Dla transparentności tekstu tej notki wyjaśniam, że pod pojęciem „elity społeczne” umieszczam establishment środowisk politycznych /głównie rządzących/, kler Kościoła Katolickiego, ośrodki publicystyczne rządowe, kościelne, opozycyjne oraz wielu publicystów związanych sympatią z różnymi ośrodkami politycznymi.
Każdy uważny obserwator życia publicznego w Polsce bez trudu dostrzeże ów stan politycznej „kakofonii” («mieszanina form, kolorów, treści itp.») zawartej w narracji płynących z wyżej wymienionych środowisk.
Wynik ostatnich wyborów do PE jest tak niesamowitą „kakofoniczną paplaniną” owych elit, bez cienia żenady wobec braku poruszania faktycznych problemów naszego państwa przekształcającego się na naszych oczach z demokratycznego państwa prawnego w państwo narodowo katolickie /klerykalne/ z wymowną pogardą dla demokratycznej obywatelskości narodu zastępowanej państwowym autorytaryzmem populizmu socjalno-obyczajowego tak wyczerpująco wyjaśnionego w publikacji „Autorytarny populizm przeciwko wolności i praworządności”
https://blogobywatelskiegorozwoju.pl/autorytarny-populizm-przeciwko-wolnosci-i-praworzadnosci/
Potwierdzeniem mojej tezy niejako jest obszerny artykuł Grzegorza Wysockiego pt. „Po Pierwsze Nie Wyśmiewaj” (GW z 7/8 czerwca) w całości poświęcony cytowaniu postaw wyborców PiS w ostatnich wyborach do PE przytaczaniem opinii „zwykłych ludzi” euforystycznie uzasadniających swoje dla PiS-u poparcie. Są to bardzo interesujące uwagi i refleksje, ale niestety w duchu owej populistycznej narracji „oni przynajmniej ludziom dają!”.
Cały artykuł robi przygnębiające wrażenie sugerowaniem, ze polski naród /w grupie zwolenników PiS/ to obywatelska masa społeczna opierająca swoje poparcie dla partii rządzącej wyłącznie na własnych korzyściach czerpanych z tak zwanej „sprawiedliwej redystrybucji” dochodów państwa tak obrazowo i specyficznie rozumianej:
„Wujek strażak: „ Ci teraz kradną tak samo jak inni. Ale różnica jest taka, że ci dzielą się z nami. A tamci się nie dzielili”. Smutne.
Z treści artykułu wynika także, że wyborcy PiS to „wyrobnicy” szczęśliwi z dbałości PiS, mecenasa tego socjalnego „El dorado” i zupełnie nie wrażliwi na uprawnienia swojej obywatelskiej podmiotowości skodyfikowanej w prawach, które PiS przekształca z podmiotowych w prawo przedmiotowe stanowiące „nieomylność obozu rządzącego” i bezdyskusyjną uległość tej nieomylności wszystkich instytucji demokratycznych państwa oraz całego ludu /narodu/ biorcę dóbr socjalnych łaskawie ludowi przez rządzących rozdawanych.
W artykule tym nie ma ani jednego słowa zatroskania na temat negatywnych zjawisk polskiej praworządności, przedmiotu badania przez instytucje unijne. Wrażenie jest przerażająco smutne. Cytowani przez autora rozmówcy /zwolennicy PiS/ robią wrażenie ludzi bez pojęcia o gwarancjach dla ich obywatelskiego, demokratycznego bytu ściśle związanego z przynależnością Polski do UE, do parlamentu której były przecież te wybory, w których wyborcy tak łaskawie obdarzyli zwycięstwem polityków obozu rządzącego (czyli PiS).
Ten smutek potęguje jeszcze przeświadczenie, że wyborcy PiS w większej części, to bezwiedni konsumenci dóbr uznający swój dobrobyt za wyłączną zasługą obecnej ekipy rządzącej, tak jakby nie było 30 lat naszego wspólnego dorobku w efekcie którego obecna ekipa rządząca może ich (wyborców PiS) tak hojnie obdarowywać.
Ten bardzo interesujący artykuł choć bez takiego zamiaru utwierdził brzydki stereotyp o polskim ciemnogrodzie, w którym ludowi obojętne są reguły obywatelskiej demokracji wolnościowej nie utożsamianej przez lud z demokratycznym państwem prawnym tylko z państwem łaskawości rządzących.
Demokratyczno-obywateską podmiotowość dbania sami o siebie /sławetną wędkę/ dobrowolnie oddano w całości woli władzy, za bez wysiłkowe łatwe utrzymanie /ryba/.
Z tego powodu kampania wyborcza do PE w ogóle nie obejmowała problematyki europejskiej ani roli Polski w Europie tylko uległa politycznym populistom narzucającym wyborcom groteskową dyskusją o „piątce Kaczyńskiego” i tym podobnym propagandowym narracjom całej kampanii wyborczej.
Oto obraz braku demokratycznej obywatelskości polskiego ludu i zatrważająca popularność „łatwego socjalu”.
W tym właśnie kontekście chwała redakcji GW za umieszczenie w sąsiedztwie owego artykułu proroczego wiersza Stanisława Barańczaka „Ci, którzy jedzą grzanki będą jeść suchary” takim wymownym ostrzeżeniem:
Ci, którzy jedzą grzanki, będą jeść
suchary; nic się nie zmieni; ci wszyscy
poubierani dzisiaj
w skarpetki, w szelki, wyfasują jutro
pas i onuce; i pójdą, nakryci
paradoksalnym parasolem ognia,
co prawda tyralierą,
ale tym samym krokiem
marszowym, którym wczoraj szli spod feretronów
pod transparenty;
niedzielny spacer zmieni się w codzienny marsz.
Ci, którzy liżą klamki, będą gryźć
kraty, lecz nic się nie zmieni, bo wszyscy
przezornie stracą dzisiaj
kły i siekacze, by przeżuwać jutro
tylko jedzenie; siądą, osłonięci
paradoksalnym parawanem murów,
wprawdzie w wieżach strażniczych,
lecz na tym samym stołku,
który stał jeszcze wczoraj przy stole i pryczy
pod ścianą celi;
niedzielna drzemka zmieni się w codzienną straż.
Ci, którzy biją czołem, będą bić
w twarz, ale nic się nie zmieni; ci wszyscy,
co nie umieją dzisiaj
spoglądać w oczy, będą strzelać jutro
pomiędzy oczy; pójdą, zagarnięci
paradoksalną paradą pobitych,
wprawdzie unosząc ramię,
ale tym samym ruchem,
którym umieli wczoraj wznieść ręce do góry
lub złożyć dłonie;
niedzielna msza przemieni się w codzienną kaźń.
Zmartwienie w tym, że rozmówcy omawianego artykułu nie czytają Barańczaka.