Adam oczywiście cały wolny czas spędzał z Kariną. Kumple znowu przestali się widywać. Dopiero w lecie redaktor zaprosił kolegę do siebie. Zbyszek domyślił się po co. Lata temu umówili się, że wzajemnie będą świadkami na ślubach. I właśnie tego dnia Adam przedstawił Karinę jako narzeczoną i poprosił w ich imieniu Zbyszka, żeby był świadkiem na ślubie cywilnym. Na kościelnym miał być Izydor.
Zbyszek przyjął to zaproszenie, chociaż w duchu trochę się wkurzył. To taki przyjaciel, a na kościelnym ma być Izydor? Przecież umowa była o obu ślubach. Ktoś tu czegoś nie dotrzymał!
Posiedzieli jednak ze dwie godzinki i pogadali. Zbyszek siedział na wersalce. Oni na krzesłach po drugiej stronie stolika. Karina wyrażnie speszona, stremowana, może nawet lekko przestraszona. A Adam obok, szczęśliwy. Trzymał dziewczynę za rękę. Na twarzy duma. Normalnie król, podziwiajcie, chwalcie.
Ślub i wesele w Boże Narodzenie. Super impreza. Wesele w najlepszym hotelu w mieście. Impreza do rana. Ale Zbyszkowi potem było smutno. Zazdrościł kumplowi. Pierwszy i chyba jedyny raz zazdrościł! Zazdrościł kumplowi, że już ma żonę! I to nie konkretnie Kariny, by nie była w jego typie. Zazdrościł samego faktu, że ma żonę.
Zaraz po świętach zadzwonił do Zbyszka znajomy i zaprosił go na Sylwestra. Tym znajomym był Lucjusz, stary kawaler, sąsiad Kasi i Wiktora. Impreza miała być w jego domu rodzinnym. Zbyszek nie odmówił, bo miał pewne podejrzenia co do zamiarów znajomego.
Zbyszek podejrzewał, że Lucjusz zaprosi swoją sąsiadkę z bloku Lilianę. Słyszał o niej od cioci Danki. Ciocia nawet sugerowała, że to dobra kandydatka na żonę. I Zbychu podejrzewał, że Sylwester będzie okazją do poznania.
Ale pomylił się. Na prywatce nie było Liliany. Były za to dwie inne, powiedzmy kandydatki. Kuzynka Lucjusza Elżbieta oraz jego sympatia Blanka. Jednak ta druga jeszcze przed północą zaczęła przymilać się Zbyszkowi. Ten jednak ciągle czekał na Lilkę. Gdy się jednak nie pojawiła zaczął adorować Elżbietę.
Gdy po pierwszej w nocy Ela przysnęła w fotelu, Zbyszek poczuł, że to nie może się tak skończyć. Był olśniony tym co zobaczył. Śpiący czarnowłosy anioł o pięknym błogim uśmiechu i zamkniętych oczach. Tego nie można puścić – pomyślał.
Impreza skończyła się około szóstej rano. Ela poszła spać na piętro, zresztą razem z ciocią, czyli mamą Lucjusza. Zbyszek czmychnął do domu. Blanka bardzo protestowała i prosiła, żeby został. Ale w końcu udało mu się wyjść.
W lutym były imieniny Zbigniewa. Najpierw zadzwoniła Blanka z życzeniami. I bardzo chciała się spotkać, ale Zbyszek jakoś ją spławił. Może nie było zbyt miły, ale jakoś się udało.
Dzień po imieninach pojawiła się Elżbieta, która ponoć przyjechała specjalnie na te imieniny! Impreza była krótka. Byli jeszcze jego rodzice i Lucjusz. Zbyszek z gorączką, ciężko przeziębiony. Ela też wyrażnie niebyt zadowolona. Zbychu nawet pomyślał, że nie wygląda na inicjatorkę tych odwiedzin.
Potem sprawy potoczyły się szybko. Najpierw Zbyszek zdobył od Lucjusza adres do Eli i napisał list, że dziękuje za odwiedziny i wyraził chęć spotkania. Nie musiał długo czekać, bo na Wielkanoc dziewczyna znów była u swoich krewnych. W niedziele poszli więc na dosyć długi spacer.
Następnie na początku maja dziewczyna znowu przyjechała. Tym razem Zbyszek, który dowiedział się o przyjeżdzie od cioci Danki, odebrał ją z dworca i zawiózł tam gdzie trzeba. Potem poszli na spacer. I powtarzali te spacery codziennie. Potem ustalili, że to było siedemnaście mgnień wiosny.
Następna powtórka w lipcu, potem spotkania na neutralnym terenie, na przykład w Częstochowie. W sierpniu Zbyszek pojechał i został przyjęty przez jej rodziców. I oczywiście poprosił o jej rękę. Aż do ślubu jeżdził do niej niemal co tydzień. A potem ślub i wesele.
W tym czasie Zbyszek wręcz potrzebował kogoś , z kim mógłby podzielić się swoimi odczuciami. I oczywiście znalazł Karinę i Adama. Zbychu puścił w niepamięć to co Adaś zrobił mu trzy lata wcześniej.
To było parę lat po odejściu Krysi. Adam przez jakiś czas denerwował Zbyszka opowieściami, jak to spotkał dziewczynę i przepytał ją na temat kolegi. W kółko powtarzał, że opowiedziała mu wszystko. Triumfalnie powtarzał „ wszystko mi powiedziała”.
Zbyszek wkurzył się na kolegę. Chyba nawet przez jakiś czas nie odzywał się do kumpla. Wolał nawet nie myśleć jakie bzdury Adam puścił znajomym.
Z czasem, jak to bywa między przyjaciółmi, pogodzili się. Adam przestał wspominać o tamtym spotkaniu. Rzecz jasna Zbyszek też nie wracał do tamtej sprawy. Toteż teraz Zbigniew zdecydował się zaufać im i mówił o swoich uczuciach. Adam z radością przyjmował te opowieści. Miał o czym mówić, oceniać, a chwilami nawet podziwiać. Karina wspierała Zbyszka jak umiała. Czasem podpowiadała i doradzała. Ona faktycznie stała się kumpelą i jej Zibi ufał. Chyba właśnie Karina pomogła przetrwać w trudnych, co by to nie znaczyło, chwilach.
Oczywiście, zgodnie z umową sprzed lat, Adam był świadkiem na obu ślubach. Zbyszek przywiózł oboje osobiście do domu panny młodej. Potem śluby, wesele. Adaś był bardzo szczęśliwy, bardzo mu się podobało. Długo wracał przy każdej okazji do tych chwil.
Elżbieta i Zbigniew zamieszkali u jego rodziców. Póżniej on stracił pracę ( reorganizacja zakładu pracy), a ona krótko pracowała w szkole. Na koniec oboje próbowali prowadzić sklep. Ale nie bardzo im to szło.
Zaprzyjażnione małżeństwa kontaktowały się ze sobą. Adam korzystał z tej znajomości. Zbyszek pomógł przy przeprowadzce Kariny do mieszkania redaktora, a potem do ich własnego mieszkania. Zbyszek przewoził jakieś większe sprzęty. Tym samym samochodem przywiózł z porodówki Karinę z synkiem Bolkiem. Karina przez trzy miesiące oficjalnie pracowała w ich sklepie, żeby wypracować dniówki dla ZUS-u (c.d.n.)
Inne tematy w dziale Rozmaitości