Wojewoda Łódzki, z PiS-u, jakby nie było, zarządził zastępczo za Radę Miejską w Łodzi dekomunizacyjną zmianę nazw niektórych ulic. Jedną z ulic nazwał Leopolda Tyrmanda, w miejsce dotychczasowej nazwy Wandurskiego. Kim był ten cały Wandurski? Nie miałem pojęcia do czasu wikipedii, bo chyba nawet encyklopedie z socrealu nie wyjaśniały tego nazwiska. Niewiele też osób było tym nazwiskiem zainteresowanych. Okazało się, że to jakiś reżyser, czy ktoś taki, a do tego człek o komuszych poglądach, tak bardzo komuszych, że z Polski wyjechał do Moskwy i tam Stalin skrócił mu życie. W 1929 wyemigrował do ZSRR.
Jak podają źrodła, 11 września 1933 aresztowany przez OGPU. 9 marca 1934 skazany przez Kolegium OGPU na śmierć z zarzutu o „przygotowanie zbrojnego powstania, szpiegostwo i udział w organizacji kontrrewolucyjnej”. Rozstrzelany 1 czerwca 1934, pochowany anonimowo na Cmentarzu Wagańkowskim. Osobiście uważam, że ten ostatni "epizod" w jego życiorysie przemawia za tym, by jednak patronem ulicy pozostał.
Chwilowo na tablicy z nazwą ulicy miało widnieć nazwisko Kazimierza Kowalskiego ale to tylko dlatego, że oni tam w ŁUW zatrudniają półgłówków. Jakiś patafian bierze na rączkę co najmniej 5 tysiaczków, a nie wiedział, że już jedna ulica Kowalskiego jest, co prawda Rocha, ale Kowalskiego, więc drugiej ulicy z tabliczką Kowalskiego nie ma co robić bo się poczcie i innym służbom popierniczą adresy.
Czy jednak słusznie Leopold Tyrmand, na mocy władzy pisowskiego wojewody łódzkiego będzie miał w Łodzi ulicę?
Był to Żyd, który tym wykiwał Niemców w czasie wojny, że podawał się za Francuza. Trzeba przyznać, że zdolny człek... z Polski uciekł w 1968r. Decyzję wojewody oklaskami przyjęło już jakieś forum żydostwa polskiego, a w Łodzi różne postkomusze libertynki i libertyni. By mieć jasność co do konduity, Tyrmanda oto kilka cytatów z jego "Dziennika 1954", być może nieznanych wojewodzie łódzkiemu.
Aborcja:
12 marca: “ Był u mnie jeden z moich przyjaciół, na stałe mieszkający w mieście Łodzi. Ma żonę i dziecko w domu, a dziewczynę, którą jak przysięga kocha, w Warszawie. Boczna ulica zaskoczyła, jak mawia się w barze owocowym na MDM-ie, mój druch nie ma foersy, a co ważniejsze, nie ma pojęcia co robić, Łódź, to dla niego teren śliski, wobec czego zgłosił sie do mnie o pomoc, Dlaczego do mnie?
Udałem się tedy między ginekologów, ale prześladował nas pech, bo ci, których znam, pojechali na marzec do Zakopanego, jakby się zmówili. Tymczasem dziewczyna sama sobie coś skleciła i jutro mają jej dać odpowiedź, czy tak. To dziś trudne sprawy, komuniści i kler są zgodni przynajmniej w tym jednym punkcie.”
13 marca: “Przed południem przyszła ta dziewczyna. Usiadła w fotelu I było nam obojgu niewygodnie. Powiedziała, że ma nadzieję załatwić wszystko pomyślnie jeszcze dzisiaj po południu w jednym z warszawskich szpitali. Dałem jej pieniądze I zrobiło mi się jej żal.”
Erotyka, albo erotomania. Dziwkarstwo.
26 marca: “Organy płciowe są do codziennego użytku, lecz ich atrakcyjność w tym, że nie wystawia się ich codziennie na widok publiczny(…).”
2 kwietnia” “Niewykopcone panie jakoś zawsze szybko mi wylatywały z głowy, o ile tak to można było nazwać.”
25 lutego: “Leżałem w łóżku czytając gazety i dłubiąc w utrapieniach, gdy pukanie i oto Nuna. To sąsiadka, cztery dychy już minęła, kolosalne ślady niedawnej urody I róg obfitosci innych zalet. (…)
Na razie przysiadła na krawędzi łóżka(…). Po czym spytałem: “Pani pozwoli?” i moja wolna od gazet ręka powędrowała pod spódnicę rozchylając udai wprowadzając palec w płatki bielizny, pieczołowicie dobranej do wizyty. “Chwileczkę, proszę pana” - rzekła Nuna, unoszac się, aby rozluźnić wpijające się figi,(…). Wróciła ku pozycji siedzacej, odchylając tułów w przeciwległą stronę łóżka. Jej łechtaczka rosła szybko i obło, każde drgnienie całej Nuny znamionowało dojrzałą wiedzę,(…). Wkrótce Nuna zwarła nogi, odpoczęła I bez pośpiechuprzeniosła twarz ku temu, w co spęczniałem ja (…). Trwa to długo, chcę by jak najdłużej, bez końca, aczkolwiek najbardziej pragnę kulminacji, czyli końca, czyli ostateczności i nicości. Nuna(…) jest weteranką krańcowości i maksymalizmu (…) gwarzymy długo o właściwościach sperm, Nuna rozprawia z upodobaniem i ekspertyzą, bardzo zajmująco. (…) Idę umyć ręce.”
Małżeństwo:
21 marca: “ Dla mnie małżeństwo byłoby końcem otwartej gry z poszukiwaniami samego siebie wśród przeciwności historii, polityki, ideowego sumienia, nie wykrystalizowanego powołania. Małżeństwo oznaczało koniec ryzyka, przeciwstawiania się, odpowiedzialności tylko za siebie, byłoby w istocie zubożeniem.”
27 marca Tyrmand: Mnie jest potrzebna żona, dom, opieka, lojalność, pomoc, podtrzymanie, koleżeństwo, a nie freblówka uczuć.”
Krystyna vel Bogna, czyli deprawacja siedemnastoletniej licealistki.
16 stycznia: “Boże, nie daj mi skrzywdzić tej dziewczyny. Pozwól mi jej nie skrzywdzić. Uchroń mnie przed wyrządzeniem jej krzywdy.”
14 marca: Niedziela, więc rano Bogna – grzeczna, czuła, zgodliwa, kochajaca. Chciałem jej raz jeszcze wytłumaczyć jak w życiu nie wolno postepować, ale zanim się obejrzałem, była obok w łóżku.”
27 marca: “Czy moge się rozebrać?”
13 marca: “ Bogna to podlotek o żelaznej woli, której zrazu nie widać pod warstwą płochości, ostentacyjnych zażenowań i rumieńców, (…) w pogoni za wyznaczonymi sobie celami Bogna bieży po trupach, nie zna skrupułów, każda dostępna brutalność służy kaprysom. (...)Bogna nie zna złożoności zjawisk, nie dociera do niej nic poza imperatywem zaspokojenia pragnień, cóż więc prostszego niż ofensywa przy pomocy nietaktów, niedelikatności, wręcz obelg.”
Fragmenty pochodzą z książki:
Leopold Tyrmand Dziennik 1954Wydawnictwo MG 2009
Zatem pisowski wojewoda łódzki nakazał nadać nazwę ulicy zwolennikowi aborcji i pomagierowi do jej popełnienia, w czasach, kiedy była przestępstwem, erotomanowi i dziwkarzowi, tudzież człowiekowi, którego zajęciem była deprawacja siedemnastoletniej licealistki. Dewizą mu była "drut-mineta-flet"... Schizofrenik małżeński...
Czy ktoś taki powinien być patronem ulicy?
Inne tematy w dziale Polityka