Fot. zagraniczna domena publiczna
Fot. zagraniczna domena publiczna
Romuald Kałwa Romuald Kałwa
7967
BLOG

Dlaczego Konfederacja i Korwin znów przegra wybory? Bo ich idee oparte są na kłamstwie

Romuald Kałwa Romuald Kałwa Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Kiedyś byłem sympatykiem Janusza Korwina-Mikke i jego Unii Polityki Realnej. Jak wielu młodych ludzi, byłem nabrany na liberalizm. Zabawne, ale człowiek przestaje być liberałem, kiedy za ciężką pracę po 55 godzin w tygodniu, dostaje najniższą krajową...

Pretensje, że PiS wygra kolejne wybory są „pretensjami do garbatego, że ma dzieci proste”. No bo jaką główną ofertę dla przeciętnych wyborców ma Janusz Korwin-Mikke i jego bezkrytyczni wyznawcy? Likwidacja Unii Europejskiej? To za mało. Brak prawa pracy? No tak, wróćmy do bicia pracowników. Jeśli Polacy będą musieli w nagłym trybie wrócić z krajów Unii Europejskiej po Polexicie albo upadku UE, to co otrzymają w zamian? Po prostu oferta Konfederacji jest nieciekawa. Walka z amerykańska ustawą 447 to wspaniała rzecz, ale to zdecydowanie za mało, by wzbudzić zainteresowanie wyborców mających rodzinę na utrzymaniu.

Wszyscy wiemy, że mentalność wielu „polskich” pracodawców i instytucji finansowych, to płacić, jak najmniej i wysysać pieniądze, także te, w postaci wytworzonych przez Polaków dóbr. Gdy Polska w 2004 r. weszła do Unii Europejskiej (tak, wiem, wtedy nie było UE, jako takiej, ale to określenie oddaje rzeczywistość), miliony Polaków wyjechało do krajów Unii ciężko pracować, choćby na miesiąc do pracy za granicą (pracowałem w zakładach drobiarskich). Ja sam powiedziałem, że robolem w Polsce nie będę. Wolałbym wyjechać z kraju. Niech w fabrykach na terenie Polski pracują dzieci urzędników i polityków, którzy sprzedając Polskę (to banalne, ale oddające rzeczywistość określenie), doprowadzili do stanu, że Polacy we „własnym kraju” (własnym, czy należącym do międzynarodowej finansjery i korporacji?) są obywatelami II i III kategorii.

Konfederacja nic Polakom nie oferuje, oprócz zniesienia pensji minimalnej i utopii wolności głoszonej przez liberalizm. Otóż równość wobec prawa to fikcja. Bogaty zawsze wygra z biednym, bo prawo jest tworzone przez bogatych. Czy to się komuś podoba czy nie, PiS wielu ludziom przywraca godność. Godność, którą zabrał reprezentowany przez Balcerowicza narzucony Polsce liberalizm.

Dla liberałów, czy neoliberałów, socjalizmem jest jakakolwiek ingerencja państwa w relacje społeczne. Biedni są winni, że są biedni i mają to akceptować (jak pisze Michał Michalak w tekście „Oszukał Mnie Ronald Reagan”). Tymczasem rzeczywistość w Polsce była i wciąż jest zupełnie inna. Liberalizm i dobro wspólne – to pojęcie nie istnieje. Oksymoron. Zacytujmy fragment tego artykułu:

„Dziś rozwarstwienie jest tak duże, że 62 najbogatsze osoby na świecie posiadają tyle bogactwa co biedniejsza połowa globu - 3,5 mld ludzi. Między 1979 a 2007 rokiem zarobki 1 proc. najbogatszych rosły 10-krotnie szybciej niż zarobki 90 proc. społeczeństwa. W 1980 r. prezesi w USA zarabiali 42 razy więcej niż przeciętny pracownik. W 2015 r. już 373 razy więcej.

Widać więc wyraźnie, że jeśli coś spłynęło, to raczej w brudnym ścieku marzenia o amerykańskim śnie.

Podczas gdy ów jeden procent najbogatszych powiększył swoje majątki na niewyobrażalną wcześniej skalę, siła nabywcza płacy minimalnej w tym czasie spadła o 21 proc.

Ale to tylko wierzchołek góry lodowej neoliberalnych oszustw. Wspomnieliśmy o płacy minimalnej, więc warto się przy niej na chwilę zatrzymać. Za każdym razem, gdy rząd - którykolwiek - próbuje płacę minimalną zwiększyć, tak by ktoś kto ma pracę, nie musiał żyć w biedzie, podnosi się rwetes ze strony przedsiębiorców, że to przepis na bezrobocie i kryzys.

Tak właśnie było, gdy w styczniu 2015 roku niemiecki rząd wprowadził godzinową płacę minimalną na poziomie 8,5 euro. Ekonomiści (neoliberalni, nie inaczej) straszyli utratą kilkuset tysięcy miejsc pracy. Tymczasem miejsc pracy w istocie przybyło - 400 tysięcy - a wyższe zarobki objęły 3,6 mln pracowników. Wzrost zarobków spowodował wzrost konsumpcji. Gospodarka zyskała. Neoliberałowie znów kłamali". 

Istotą tego liberalizmu jest zysk i wyzysk, a chęć zysku dla ludzi bez sumienia nie zna moralnych ograniczeń. Dalej autor pisze o korporacjach wymuszających na rządach korzystne dla siebie przepisy (m.in. wymieniając umowy z USA i Kanadą – TTIP i CETA). Państwo w neoliberalizmie zostaje tu sprowadzone do roli policjanta pilnującego interesów korporacji. Afera "Panama Papers" ujawniła, że bogaci nie płacą podatków, a po kryzysie w 2008 r. znacznie się wzbogacili. 

Kolejną bzdurą głoszoną przez liberałów jest powrót do waluty opartej na złocie...

Popularyzowany m.in. przez Stanisława Michalkiewicza parytet złota ogranicza liczbę waluty w obiegu, a więc i wymianę handlową. Dlaczego waluty nie można oprzeć na miedzi, żelazie, węglu, ropie, a nawet na dobrach wytwarzanych? Parytet waluty opartej na złocie zrobi z nas Afrykę. Będzie rozwijało biedę i niemożność bogacenie się poprzez wspomniane ograniczenie wymiany handlowej. Zaszkodzi nawet bogatym.

Na portalu Historycy.org można przeczytać wywiad z 2007 r. z wydawcą książki Jerzego Zdziechowskiego "Mit złotej Waluty" z 1937 r., opublikowanej ponownie tuż przed kryzysem finansowym w 2008 r.

Książka zawiera krytykę monetaryzmu charakteryzującą się m.in. wiarą w samoregulujące się mechanizmy rynkowe i niechęcią do interwencji państwa w gospodarkę, którego zwolennikiem był m.in. neoliberał Milton Friedman. Keynesistami wierzącymi, że wydatki publiczne uruchamiają gospodarkę są m.in. członkowie partii Prawo i Sprawiedliwość. Nawet, jeśli „prawda leży po środku”, to czysty liberalizm, podobnie jak i totalny socjalizm, są z oczywistych względów systemami złymi. Myślę, że Premier Morawiecki to wie.

Wróćmy do Korwina, Konfederacji i liberałów. Oczywiście, że na prawo od PiS jest potrzebna prawicowa partia. Ale liberałowie nie mają interesującej i realnej oferty odzwierciedlającej ludzką psychikę, biologię, ludzką naturę. W 2001 wpadł mi do głowy termin antropologia polityczna, ale to inny temat.

Ślepe kierowanie się ideologią to fanatyzm, a ten zawsze jest zły i obojętne, jakich poglądów dotyczy (lewicowych bądź prawicowych).

Polityka i sposób jej prowadzenia musi się odnosić do ludzkiej natury i potrzeb każdego człowieka. Propozycja Janusza Korwina-Mikke zaowocuje sprzedażą - likwidacją Polski. Coraz więcej Polaków to widzi i nie chce się poddać szkodliwej dla ich interesu liberalnej ideologii. Dlatego Konfederacja przegra kolejne wybory. Prawdopodobnie już Zjednoczonej Prawicy można gratulować wyborczego zwycięstwa.


image

image

Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka