiero co wydaliśmy prawie 100 mld na specjalne inwestycje związane z EURO, a bezrobocie wzrosło. Myślę, że trzeba mieć jakieś specjalne zdolności, żeby osiągnąć taki sukces. Wygląda na to, że gdyby udało się ściągnąć te przyobiecane przecież przed wyborami 300 mld, to dopiero bezrobocie podskoczy !
Tak, czy inaczej - wzmocnienie gospodarki (miejmy nadzieję, że realne) pomogłoby załatwić problem umów śmieciowych i tak nie od razu. To może warto zastanowić się nad osiągnięciem skutku choćby częściowego, a za to natychmiastowego - poprzez ograniczenie skali tego negatywnego zjawiska ? Na przykład: zostawić w spokoju małe firmy, ledwie zipiące i zapewniające właścicielom i pracownikom zaledwie utrzymanie nosa nad powierzchnią wody, czyli przeżycie - natomiast zdecydowanie zabrać się za umowy śmieciowe w firmach dużych i generujących znaczny zysk, w których przymus zatrudniania wyłącznie na umowie o pracę spowoduje tylko jakieś zmniejszenie zysku - ale nie upadek.
Pewnie nie jest to takie proste, jak piszę - ale byłoby zbyt pięknie, gdyby życie składało się z samych rzeczy i spraw łatwych.
Premier zadeklarował chęć podjęcia debaty na ten temat, jeśliby ktoś wystąpił z dobrym pomysłem. Dlaczego sam premier nie ma dobrego pomysłu - to, moim zdaniem, dobre pytanie. Gdybym lubił sprawiać sobie tanie przyjemności, to mógłbym na to pytanie odpowiedzieć. Tak, czy inaczej, ten pomysł - to mój wkład w podjęcie tego zadeklarowanego przez premiera zbożnego dzieła.
Podobało mi się zakończenie wystąpienia. Premier powiedział, że nie jest specjalistą od romantycznych wizji i uniesień - i że skupia się na osiąganiu małych, przyziemnych celów. Przypomina mi w tym owego króla Francji, którego celem było, żeby w niedzielę każdy Francuz miał kurę w garnku. Ja to popieram - jeśli premiera nie stać na nic więcej, niechby zadbał o tę kurę. Proponuję za jakiś czas zajrzeć do garnka i na wszelki wypadek mieć coś zastępczego.
I jeszcze premier nadmienił, że Polska cieszy się estymą wśród narodów świata, bo one zobaczyły,że kilka lat temu w Polsce ludzie zabrali się do roboty i osiągnęli to, co osiągnęli. To przez skromność pana premiera ten tekst jest cokolwiek zawoalowany, ale ja sobie pozwolę ten woal nieco unieść: to nie jakieś "kilka lat", ale dokładnie pięć lat temu - i nie jacyś tam " ludzie", ale pan premier ze swoją oddaną partią. Poprzednicy pana premiera coś tam wprawdzie robili, ale ich żałosne wysiłki można zbyć milczeniem. Współczesna Polska zaczęła się pięć lat temu i to dzięki panu premierowi. Nawiasem mówiąc, wygląda na to,że premier podciągnął się w używaniu trudnych wyrazów: "estyma !" - a nie tak dawno mylił "postument" z "monumentem". Wypada pochwalić.
Początek expose usłyszałem dopiero pózniej dzięki powtórce. Premier powiedział: "spotykamy się na tej sali nie po raz pierwszy".Święta prawda - nie po raz pierwszy.
Aż nie śmiem zapytać - czy może ostatni ?
Inne tematy w dziale Polityka