Jak się czyta co Rosjanie kradną w Ukrainie, człowiek jest zdumiony. Używane dziecięce zabawki, ubrania, nowy i stary sprzęt domowy, a czasami łazienkowa armatura. Patelnie, garnki, ekspresy do kawy, prostownice do włosów, suszarki, golarki, płyty z muzyką, gry wideo, alkohol, telefony i komputery, słuchawki, opony do rowerów, zegarki, noże, trampki, a nawet chińskie gadżety o wartości - w przeliczeniu na złote - ledwie groszy.
To, skąd pochodzą żołnierze częściowo wyjaśnia wszystko. Z kraju Ałtajskiego, z Czyty w Kraju Transbajkalskim, z Żeleznogorska w Kraju Krasnojarskim, z Omska, Uljanowska, Nowosybirska, Moskwy, z Angarska w obwodzie irkuckim i z Birobidżanu w Żydowskim Obwodzie Autonomicznym. Moskiewscy może nie zabierają czajnika czy garnka, ale pozostali tak. Określa się ich jak Rosję „C” a ja bym określił jako „Z” i wtedy będzie zrozumiałe dlaczego mają „zetki” na czołgach i samochodach. To outsiderzy społeczeństwa, z epicentrum biedy.
Z danych wynika że poziom życia rosyjskiego społeczeństwa jest niższy niż 10 lat temu. Dlaczego? To proste. Rządzą bandyci, pieniądze ze sprzedaży ropy i gazu giną w kieszeniach wybranych. Dochód wypracowany przez cały naród dzieli się w Moskwie, 90% dla Moskwy, 10 % dla reszty narodu. Oto Rosja Putina. Barbarzyński obraz.