Historia Polski jest dla mnie źródłem frustracji. Trudno, żeby było inaczej, jeśli praktycznie przez cały okres istnienia naszego państwa, mieliśmy do czynienia z systematycznym (często nawet nie chcącym) osłabianiem naszego państwa przez tych, którzy tym państwem rządzili. Na początku naszej państwowości zachowania te stanowiły tylko cząstkę aktywności i nie miały decydującego wpływu na skreślenie Polski z map świata. Choć widoczne i stopniowo narastające, nie miały jeszcze takiego znaczenia, by od razu doprowadzić do upadku. A może nawet mieściły się w normie błędów (jakie popełniano i w innych krajach), i gdyby już zawsze były utrzymane na takim poziomie, jak w pierwszej połowie minionego tysiąclecia, to w ogóle nie podlegałyby takim ocenom, a my nie mielibyśmy tak nieprzyjemnej historii i tylu problemów obecnie. Poszczególni władcy, królowie czy książęta, wykazując się totalnym brakiem intuicji, popełniali fundamentalne błędy, powoli lecz „skutecznie”, tworząc system polityczny, który musiał (!) doprowadzić do takiego osłabienia Polski, że ta padła ofiarą zaborców, do których tak naprawdę trudno mieć pretensję. Bo trudno mieć pretensje do kogoś, że wykorzystał sytuację. Dawna Polska (co trudno po doświadczeniach historycznych z XVIII, XIX czy XX wieku sobie wyobrazić) też napadała, paliła i grabiła. Jednak nasi przodkowie, demokratycznie (ale i nie tylko), stworzyli chaos i anarchię, sprzyjali interesom obcych mocarstw, krótkowzrocznie osłabiali podstawy rozwoju i bytu, które to decyzje osłabiłyby nie tylko Polskę, ale i każde inne normalne państwo.W tym miejscu przyszła pora na podanie przykładów z naszej Historii. Osadnicy z Europy, głównie niemieccy, sprowadzani do Polski w XIII wieku, mieli więcej praw i wolności niż ludność polska, oraz nierzadko wielki wpływ na politykę. Kolejnym wielkim brakiem roztropności było sprowadzenie na ziemie polskie Zakonu Krzyżackiego przez Kondrada Mazowieckiego, gdyż Krzyżacy już wtedy cieszyli się złą sławą za próby utworzenia na Węgrzech własnego państwa, skąd zostali przepędzeni. Następnie nie korzystając z okazji pokonania Krzyżaków pod Grunwaldem, nie wyrzucono ich z Polski. W dalekim skrócie można powiedzieć, że Polacy sami pomogli stworzyć państwo swego przyszłego zaborcy, który w przeciwieństwie do Polaków myślał perspektywicznie, i choć w długim czasie, to stał się największą europejska potęgą. XVI wiek, to stworzenie podwalin pod przyszłą szlachecką anarchię. „Nihil novi” i „Liberum veto”, to brak możliwości jakiekolwiek porozumienia i stabilizacji. Wiek XVII to m.in. bezużyteczna i bezinteresowna „Odsiecz Wiednia” oraz niepotrzebne zaognienie konfliktu z Turcją. Wszystko oczywiście w imię chrześcijańskiej, „jednej Europy”, gdzie za jednym razem wzmocniliśmy swojego przyszłego zaborcę i zyskaliśmy jeszcze bardziej zaciętego wroga. Wiek XVIII to rozrośnięte do monstrualnych rozmiarów zabiegi obcych dworów, „dyplomacyj” i stronnictw austryjackich, francuskich, rosyjskich czy saskich, i prośby do nich o poparcie różnych inicjatyw, jak najbardziej demokratycznie wybieranych królów elekcyjnych, magnatów, rodów, książąt, itd. Doszło wówczas do takiego kuriozum, że elekcyjny władca Polski, król August II Mocny Sas, już na początku XVIII wieku zabiegał o rozbiór Polski. Ten fakt nie przeszkodził jednak w jego ponownym wyborze na króla Polski.No i Polska przestała istnieć, czego konsekwencje odczuwamy do dzisiaj. Współcześnie dobrym, choć rzadko omawianym w mediach przykładem jest Wrocław, o którym nie wiadomo czy to jeszcze polskie miasto. We Wrocławiu na każdym kroku podkreśla się niemieckie dziedzictwo kulturowe. Świetnie ilustruje to zmiana oficjalnie używanej nazwy sławnej „Hali Ludowej” na „Halę Stulecia”, która już pod tą nazwą trafiła na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Hala ta została wybudowana przez Niemców jeszcze przed I Wojną Światową, by uczcić zwycięstwo w bitwie pod Lipskiem 1813 r., gdzie wojska Napoleona, Saksonii i Księstwa Warszawskiego, zostały pobite przez koalicje wojsk pruskich, rosyjskich, austryjackich i szwedzkich. W bitwie tej stracił życie ks. Józef Poniatowski. To, że Wrocław (o którym w stolicy Dolnego Śląska modnie jest mówić „Breslau”) wraz z całym historycznie polskim Śląskiem, czyli jedną z kolebek naszej państwowości, wraz z mieszkającymi tu od VII wieku plemionami polskimi została zgermanizowana, jest jedną z wielu konsekwencji polskiej polityki. Wielki potencjał ludnościowy i geograficzny przeszedł na stronę naszego odwiecznego wroga. Polacy zostali Niemcami, a śląska ziemia niemiecką. Przez wieki nie zrobiono nic konkretnego, by te ziemie odzyskać. Polska wymaga naprawy. By nie pozwolić na powtórkę tragicznej historii, Polacy w polityce wewnętrznej, w Unii Europejskiej i na arenie międzynarodowej, muszą zdefiniować nadrzędną rację stanu, a więc obszar suwerenności, który nigdy nie zostanie przekroczony. Nie może być tak, że Prezydent Kaczyński i Premier Tusk „boją się” oddać hołd ofiarom „Wołyńskiego pogromu”, bo może to nadszarpnąć stosunki z Ukrainą. A może te tragiczne wydarzenia zupełnie ignorują? Trzeba też promować wszystkie racjonalne mechanizmy sprzyjające rozwojowi, by Polska już nigdy nie była kolonią i terenem do przemarszu obcych wojsk. By tak było, potrzebna jest silna i zdecydowanie pro polska klasa polityczna. Nie będzie to możliwe, jeśli nasi politycy będą marionetkami w rękach wschodu czy zachodu. Stąd tak ważna jest np. dezubekizacja, a wiec odsuniecie od wpływu na politykę faktycznych i potencjalnych agentów sąsiednich mocarstw.Polityków trzeba rozliczać z patriotyzmu. Patriotyzm, to nie tylko krasomówcze frazesy, ale konkretne działania przynoszące zysk. Czy kraj, który oprócz wódki nie ma żadnej silnej własnej marki, kraj który nie ma własnych banków i modelu samochodu, może być potęgą?
Inne tematy w dziale Polityka