W jednym ze swoich ostatnich komentarzy Giz 3miasto napisał, że krytyka nie połączona z konstruktywnym pomysłem jest daremna - i trudno temu twierdzeniu cokolwiek zarzucić, choć stawia ono wymagania, którym niełatwo bywa sprostać; przecież nic prostszego i przyjemniejszego, jak powymądrzać się nie biorąc za nic odpowiedzialności i niczego sensownego nie proponując. Łukasz Warzecha, na szczęście, nie tylko widzi, co jest źle - ale wie także, jak złu zaradzić. Tym samym - nie jest takim krytykiem, co to z eunuchem jest z jednej parafii. W ostatnim "Do Rzeczy" jest jego artykuł p.t. "PiS bez kursu", a w nim ocena działań PiS-u: "... za późno, za słabo, za mało konsekwentnie ...". Jednym słowem - "magma", a przy tym: "statek PiS znów odpływa od środkowego nurtu w kierunku prawego brzegu". W dodatku - "...kolejne nowe otwarcia okazują się szybko niknącymi efemerydami" - i jeszcze: "... osobowość lidera, któremu trudno tolerować wokół siebie osoby, mogące stanowić potencjalną konkurencję". Tyle, co do diagnozy - a są i pomysły, co możnaby zrobić, żeby było lepiej. Ale o tym później. Diagnoza jest niezła. Powiem więcej - taka sobie: że "za słabo, za póżno .... magma" - to można powiedzieć zawsze i w odniesieniu do wszystkiego. Ale że "statek odpływa w kierunku prawego brzegu "?- a gdzież , u licha, miałby on płynąć - przecież to partia prawicowa i te swoje, jak dotąd, 30 % jest w stanie uzbierać blisko prawego brzegu; płynąc środkiem mogłaby się nadziać na mieliznę w wysokości np. 15 % - i po ptakach. Daj Boże coś z tego środka uskubać, ale baza - to prawy brzeg; odpływając od niego można więcej stracić, niż zyskać. A co do nowych otwarć i ich efemeryczności: było tego niemało, było - ot, choćby seria konferencji problemowych - przedsięwzięcie bardzo ciekawe, a przez media kompletnie przemilczane; również pan Łukasz, jak mi się zdaje, gardła sobie szczególnie w tej sprawie nie zdzierał. Efemeryczność. Zarzut dobry, ale nie w tę stronę - inicjator przedsięwzięcia nie ma wielkiego wpływu na to, czy ono się przebije do powszechnej świadomości i czy się utrwali; media taki wpływ mają. To chyba kamyczek do ich ogródka ? Kamyczek możnaby też wrzucić w związku z otwarciem pt. profesor Gliński; ta akcja trwa, jest nienachalna - profesor w swoich wystąpieniach wypada dobrze - wniosek do sejmu złożono: jasne, że nie przejdzie, ale partia pokazała, że w trudnej sytuacji ma coś do zaproponowania. I można spodziewać się, że sprawa będzie miała dalszy ciąg także po odrzuceniu wniosku. A te obłudne ubolewania, że profesor jest traktowany przez PiS instrumentalnie ? Przecież on doskonale wie, w czym bierze udział. Co zrobiły w tej sprawie media, jako całość - wiadomo; ale co zrobili publicyści uznawani za prawicowych ? Poparcie, objaśnianie sensu - a skąd ! Raczej - powątpiewanie i z lekka zażenowany sceptycyzm. No - i ulubiony temat mediów; osobowość Prezesa. Nie toleruje konkurencji. A cóż to za naiwne podejście do sprawy, którego bym się u człeka doświadczonego i bywałego, za jakiego pana Łukasza uważam - wcale nie spodziewał. Partia, jakakolwiek by była - to nie zaprzysiężone bractwo ludzi oddanych wyłącznie sprawie, dowodzone przez zgodnie obranego najlepszego, któremu wszyscy ufają i są oddani. I on im może ufać bezgranicznie. Tak nie jest i jeśli lider nie patrzy na ręce otoczeniu i pozwala nadmiernie urosnąć konkurentom, to przegrał już na starcie i lepiej by się za tę zabawę nie brał. A przechodząc do pomysłów mogących według pana Łukasza przysporzyć PiS-owi poparcia; pomysłów, które PiS przegapił: po pierwsze - trzeba było wykorzystać odebranie twórcom 50% kosztów uzyskania przychodu, a po drugie - wykorzystać fotoradary. Tylko, na Boga - jak pan to sobie, panie Łukaszu, wyobraża ? Ja się rozliczam przy zastosowaniu tych 50 %; mój wspólnik, popierający PO - także. Kiedy mniej więcej 6 lat temu Jarosław Kaczyński zapowiedział uchylenie tego przywileju - zagrzmiało: grzmieli zainteresowani, grzmiały media (ich ludzie też, rzecz jasna - nie bezinteresownie), mój wspólnik też grzmiał. Ja nie protestowałem - częściowo przez sympatię dla tamtego rządu, a częściowo z braku przekonania co do pełnej zasadności tego przywileju. Ale nie wchodźmy w szczegóły. Jak wygląda sprawa teraz ? Nie zagrzmiało: nie grzmią media, mój wspólnik nie grzmi. Ja - też. Jest cicho. Czy w tej sytuacji PiS ma wychodzic przed szereg i walczyć w sprawie, na której nikomu szczególnie nie zależy ? Już słyszę o jątrzeniu i języku nienawiści. Pomysł dobry, ale marny - jak mawiano w pewnym kabarecie. Podobnie z fotoradarami.
Wygląda na to, że apel Giza narazie pozostaje bez skutecznego odzewu.
Inne tematy w dziale Polityka