Motto:
„Demokracja to nie tylko urna, to czujność. Bez niej wybory stają się teatrem.”
Blackout w Hiszpanii nauczył mnie, że w chaosie liczy się solidarność. Ale co, jeśli chaos rodzi się w sercu demokracji? Jan Rokita ostrzega: sądy w Europie kneblują opozycję, a Polska może być następna. Czy przed wyborami 2025 ochronimy wolność wyboru, czy staniemy się widzami w politycznym teatrze?
Chaos uczy czujności
Pamiętam ten dzień w Hiszpanii, gdy blackout sparaliżował kraj. Ciemność, brak internetu, kasy w sklepach zamknięte. Stałem w kolejce na lotnisku, próbując dostać się do Polski, a wokół mnie ludzie wymieniali się wodą i radami, jak przetrwać. W chaosie odkryłem, że gdy system zawodzi, to solidarność i zdrowy rozsądek trzymają nas razem. Wczoraj, słuchając Jana Rokity w „Godzinie Zero” u Roberta Mazurka, wróciłem do jego felietonu „Prewencyjna eliminacja” z 4 kwietnia 2025. Jego słowa o „samowładztwie Tuska” i ryzyku, że „prezydent i premier będą zakładnikami tej samej partii”, brzmią jak proroctwo. A jeśli system, który nazywamy demokracją, też zaczyna zawodzić?
„Polityczna zaraza” w Europie
Rokita w „Prewencyjnej eliminacji” ostrzega przed cichym zamachem na demokrację. „Establishment, gdy czuje zagrożenie, ucieka się do chuligańskich metod” – pisze, wskazując na wykluczanie opozycyjnych kandydatów przez sądy. W Rumunii Georgescu, faworyt wyborów, został zablokowany przez sędziów. W Turcji Erdogan użył skorumpowanych instytucji, by zatrzymać Imamoglu. We Francji Marine Le Pen wciąż balansuje na krawędzi sądowych zakazów. „Demokracja umiera, gdy wybory stają się teatrem” – podsumowuje Rokita. To, co nazywa „polityczną zarazą”, rozlewa się po Europie, zamieniając wolny wybór w farsę.
W „Godzinie Zero” Rokita poszedł dalej, ostrzegając przed polskim scenariuszem: „Polska może pogrążyć się w paraliżu, jeśli konstytucja nie rozdzieli władzy”. Mówił o klątwie „dwugłowej egzekutywy”, gdzie prezydent i premier, zwłaszcza z tej samej opcji, mogą zdominować system. Jeśli Rafał Trzaskowski wygra 18 maja, a Tusk utrzyma wpływy, czy czeka nas „samowładztwo”, o którym mówi Rokita?
Polska na rozdrożu
W Polsce, w przededniu wyborów prezydenckich, jeszcze nie widzimy sędziów wyrzucających Trzaskowskiego czy Nawrockiego z kampanii. Ale czy możemy spać spokojnie? Spory o sądownictwo, które od lat trzęsą krajem, przypominają, że sądy mogą stać się narzędziem polityki. Rokita już w 2023 roku krytykował unijne ataki na polski Trybunał Konstytucyjny, widząc w nich hipokryzję Zachodu. Dziś, gdy sondaże pokazują zacięty wyścig (Trzaskowski ledwie wyprzedza Nawrockiego), pytanie brzmi: co, jeśli ktoś uzna, że łatwiej wykluczyć kandydata, niż wygrać w urnach?
W Hiszpanii nauczyłem się, że w chaosie liczą się podstawy: gotówka, mapa, życzliwość obcych. Demokracja też ma swoje podstawy – wolne wybory, niezależne sądy, czujni obywatele. Rokita w „Godzinie Zero” pytał: „Co, jeśli system stanie się zakładnikiem jednej partii?”. To nie science fiction. To ostrzeżenie.
Czas na nas
Kiedy wracałem z Hiszpanii, zrozumiałem, że kryzysy rodzą solidarność. Może to ona ochroni naszą demokrację, zanim ktoś uzna, że łatwiej ją „prewencyjnie” ograniczyć. Rokita z chirurgiczną precyzją wskazuje: „Wolność wymaga odwagi, by pytać, kto steruje sędziami”. Przed nami wybory, które zdecydują nie tylko o prezydencie, ale o tym, czy demokracja to wciąż nasz skarb, czy tylko gra pozorów.
Co sądzicie – czy Polska jest odporna na „polityczną zarazę” Rokity? Czy sądy mogą zagrozić naszym wyborom? Piszcie w komentarzach, bo to od nas zależy, czy system przetrwa.
Inne tematy w dziale Polityka