Co się może zdarzyć, jeśli ktoś znajdzie się w miejscu dla siebie niezwyczajnym - w takim, w którym bywa nadzwyczaj rzadko, lub wcale ? Albo w takim, w którym żadną miarą znaleźć się nie powinien, bo do niego z różnych powodów nie pasuje ? Bywa różnie; niekoniecznie zaraz źle lub tragicznie - czasem po prostu zabawnie albo niestosownie i żenująco. Ot - prezydent siada pierwej, niż to uczynią jego goście, a wśród nich kobieta; to jest i niestosownie - i żenująco, choć - co tu kryć - trochę i zabawnie. Znaczy - prezydent znalazł się nie na swoim miejscu i nie umiał się stosownie do niego zachować. Właściwie - co ja gadam; w ogóle nie umiał się zachować, bo nie tylko od prezydenta wymaga się świadomości, kiedy siadać - a kiedy nie. Na szczęście - nie było tragicznie; Niemcy wojny nam z tego powodu nie wypowiedzieli.
A ostatnio - włączam telewizor, żeby posłuchać prowadzonego przez Zubina Mehtę koncertu z okazji rocznicy Powstania w Getcie - i co widzę: na widowni władza w komplecie ! Prezydent, premier, ministrowie i rozmaici pomniejsi, słowem - komplet. No, myślę sobie - wytykając ostatnio władzy, że zajmuje się tylko piłką - trafiłem, jak kulą w płot. Wymądrzałem się, że gra w piłkę jest tym, co naszą władzę spośród innych władz wyróżnia; że nic nie wiemy o tym, żeby ktoś z jej wysokich przedstawicieli lubił, na przykład, czytać książki lub kochał muzykę. A tu - proszę; wszyscy na koncercie, a w programie nie jakieś rozrywkowe byle co, tylko Beethoven - koncert i symfonia. Cóż, wypadnie odszczekać - pomyślałem sobie i postanowiłem to zrobić. W tym postanowieniu dotrwałem do końca pierwszej części koncertu, ale nie dłużej - bo gdy tylko umilkły jej ostatnie dźwięki, rozległy się oklaski. Zastanawiałem się potem, czy to tylko uprzejmość kazała dyrygentowi zachować kamienną twarz, czy on po prostu wiedział, że skoro koncert ma charakter poniekąd oficjalny, to na widowni siedzi władza. Ach, to ci - pomyślał sobie być może - oni przecież grają w piłkę ! Brawa między częściami koncertu, a potem symfonii powtarzały się już do końca - choć nie ma tego w obyczaju koncertowym, a jest wręcz przeciwnie. Podobnie, jak głośne okrzyki "brawo", charakterystyczne dla rosyjskich sal koncertowych, ale nie dla naszych. Dla ścisłości należy stwierdzić, że władza całej widowni nie zapełniła. To prawda, ale nie można nie zauważyć, że to ona nadała widowni ton - i że jeżeli na widowni byli też zwykli bywalcy koncertów, to przecież nie oni klaskali w przerwach, bo wiedzą, jak się zachować. Znowu wyszło niestosownie i żenująco. Drobiazg ? Pewnie taki sam, jak to, kto siada pierwszy - albo, czy wypada mieć zapięty guzik - albo, czy wypada bekać przy stole. Właśnie, co wypada ... "Trza mieć buty na weselu" - mówi znana osoba w znanym dramacie (znanym może niekoniecznie tym, co klaskali) - i w tym cała rzecz; są rzeczy, które "trza" - i to trza wiedzieć. Jak się mówi "postument" - to wypadałoby wiedzieć, że to nie znaczy tyle, co "monument" (to premier przy okazji rozważań o sposobie upamiętnienia ofiar smoleńskich: -"zrobimy to przy pomocy jakiegoś postumentu"). Jak się cytuje Kanta, to wypadałoby nie twierdzić, że to Hegel (to były premier, ale z tej paki). Krótko mówiąc - mówiąc publicznie należałoby zadbać o to, aby się nie wygłupić. " Trza miec buty ..." - a tego nie wiedział, przez litość nie powiem kto, kiedy przyjmował w swoim mieszkaniu gościa - rektora uczelni - siedząc bez buta, a za to z podwiniętą nogawką i nogą moczącą się w miednicy - bo krótko przedtem haratał i haratnął się w kostkę. Tak, tak ... Wychodzi na to, że - nie trącając kompetencji politycznych , a dotykając tylko obyczaju - jeśli się przypomina stare powiedzenie, też o butach: - podkówki u butów złote, a słoma tak czy siak wyłazi - to może nie jest to od rzeczy ?
Inne tematy w dziale Rozmaitości