W Polsce, na śródlądziu, dawno temu, polscy instruktorzy żeglarstwa uczyli, że jednoczesne pływanie na żaglach i pagajach jest nieprawidłowe, że to obciach, błąd, złe zachowanie, należy tego unikać, a z tych, którzy to robią trzeba się śmiać: „O, patrzcie! Płyną na żaglach i pagajują, ale obciach! Ha, ha, ha, nie znają się na żeglarstwie!”.
Wielu żeglarzy mi to potwierdza. Też tak byli uczeni. Moim zdaniem to szuwarowo-bagienny zabobon, na morzu nieznany. Wszystkie napędy jakie się ma, można stosować, gdy to jest potrzebne. Niby dlaczego wielonapęd miałby być piętnowany?
To wygląda mi na nasz czysto polski, harcerski zabobon, nieznany w innych krajach. W dawnych zabobonach morskich nic takiego nie znalazłem, że kilka napędów na raz przynosi pecha.
Ci instruktorzy głupio uczyli, jeśli traktowali to jako zasadę pływania, a nie zabobon. Bo zabobonów różnych uczyli, ale zaznaczali, że to zabobony – na przykład gdy jest flauta, to należy podrapać maszt od spodu, po pięcie, a wtedy zawieje. Albo, że nie można gwizdać na jachcie – to taka zabobonna tradycja, bo na dawnych statkach gwizd miał specjalne znaczenie.
Głupie, bezsensowne i często niebezpieczne jest to, że nie wolno używać kilku napędów na raz. Jak trzeba to powinno się użyć i żagli, i wioseł, i silnika, i nie powinno to być jakimś tabu.
Potrafię przedstawić dziesiątki prawdziwych i setki hipotetycznych sytuacji, w których użycie drugiego napędu bez wyłączania pierwszego, uratuje jacht od wypadku. Jest wiele sytuacji, gdy należy płynąć i na żaglach i na silniku. Ale nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, gdy dodanie napędu do już istniejącego spowoduje jakieś zagrożenie.
Więc dlaczego mielibyśmy traktować wielonapęd jako jakieś tabu? Chyba, że jest jakiś powód, którego nie znam. Proszę o komentarze. Wiecie jak z tym jest w innych krajach?
Grzegorz GPS Świderski
Tagi: gps65, żeglarstwo
