foros foros
339
BLOG

Czy PL może wybić się na suwerenność ze zduraczałymi elitami?

foros foros Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Czy Polacy mogą się wybić na suwerenność z elitami, które zamiast mózgu mają sieczkę? Albo mówiąc wprost mają elity zduraczone, głupie i coraz bardziej duraczejące z mamaję zamiast kręgosłupa?


Przykład I: Monty Python ale na poważnie

Taki dialog zaistniał jako poważny temat mainsteamu w PL:

Sam Pan wie, że facet z facetem nie może mieć dziecka, więc po co zadaje Pan takie pytania?

- zwróciła się Małgorzata Kidawa-Błońska do zadającego pytanie mężczyzny. 

  Yyyyyy czy to prawda???? Nie wierzę! 

- skomentował Krzysztof Śmiszek publikując informację o wypowiedzi kandydatki KO. 

  Obawiam się że to prawda. Naprawdę mężczyzna z mężczyzną nie mogą mieć dzieci. Mogą je adoptować, ale w Polsce nie jest to dozwolone (i nie będzie pod rządami PO, a będzie jeśli rządzić będzie Lewica). Jaśniej wyjaśnić tych wątpliwości się nie da ;) 

- odpowiedział Maciej Bąk z Radia ZET. 

  Nie chodzi o biologię. Można inaczej zareagować na taki komentarz. Z klasą i delikatnością. Tej tutaj zabrakło. Chyba musi pan to przyznać 

- stwierdził Śmiszek. 


A poniżej dialog z Żywotu Briana (rozmowa izraelskiego ruchu oporu na stadionie):

- Chcę być kobietą. Od dziś nazywajcie mnie Loretta. To moje niezbywalne prawo jako mężczyzny.

- Ale dlaczego chcesz być Lorettą Stan?

- Bo chcę mieć dzieci.

- Ty chcesz mieć dzieci?

- To niezbywalne prawo każdego mężczyzny aby mieć dzieci jeśli tylko zechce

- Ale ty nie możesz mieć dzieci

- Dlaczego? Nie prześladuj mnie

- Nie prześladuję cię Stan, ale nie masz macicy. Gdzie będziesz trzymał swojego embriona, w pudełku?

(Stan robi facepalma z rozpaczy)

- Mam pomysł. Powiedzmy, że zgadzamy się, że on nie może mieć dzieci, bo nie ma macicy. Nie jest to niczyją winą, ale ma prawo mieć dzieci.

- Dobry pomysł Judith, będziemy walczyli z ciemiężycielami o twoje prawo, abyś mógł mieć dzieci. 

Jest jakaś różnica w tych dialogach? Żadna, prócz tego, że to co w Monty Pythonie było żartem, to w dzisiejszej PL jest poważnym dialogiem mainstreamu.

Przykład II: Turczynowicz cenzuruje i gryzie

Przewodnicząca sztabu wyborczego Andrzeja Dudy – która z wykształcenia jest prawnikiem – zapowiadała, że kampania obecnego prezydenta będzie "pełna słońca" i "życzliwości". 

Turczynowicz-Kieryłło podkreśliła, że fundamentalną wartością, towarzyszącą tegorocznej batalii Dudy o reelekcję będzie rodzina. Zaznaczyła również, że w kampanii ma liczyć się "nie tylko wolność słowa, ale odpowiedzialność za słowa". 

Na wzmiankę prowadzącej program o tym, że Turczynowicz-Kieryłło zarzuca się chęć ograniczania wolności słowa, szefowa sztabu Dudy powiedziała, iż jest "wychowana w katedrze praw człowieka, katedrze UNESCO". 

Następnie padła jednak wypowiedź, która wywołała spore kontrowersje. 

Jeśli mówimy o korzystaniu z wolności słowa, to musimy brać pod uwagę także wiele innych aspektów, które ze sobą niesie. Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa. W sprawach, w których bardzo mocno broniłam interesu narodowego, tam zaznaczałam te granice, których uważam, nie można przekroczyć, bo już się nie działa w interesie publicznym. (za RadiemZet)


Co jest kontrowersyjnego w tej wypowiedzi pani Kieryłło? Wygłosiła przecież standardowy komunał właściwy państwu demokratycznemu, że wolność - również wolność słowa - jest ograniczona wolnością innych. Nikt nie wie o tym lepiej niż mieszkańcy PL. Po tym jak Adam Michnik podawał do sądu dziennikarzy i szacownych profesorów za słowa. Po tym jak Dorota Wellman uzyskała od znanego pisarza astronomiczne odszkodowania za to, że powiedział, iż pani Dorota nie jest ładna. Albo po wyroku sądu na red. Michalkiewiczu za słowa, że (po wyroku o odszkodowanie z pedofilię od instytucji kościoła) wiele kobiet będzie sobie teraz przypominać, że kilkadziesiąt lat temu jakiś ksiądz wsadzał im rękę pod spódniczkę.  

Przypominam też, że ciągle funkcjonują w PL przepisy o tajemnicy państwowej i służbowej, za której złamanie grożą określone sankcje. 

Również każdy człowiek, który pracuje słowem  - np.  lekarz, nauczyciel, urzędnik, funkcjonariusz - wie sam z siebie, że pewnych kwestii - nawet prawdy - nie powinno się publicznie ogłaszać bo może to wywołać poważne szkody. 

Okazuje się jednak, że kilkanaście, czy kilkadziesiąt mediów tzw. głównego nurtu zrozumiało ten prosty banał jako zapowiedź wprowadzenia cenzury na wolność słowa. Cenzury która jest zakazana przez konstytucję RP. Co ciekawe te same media nie dostrzegają cenzury na wolność słowa tam gdzie ona realnie funkcjonuje, czyli na wielkich portalach społecznościowych, gdzie globalne korporacje usuwają, albo ograniczają zakres oddziaływania wypowiedzi ze względu na poglądy polityczne twórców.

O co chodzi mediom mainstreamu w sprawie Turczynowicz? Myślę, że każdy instynktownie to czuje. U boku A. Dudy pojawiła się pani, która jest bardzo ładna, bardzo mądra, dobrze ubrana i z własną kancelarią prawną, w dodatku pochodząca z rodziny z jednej strony bardzo patriotycznej, z drugiej wyróżniającą się inteligencją. Więc co trzeba z taką panią zrobić? Obrzygać, wytarzać błocie. Niech będzie świnią, gryzoniem, kłamcą - tak jak wszyscy w polityce. A dlaczego tak media postępują? Moim zdaniem z prostej przyczyny. Aktualne elity intelektualne dzisiejszej PL są wystarczająco inteligentne, by ocenić, czy coś jest ładne i pociągające czy brzydkie. Potrafią też zrozumieć prosty, jednoźródłowy jasny komunikat. Nie stać ich jednak na przeprowadzenie krytycznej analizy takiego komunikatu. Po prostu dostają z TVN czy z Wyborczej komunikat: Ha ha, baba pogryzła chłopa, ale durna, a teraz ten głupek Duda daje ją na stanowisko. I reagują: Ha, ha, baba pogryzła chłopa, ale musi być durna, a ten Duda daje ją na stanowisko, też musi być durny.

Kompletnym kuriozum jest zaś wypowiedź na ten temat p. Kidawy - Błońskiej:

Małgorzata Kidawa-Błońska, pytana w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie o tę wypowiedź, stwierdziła, iż słowa Turczynowicz-Kieryłło, "która mówi, że wolność słowa może być niedobra, już ją dyskwalifikują". Jak jednocześnie dodała, po to chce zmieniać Polskę, aby wolność słowa obowiązywała.

Według wicemarszałek Sejmu wolność słowa "nie może być zła". - Złe mogą myć manipulacja, kłamstwo, oszustwo - podkreśliła. - Prawda, wolność słowa i wyrażanie własnych poglądów mogą tylko powodować, że nasze społeczeństwo będzie lepsze, bardziej demokratyczne i że będziemy mogli ze sobą rozmawiać - zaznaczyła kandydatka PO na prezydenta.(za tok.fm)

Widać, że pani Kidawa po prostu nie dała rady przekroczyć intelektualnie progu szkoły podstawowej i nie rozumie czegoś takiego jak wartość bezwzględna. Czyli tego, że narzędzie może być raz złe, raz dobre, zależy jak się go użyje. Np. nóż, raz niezbędny przy przygotowaniu posiłku innym razem może zranić, zabić. I pytanie: dobry jest nóż czy zły?


Przykład III: Paluszek Lichockiej

Sprawy nie będę opisywał, bo jest powszechnie znana. Skonstatujmy, że Lichocka zachowała się szczeniacko i jak szczeniak powinna zostać potraktowana. Gorszą rzeczą są głupie tłumaczenia się, bo poseł nie powinien oszukiwać wyborców. Ale cóż, koniec końców wyborcy oceniają.

W tle jest sprawa, że władza woli wydawać pieniądze na propagandę niż na służbę zdrowia, edukację czy inne usługi publiczne. Niepiękne, ale demokracja tak ma: jedynym ograniczeniem wydatków na propagandę jest przyzwoitość władzy i skuteczność propagandy.

W fenomenie "paluszka Lichockiej" najciekawsze jest to jak "zażarł" on wśród elit intelektualnych III RP. Podobnie jak "spieprzaj dziadu", jak "borubar", jak "nie podał ręki Komorowskiemu", "nie ma prawa jazdy i konta w banku", "kurdupel", "ma stare buty".

Pomyślmy logicznie. Jakie znaczenie dla rządzenia czy załatwiania spraw ma marka i jakość butów? Albo to, że ktoś ofuknie natarczywego menela, pomyli nazwisko sportowca? Zerowe. Jeśli już to pozytywne. Bo do menela należy czasem powiedzieć ostrzejsze słowo, stare buty świadczą o oszczędności, wspólne konto z matką emerytką o troskliwości, pokazanie "paluszka" awanturnikowi jest ok, szkoda, że tylko paluszka.

A jednak to właśnie te duperele stały się symbolami propagandowego sukcesu tzw. Salonu i klęsk PiS. Dlaczego? Być może dlatego, że ludzie pełniący funkcję dzisiejszych polskich elit są na tyle sprawni intelektualnie, że autentyczną łączność z ludźmi, którzy chcieliby na nich głosować i zaufać im, mogą oni osiągnąć jedynie na poziomie takich właśnie prymitywnych gestów i prostych zagrywek


Przykład IV: Dlaczego we Francji nie ma targowicy a w PL jest?

Przy okazji ostatniego wysłuchania o "praworządności" w PL w PE, któryś z posłów jednym z mediów zrelacjonował swoją rozmowę z deputowanym francuskim. Pytał Francuza z partii opozycyjnej dlaczego oni nie robią takich wysłuchań jak Polacy. Deputowany odpowiedział mu, że oni jako opozycja owszem, bardzo chcieliby zrobić coś podobnego, ale gdyby tylko spróbowali mówić coś przeciw Francji zagranicą, to zostaliby zniszczeni przez elektorat. Dlatego zawsze przy podobnych opozycja francuska, obojętnie jaka, będzie im przeciwna. 

Podobnie postąpili Włosi przy propozycjach debaty o praworządności w Italii po zwycięstwie Salviniego, podobnie i Czesi.

Nie wiem, czy ten francuski deputowany mówił prawdę czy nie, widać jednak, że we Francji, mimo wszystkich jej kłopotów państwie zamożnym i nowoczesnym są jednak jakieś odpowiedzialne elity. Czy to w społeczeństwie, czy to w klasie politycznej. 


PODSUMOWUJĄC:

Czy polskie elity intelektualne to głupki i prymitywy? Moim zdaniem nie. To ludzie - bardzo często - inteligentni albo wybitnie inteligentni, fachowcy w dziedzinach, którymi się zajmują. Faktem jest jednak, że w życiu publicznym te same fachowe elity nie potrafią zdobyć się na krytyczną analizę, reagują jak najbardziej prymitywna tłuszcza. Nie potrafią samodzielnie zdefiniować czegoś takiego jak racja stanu, choć potrafią rozumieć i bronić interesy swojej grupy zawodowej.

Skąd to się bierze. Chyba najbardziej stąd, że ci ludzie po prostu nie czują, że PL to jest ich państwo, ale zawsze jest to państwo jakichś onych, a dorwanie się do władzy to jest dorwanie się łupów i możliwości łupienia. I dopóki nie powstaną autentyczne mechanizmy demokratyczne, to tak chyba pozostanie.

I teraz pytanie tytułowe: czy z takimi elitami, elitami kompradorskimi PL jest w stanie wybić się na suwerenność z zależności para- czy całkiem -kolonialnej. Logicznie wydawałoby się, że raczej nie. Tyle, że chyba jednak, dzieje się tak wiele procesów alogicznych, że nie wiadomo jak to się skończy.  I być może kluczem do tego wszystkiego jest to jak zachowa się postesbeckie głębokie państwo. Czyli czy wśród dzieci generała Czesława zwycięży, polski, przedwojenny nauczyciel i społecznik czy ruski knut.



foros
O mnie foros

</ script> WAU_small ('33nm7mbknmq3 ") </ script > a counter

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo