... czy nie ma naszego państwa ? - o to chcę zapytać po tym, jak usłyszałem o artykule, który ukazał się ostatnio w "Rzeczpospolitej". Nie czytałem go, bo kto by tam teraz czytywał tę gazetę, a do tego - redaktora Talagę, ale opowiedział mi o nim ktoś dla mnie wiarygodny. Otóż - wspomniany redaktor stwierdził, że Polska nie ma danych aby istnieć samodzielnie; nie ma odpowiedniego potencjału - ani ludnościowego, ani gospodarczego. Krótko i zdecydowanie; gdyby można było uznać, że tylko głupio - no, to pal sześć redaktora. Ale tę głupotę wyartykułowano publicznie, więc chęć dociekania, dlaczego - narzuca się sama. Tak radykalnego poglądu - i to w sprawie tak grubego kalibru - jakiś tam redaktor raczej nie wygłasza sam z siebie; w dodatku - w gazecie od pewnego czasu uważanej przez wielu za rządową. Trzeba więc trochę rozejrzeć się - i skojarzenia pojawiają się same. Jakiś czas temu minister spraw zagranicznych wyskoczył z pomysłem, aby Niemcy wzięli na siebie większą odpowiedzialność za UE; skoro większa odpowiedzialność, to i większe uprawnienia; skoro uprawnienia Niemców większe, to nasze - mniejsze. Proste ? I pewnie nie bezzasadne jest skojarzenie z tym, co dużo wcześniej - bardzo już dawno - premier, wtedy jeszcze in spe - powiedział. że polskość mu ciąży, bo jest nienormalnością. Pozbycie się tego nienormalnego ciężaru pewnie mogłoby pójść naszej władzy łatwo, bo pewną wprawę już nabyła; premier, mający razem z prezydentem udać się na uroczyste obchody rocznicowe do Katynia - na pierwszą sugestię ze strony sąsiada, że lepiej byłoby inaczej - leci, żeby mu pomóc we wmurowaniu kamienia pod cerkiew. Cerkiew powinna nas obchodzić tyle, co nic - ale dla premiera, spolegliwego (żeby nie powiedzieć: posłusznego) - okazała się ważniejsza od polskich grobów. Ważniejsze od naszego - właściwie żadnego, bo nigdy nie wyartykułowanego - okazało się stanowisko Rosjan w sprawie dochodzenia po katastrofie: arbitralne ustalenie podstawy prawnej, wyznaczenie osoby akredytowanej z naszej strony, przetrzymywanie naszej własności - a z naszej strony: ruki pa szwam - i: tak toczno, wasze wieliczestwo ! A jeszcze wcześniej - rezygnacja z prowadzenia aktywnej polityki po naszej wschodniej stronie, bo mogłaby się sąsiadowi ta polityka z oczywistych powodów nie podobać. To po stronie wschodniej; a po zachodniej - Niemcy tak położyli rurę gazową, że o rozwoju portu możemy zapomnieć - ale skoro to oni mieliby, zgodnie z koncepcją naszego ministra, rozdawać karty w Unii - to chyba wszystko w porządku ? Skoro przy rurach jesteśmy, to wypada powiedzieć, że sprawy zaszły tak daleko, iż nasza firma od tych spraw nie uważa za potrzebne poinformować naszego premiera o tym, że obcy premier kazał jej budować u nas rurę. A po co ? - wiadomo, kto ważniejszy - więc: ruki pa szwam itd. Zresztą - czy nasz premier naprawdę nie wiedział ? - może kazano mu już wcześniej. Taka jeszcze sprawa, trochę się z rurą wiążąca: podobno nie ma gazu w naszych łupkach. I po tych wszystkich sprawach, które wyłuszczyłem - to ja mam wierzyć, że nie ma go naprawdę - a nie, że to sąsiad kazał, żebyśmy nadal jego gaz kupowali - i jasne: ruki pa szwam itd. Tak wygląda poziom naszej niezależności - pracowicie ustalony przez naszych przywódców, a nie - wymuszony przy użyciu dywizji pancernych. Jak wygląda nasz potencjał ludnościowy (klapa demograficzna i miliony młodych za granicą) i gospodarczy, zbudowany dzięki aktywności naszej władzy - każdy widzi. Artykuł pojawił się nie bez kozery i choć pewnie autorowi nie chodziło o tak ostre postawienie kwestii naszej niezależności, jak to wyszło u mnie - tytułowe pytanie uważam za zasadne.
Inne tematy w dziale Polityka