Dwóch kolegów z pracy rozmawiało kiedyś o istocie pewnego problemu.
- Długo już czekacie w tym ośrodku adopcyjnym na dziecko? – zapytał starszy zwracając się z troską w głosie do młodszego.
- Właśnie mija trzeci rok i nic – odparł młodszy.
- Dziwne. Wydawałoby się, że tyle dzieci czeka w domach dziecka na mamę i tatę. Skąd taki długi czas oczekiwania? – starszy starał się zgłębić problem.
- Właściwie to nie mam pojęcia. Dzieci są ale podobno większość ma nieuregulowany status prawny lub jak mówią w ośrodku… nie nadają się. Zresztą, sam już nie wiem co o tym myśleć. – odpowiedział młodszy, a w jego głosie pojawiło się jakby odrobinę żalu.
Starszy pokiwał głową i wrócił na chwilę do przerwanej pracy.
- A czy rozważaliście kiedykolwiek in vitro? – zapytał po chwili starszy ale tak jakby się wahał czy w ogóle wypada o to zapytać.
- Tak. Ale od razu odrzuciliśmy tę możliwość. – krótko skwitował młodszy.
Po jakimś czasie młodszy sam podjął temat.
- Wiesz, nie chodzi o to, że drogo. - zaczął młodszy – Bo na leczenie wcześnie wydaliśmy znacznie więcej niż miał kosztować zabieg in vitro? Chodzi o zasady i…
Na moment młodszy się zawahał.
- Chodzi o to – kontynuował młodszy – że nie mogłem już patrzeć na to cierpienie żony. Bałem się, że gdyby się nie udało to… byłoby jeszcze ciężej. Czułem, że nie tędy droga.
***
Politykom (i nie tylko) pod rozwagę by porozmawiali o istocie rzeczy, a nie o tematach zastępczych.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo