Od "chytrej baby z Radomia" po "chytrego przedsiębiorcę", który zabiera czapkę dziecku i unika podatków wartych miliony. Jak to możliwe, że bogate firmy, zamiast inwestować w innowacje, wciąż bazują na wyzysku, a państwo daje im narzędzia do ucieczki od odpowiedzialności? Czy Polak Polakowi wilkiem? Odkrywajmy kulisy moralnego upadku, w którym koszty społeczne ponosimy wszyscy.
"Ten, który ma w sercu miłość i dobro, nie potrzebuje ani sług, ani złota, aby być szczęśliwym." - św. Tomasz z Akwinu
W polskiej przestrzeni publicznej od lat pokutuje obraz "chytrej baby z Radomia" – symbolu małostkowości, egoizmu i kombinatorstwa. Zaś kobieta, która w ferworze zakupów w Biedronce miała skryć darmową reklamówkę pod kurtką, stała się mitem. Mitem, który skutecznie odwraca uwagę od prawdziwych problemów. Bo o ile chciwość tejże „baby” była, jak na to wskazuje zdrowy rozsądek, znikoma i wręcz absurdalnie nieproporcjonalna do burzy medialnej, o tyle w cieniu tej narracji narodził się nowy archetyp – „chytry przedsiębiorca”. Człowiek sukcesu, bywalec salonów, który bez mrugnięcia okiem zabiera czapkę przeznaczoną dla dziecka, a przy okazji unika płacenia setek milionów złotych podatków, korzystając z cichych przywilejów systemu. To jest sedno sprawy, prawdziwy folwark, który zamiast budować, drenuje siły i środki, nie tylko finansowe, z polskiego społeczeństwa.
Fundacja Fundacji nierówna: Dlaczego polskie elity uciekają przed podatkami, gdy inni ledwo wiążą koniec z końcem?
Polskie państwo, a wraz z nim całe społeczeństwo, tkwi w dziwnym paradoksie. Z jednej strony, od lat słyszymy o potrzebie innowacyjności, technologicznego skoku i globalnej konkurencyjności. Z drugiej, realia wyglądają zgoła inaczej. Fundujemy miliardy na patenty, aby po chwili zostawić je w szufladzie, a potem z pełną premedytacją dajemy zielone światło dla przepisów, które de facto premiują stagnację i unikanie odpowiedzialności. Mówimy o ustawie o fundacjach rodzinnych, która, choć na pierwszy rzut oka wydaje się być szlachetnym narzędziem do zabezpieczenia majątku na przyszłe pokolenia, w rzeczywistości jest sprytnym sposobem na uniknięcie podatków. A na to wszystko przymykamy oczy, podczas gdy na wskaźnikach innowacyjności w Unii Europejskiej zajmujemy jedno z ostatnich miejsc. To tak, jakbyśmy budowali dom, ale zamiast wznosić ściany, skupili się na malowaniu elewacji, byleby tylko na zewnątrz wyglądało pięknie.
W tym spektaklu hipokryzji nie brakuje aktorów. Przyjrzyjmy się bliżej. Mamy tutaj celebrytów internetowych, którzy swoje miliony – wypracowane często na prostych schematach konsumpcyjnych – zamiast inwestować w rozwój społeczeństwa, chowają je w fundacjach, byleby tylko nie dzielić się nimi z państwem. Mamy też wielkich biznesmenów, potentatów branżowych, dla których te same fundacje stanowią bezpieczną przystań. Ci sami ludzie, którzy są ojcami i matkami, nie płacą w wystarczającym stopniu na edukację, służbę zdrowia czy infrastrukturę, z której korzystają ich własne dzieci i wnuki. Jaki to ma wpływ na społeczeństwo? Olbrzymi. Buduje się narracja, że "bogaty to spryciarz", "kombinator", a "biedny to frajer". Przesłanie jest proste i toksyczne: nie szanujmy zasad, bo inni ich nie szanują.
Właśnie to jest sedno aksjomatów moralnych, które zdają się być w naszym kraju ignorowane. A przecież Pismo Święte jest jasne w tej kwestii: "..., który nie kocha swojego brata, którego widzi, nie może kochać Boga, którego nie widzi" (1 List św. Jana 4, 20). Jak mamy kochać brata i budować wspólnotę, jeśli elity uciekają od odpowiedzialności? Zamiast inwestować w kapitał społeczny, budują prywatne imperia, często na fundamentach wyzysku i unikania płacenia zapłaty/podatków, a ich luksus finansowany jest nie przez innowacje, ale przez niskie koszty pracy i drenaż sił.
Z perspektywy psychologii społecznej mechanizm jest prosty i zabójczy. Ucieczka elit od podatków, którą państwo legalizuje, prowadzi do erozji zaufania do instytucji i do siebie nawzajem. Jeśli obywatele widzą, że jedni są traktowani uprzywilejowanie, a drudzy muszą płacić za nich, rodzi się poczucie niesprawiedliwości, które może prowadzić do wzrostu frustracji, gniewu i buntu. Czy zatem dziwi nas fakt, że coraz więcej osób decyduje się na emigrację w poszukiwaniu lepszego życia? To nie tylko kwestia finansów. To także kwestia godności i poczucia, że jest się częścią uczciwego oraz sprawiedliwego społeczeństwa.
A co z kobietami? W tym całym zjawisku, ich pozycja w polskim społeczeństwie jest szczególnie tragiczna. Przedsiębiorcy, zamiast stwarzać warunki do rozwoju, często pytają o plany macierzyńskie, a nawet żądają zaświadczeń od ginekologa. To nie tylko dyskryminacja, to brutalne uprzedmiotowienie i lekceważenie prawa. W efekcie, wiele kobiet rezygnuje z macierzyństwa, ponieważ nie jest w stanie pogodzić kariery z życiem rodzinnym w tak wrogim otoczeniu. To wprost przekłada się na dramatyczny wskaźnik urodzeń, który spada na łeb na szyję. Czy ktoś ponosi za to odpowiedzialność? A może wszystko kończy się na tym, że winna jest "polityka prorodzinna", a nie chciwość i brak empatii pracodawców?
Nie da się budować nowoczesnego i zamożnego społeczeństwa na fundamencie wyzysku oraz unikania płacenia podatków. To, co obserwujemy, to nie tylko moralne bankructwo, ale także ekonomiczna autodestrukcja. System, który premiuje cwaniactwo i daje narzędzia do ucieczki od odpowiedzialności, jest skazany na upadek. Zamiast budować na solidnym fundamencie, tworzymy fasadę, za którą kryje się patologia i stagnacja. Potrzebujemy odważnych reform, które zmuszą tych, którzy mają najwięcej, do wzięcia większej odpowiedzialności za całe społeczeństwo.
***
(1/09/2025)
Co zyskuje Czytelnik:
- Szerszą perspektywę na problemy społeczne i moralne w Polsce.
- Zrozumienie mechanizmów unikania podatków przez najbogatszych.
- Świadomość, w jaki sposób brak odpowiedzialności elit wpływa na życie każdego obywatela.
- Zrozumienie, dlaczego Polska nie jest innowacyjna.
Przeczytaj również:
|
Wesprzyj moje dziennikarstwo i twórz ze mną!
Twój wkład przy 5 zł to 10 minut pracy nad kolejnym materiałem. Wspomóż mnie przez szybkie płatności na BuyCoffee lub Suppi !
|
Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (pruskie pogranicze, 12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo