W Sieci (nr 45/2013) ukazał się, smutny w swej wymowie, wywiad z profesorem Cieszewskim:
P- W jaki sposób uniwersytet jest nękany przez polskich dziennikarzy?
O- To przede wszystkim duże liczby mejli wysyłanych do najwyższych władz uczelni. Pojechała też ekipa z kamerą wywierać presję na moich przełożonych. Atakuje sięmnie za to, że badam tragedię smoleńską i rozbicie samolotu, podczzas gdy ja pracowałem nad identyfikacją złamanego drzewa, co absolutnie mieści się w zakresie moich badań. Oczywiście nie powinienem pracować nad tematami bezpośrednio dotyczącymi katastrofy. I nie pracuję, nigdy w życiu bym się tego nie podjął.
...
P- Nie ma pan chęci po tym wszystkim zostawić sprawy smoleńskiej i tego jej wycinka, któym się pan zajął?
O- Tak- jako pracownik UGA, ale nie jako prywatna osoba. Gdybym teraz miał to rzucić, w pewnym sensie wynagradzałbym nieuczciwość, a więc sam byłbym nieuczciwy; jakbym widząc gwałt na ulicy, nic nie zrobił, bo bałbym się ubrudzić garnitur. Będę jednak występował jako osoba prywatna, a nie profesor konkretnego uniwersytetu. Nie chcęszkodzić uczleni i miećudziału w przynoszeniu złej sławy Polakom. Choć szkoda, jaką już wyrządzono opinii o Polakach, jest nie do naprawienia.
Okazuje się, że jednak taka zmasowana akcja dyskredytacji, podważania kompetencji, przypisywania niewypowiedzianych tez, przyniosła jednak negatywne skutki dla procesu poznawczego. Decyzja o dalszym samodzielnym prowadzeniu prac, bez możliwości wspomożenia się doświadczeniem i wiedzą specjalistów z uczelni zmniejsza możliwości badawcze pojedyńczego badacza. Przypomnijmy choćby zmianę składu zespołu badawczego referatu poświęconego brzozie z 5.04.2010r., dokooptowanie doświadczonych badaczy, których opinia przeważyła i referat o tej właśnie, sensacyjnej treści został opublikowany. Ponadto wymowa pracy podpisanej nazwiskami kilku utytuowanych specjalstów jest większa niż opracowanie pojedyńczej osoby, a w każdym razie łatwiej kwetionować pomyłkę samodzielnego naukowca.
Wróćmy do tytułowego pytania Pożyteczni idioci / zadaniowani trolle?
Przyczynkiem do notki była dyskusja, która rozwinęła się pod natką Credo Pancernej Brzozy
Aktywny udział wziął w niej bloger, znajdujący w pracach profesora Cieszewskiego przesłanki popierające jego wizję przebiegu zdarzeń w Smoleńsku. Podczas swego pierwszego referatu, wygłoszonego na II Konferencji Smoleńskiej, profesor Cieszewski na podstawie analiz zdjęć satelitarnych z wielu lat, doszedł do wniosku, że dnia 5.04.2010 roku na miejscu przyszłego "wrakowiska", znajdowały się duże, biały plamy, które nie były pryzmami śniegu, a zostały wykonane "ludzką ręką" i za wiedzą władz wojskowych lotniska. Nic więcej!. Oddajmy głos bohaterowi:
Dlaczego prof. Chris Cieszewski jest nieobecny w polskich mediach.
napisał do mnie coś takiego:
"Never fight with a pig, you will both get dirty, but only the pig will like it"
Czyli (tłumaczenie moje -bardzo niekompetentne)
Nigdy nie walcz ze świniami, tylko się bardzo ubrudzisz, a tylko świniom się brud podoba
To tłumaczy wszystko. Przyjechał, żeby o naukowym problemie porozmawiać z innymi specjalistami w dyskusji na poziomie akademickim.
Spotkały go obelgi i manipulacje. Niewybredne ataki. To jest ponizej jego godności.
Wstydzę się za to, co go spotkało.
JERZY KORYTKO 20.11 16:52
Podpisałbym się pod tym komentarzem. Pojawia się osoba uważająca, że odkrycie to nie dowodzi przeprowadzenia inscenizacji w Smoleńsku i nasz stonowany, ważący słowa bloger zmienia się nie do poznania:
Coś się Pani wydaje - jedyny bezsporny dowód - zdjęcie satelitarne zakupione z legalnego źródła - wskazuje bez wątpliwości na wcześniejsze przygotowanie inscenizacji miejsca katastrofy.
Trzeba być ślepym, zaślepionym albo zdalnie sterowanym - by tego nie dostrzegać.
JERZY KORYTKO 20.11 16:55
Jak się nie ma zielonego pojęcia to wypada siedzieć cicho na nie mleć ozorem bez sensu.
prof. Cieszewski zidentyfikował na zdjęciu z 5 kwietnia białe błamy, duże białe obiekty dokładnie w miejscu pokazanego jako miejsce przyszłej katastrofy.
!0 kwietnia w miejscu największej owej "białej plamy" - leżały największe części samolotu.
Pochodzenie tych "białych plam" nie było naturalne. To nie były np. sterty śniegu. Natomiast mogły to być buałe folie, plandeki.
I to sa wnioski prof. Cieszewskiego kttóre zawarł w swojej prezentacji dostę pnej tutaj: http://www.konferencja.home.pl/materialy/03z.pdf
Tylko się ośmieszasz pisząc te swoje brednie.
JERZY KORYTKO 20.11 17:10
Ostani raz zniżę sie do poziomu magla:
- prof. Cieszewski nie musiał tłumaczyć pochodzenia owych białych plam. Do tego potrzeba jest odrobiny intelektu (jednak) - wystarczy zrozumieć, że 5 kwietnia, dokładnie na miejscu przyszłej katastrofy pod białymi płachtami, foliami coś ukryto -bowiem prof Cieszewski stwierdził (np w wywiadzie dla TV Republika) - to na pewno nie był śnieg.
\- po drugie miedzy 5 a 10 kwietnia wycięto znaczą część lasku na miejscu katastrofy
- 10 kwietnia na miejscu białych plam widać części jakiegoś samolotu
-zwłok nikt nie widział
- wszystkie częśći samolotu położyli Rosjanie, to proste - jak sie przygotowało inscenizację - to zadbano o detale.
Ale to nie na twoją głowę.
JERZY KORYTKO 20.11 17:52
Unikasz odpowiedzi na pytanie o znaczenie zdjęcia satelitarnego - jedynego twardego, obiektywnego w sprawie.
Odpowiesz - albo ośmieszysz się. Wykarzesz słowotok bez żadnego sensu. Proste - odpowiedz na pytanie:
Wymowa zdjęcia satelitarnegoz 5 kwietnia jest jednoznaczna. To nie może być przypadek - zniknęły płachty, w tym samym miejscu, na tej samej przestrzeni leżały później części jakiegoś samolotu.
Pod największą plamą - największe gabarytowo części tego złomu.
Potrafisz to wyjaśnić? W jakikolwiek rozsądny sposób?
JERZY KORYTKO20.11 22:18
Nie potrafisz? Wal do Moskwy po instrukcje - może cie przeniosą na inny odcinek. jakiś gaz łupkowy, cokolwiek...
JERZY KORYTKO 20.11 22:22
Nie wiem jak przebiegła dotychczasowa korespondencja na lini Korytko-Cieszewski, lecz nie sądzę by z jednej strony prof cieszewski napisał cokolwiek więcej o tych białych plamach, a Jerzy Korytko mówił językiem z magla. W swojej wcześniejszej notce pisałem
... metodologii prac zespołu, dochodzenia do wyników, nadal jest niezrozumiały dla części odbiorców. Dotyczy to nie tylko zwolenników "pancernej brzozy", obarczonych uzasadnionym psychologicznie problemem przyjmowania sprzecznych im pogladów, lecz także gorących zwolenników profesora, robiąc mu tym samym niedzwiedzią przysługę...
Wyobraźmy sobie kolejną pracę profesora, w wyniku której stwierdzi, że owe białe plamy to np. ukryty transport broni dla Wiktora Buta albo czarnorynkowy towar rozprowadzany przez wojskowych z nieczynnego lotniska. Jakie wówczas maile wyśle nasz bohater za ocean?.
To nie tylko zadaniowi dziennikarze (o nich jest więcej w tym wywiadzie), nie tylko zwolennicy pancernej brzozy, stosują ten wstrętny język. To są również maskirowicze, ale też i zwolennicy zamachu stosują często ten sposób dyskusji w relacjach między sobą. Rubikonem jest jednak wyciąganie tych różnic dla bezpośredniego uderzenia w konkretną osobę, celem zaszkodzenia jej, obnoszenie "zatkniętej na pice głowy" Nowaczyka, kopanie innych, nielicznych Polaków, którzy osiągnęli za granicą sukces.
Przypomnę jeszcze inne słowa, które padły w tym wywiadzie:
Osobiście jest mi po prostu bardzo przykro, że istnieją tacy ludzie i takie organizacje, które dla swoich celów nie wahają się zbezcześcić opinii o własnym kraju. Tego nigdy w Polsce nie było, nawet za komuny. To musi być, i mówię to jako osoba prywatna, jakaś nowa generacja moralnego brudu.
A od siebie:
GINI Never fight with a pig, you will both get dirty, but only the pig will like it
Inne tematy w dziale Polityka