Jan Bodakowski Jan Bodakowski
2151
BLOG

Jeden z obrońców „krzyża” sprzed Pałacu Prezydenckiego poparł pa

Jan Bodakowski Jan Bodakowski Polityka Obserwuj notkę 16

 

Jan Bodakowski

Jeden z obrońców „krzyża” sprzed Pałacu Prezydenckiego poparł paradę pederastów

 

Sprawa Andrzeja Hadacza jednego z obrońców „krzyża” sprzed Pałacu Prezydenckiego, który podczas parady pederastów poparł żądania sodomitów, wcale mnie nie dziwiła. Jest dla mnie klasycznym przejawem patologii obecnej w naszych środowiskach. Patologii postaw i działań opartych na frazesach, a nie konkretach, działań sprzecznych z katolicyzmem ale wykonywanych po klerykalną banderą.

 

Patologia ta przejawia się między innymi tym, że katolicy glosują na polityków, którzy jak faryzeusze promują się z ambon, by po przejęciu władzy działać niezgodnie z nauczaniem kościoła. Patologi mediów kościelnych promujących takich polityków bez względu na to, że popierają oni aborcje eugeniczną, że są za integracją z antykatolicką Unią Europejską, czy potępianym przez kościół socjalizmem.

 

Patologi, która od ponad 25 lat łamie kręgosłupy moralne katolików. Która zaowocowała tym, że w imię chorej lojalności względem rzekomo naszych reprezentantów: wieloletni przeciwnicy aborcji stali się zwolennikami kompromisy aborcyjnego - bo takie było stanowisko rzekomo naszej partii, antykomunistów akceptujących rzekomo naszego prezesa, który gloryfikuje Gierka, patriotów, którzy chwalą integracje z Unią Europejską bo rzekomo nasz prezydent podpisał akt likwidacji suwerenności i niepodległości Polaki.

 

Ta patologiczna polityczna schizofrenia, powoduje, że prości ludzie, którzy zaufali rzekomo naszym elitom, nie widzą nic sprzecznego w równoczesnym popieraniu pederastów i obronie krzyża na Krakowskim Przedmieściu. I w tej perspektywie postrzegam Andrzeja Hadacza, zagubione, oszołomione, dziecko patologii obecnej w naszych środowiska. Produkt braku konsekwencji, logiki, przywiązania do pryncypiów. Choć nie wykluczam że miał mocodawców którzy wykorzystali jego nieodpowiedzialność lub nie odpowiedzialność innych obrońców „krzyża”.

 

Wszystko to widziałem, i opisałem, już trzy lata temu. Piątego sierpnia 2010 relacjonowałem to na swoich blogach w artykule „Pseudo katoliccy obrońcy „krzyża””. Nie ufając doniesieniom medialnym postanowiłem wówczas porozmawiać szczerze z ludźmi broniącymi „krzyża” na Krakowskim Przedmieściu, ludźmi których media przedstawiały jako przedstawicieli katolicyzmu i nacjonalizmu.

 

Okazało się wówczas, że środowisko obrońców „krzyża” ma swoja hierarchie. Było grono uczestników, kilku liderów, i ktoś sterujący obrońcami z zaplecza. Niewątpliwym liderem obrońców był pan siedzący w centrum zgromadzenia. Rola lidera sprawiała, że by zirytowany gdy stojące wokół emerytki wchodziły mu w słowo. Pan nie będący stereotypem nobliwego emeryty, delikatnie mówiąc wyglądający jak osoba przez dziesięciolecia radośnie korzystająca z życia, odpowiadając na moje pytania wykazywał elokwencje i sprecyzowane poglądy. Bez problemu rozumiał moje pytania.

 

Po pierwsze chciałem się dowiedzieć od niego czego symbolem jest wzięty w obronę „krzyż”. „Krzyż” dla obrońców był przede wszystkim jest symbolem 96 ofiar (w tym działaczki pro aborcyjnej i antykatolickiej). Po drugie symbolem katastrofy. Po trzecie symbolem takich wartości jak wolność i równość. Po czwarte (przy czym hierarchia nie była przypadkowa) chrześcijaństwa rozumianego jako miłość i pojednanie. Sam „krzyż” nie jest był dla obrońców ważny, ważne było upamiętnienie ofiar, dla tego bez wahania „krzyż” mógłby być dla jego obrońców zastąpiony pomnikiem lub tablicą.

 

Obrońcy szczególnie domagali się się upamiętnienia prezydenta Kaczyńskiego. Gdy pytałem czy nie przeszkadza im poparcie prezydenta Kaczyńskiego dla Traktatu Lizbońskiego deklarowali, że Kaczyński był zmuszony do podpisu okolicznościami, a sam Traktat przyniósł Polsce ogromne dotacje z Unii Europejskiej – w rzeczywistości realnie więcej wpłacamy do UE niż z niej dostajemy.

 

Z racji tego, że intrygował mnie symbol „krzyż” wykorzystywany przez obrońców. Zadałem im klika pytań dotyczących zagadnień niezwykle ważnych dla katolików. Okazało się, że obrońcy są przeciw zakazowi zapłodnień in vitro, przeciw zakazowi aborcji. Takie deklaracje nie budziły protesty obrońców „krzyża” obwieszonych różańcami i krzyżami. Dopiero kiedy zapytałem się o stosunek obrońców do pani poseł Kluzik Rostkowskiej, która poparła ustawę zakazującą karania dzieci, jeden z młodszych obrońców się zdenerwował i kategorycznie zabronił mi zadawania pytań. Moi rozmówcy karnie zamilkli. Młodszy od emerytów obrońca zaczął krzyczeć, że jestem prowokatorem a sprawy krzyża nie wolno mieszać z in vitro. Obrońcy zadeklarowali, że pytania o aborcje i in vitro są sprzeczne z ich protestem. Udało mi się jeszcze dowiedzieć od emerytek uczestniczących w rozmowie, że nie są związane z żadnymi ruchami w kościele, ale za to były na pielgrzymkach do Medjugorie.

 

Wbrew propagandzie środowiska gazety wyborczej obrońcy okazywali się być zwolennikami integracji z Unią Europejską, zwolennikami aborcji i in vitro, osobami wykorzenionymi z katolicyzmu. Krzyże, modlitwy i różańce w ich rękach są tylko scenografią podkreślająca nastrój protestu. Obrońcy bez skrępowania deklarowali poglądy sprzeczne z katolicyzmem. Dekoracje religijna wykorzystywali instrumentalnie. I nie była to złośliwość, był to tylko wpływ kultury politycznej III RP, która katolicyzm sprowadziła tylko do dekoracji.

 

Przedstawiciele jednego z klubów tygodnika związanego z PIS deklarowali, że bronią miejsca, które jest symbolem pamięci o wydarzeniach. Wspominali też listę polskich prezydentów zabitych w zamachach (Narutowicza, Bieruta i Kaczyńskiego). Deklarowali chęć upamiętnienia wszystkich ofiar. Na pytania o aborcje i in vitro reagowali z niechęcią. Kłócili się między sobą kto i co może mówić. Jeden z młodszych obrońców zirytowany moimi pytaniami usiłował mnie pobić (niektórzy obrońcy wykazywali niezdrową agresje i pobudzenie, mieli przy tym problemy z werbalizacja swojej niechęci).

 

W czasie gdy przed pałacem prezydenckim trwała obrona „krzyża” wyruszała z Warszawy piesza pielgrzymka do Częstochowy. Szokująco kontrastująca z obrońcami. Od pielgrzymów biła jakaś jasność i żywotność, zdrowie i prawda. Od obrońców jakiś mrok, szaleństwo, zepsucie. Po latach, kolejny raz, okazało się, że moje odczucia były trafne.

 

Jan Bodakowski

tekst z 2010 roku http://jan.bodakowski.salon24.pl/215385,pseudo-katoliccy-obroncy-krzyza

Brzydki. Biedny. Niedoceniony. Nielubiany.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka