W pewnym porcie jachtowym, zwanym tam Marina, spotkałem prawdziwego Kota morskiego. Wcześniej spotkałem już kilka wilków morskich, ale Kota pierwszy raz.
Leniwie przechadzał się wzdłuż żaglówek, chyba był na jakimś nocnym rejsie, bo był wyraźnie niewyspany. Na nasze pytania nic nie odpowiedział, pewnie potraktował nas jak zwykłe szczury lądowe. Być może miseczka dobrego (bo mleka to on chyba nie pija) rozwiązałaby jakoś koci język. Ale pozwolił się pogłaskać (futro miał pokryte solą!) i uprzejmie zapozował do zdjęć. Ahoj!
Komentarze