Jan Bodakowski Jan Bodakowski
1382
BLOG

Wywiad z Ewą Damaszek kandydatką partii KORWiN do sejmu z Katowic

Jan Bodakowski Jan Bodakowski Polityka Obserwuj notkę 0

Jan Bodakowski

Wywiad z Ewą Damaszek kandydatką partii KORWiN do sejmu z Katowic

 

Ewa Damaszek, prawnik i politolog, asesor komorniczy, w przyszłym roku zakłada rodzinę, kandydatka na posła na Sejm RP w katowickim okręgu wyborczym nr 31 z ramienia partii KORWiN

 

Jakie są korzenie Pani aktywności politycznej? Czy była to tradycja rodzina? Jak biegła dotychczasowa droga Pani działalności politycznej? Czy jest coś z czego jest Pani na tej drodze dumna, albo coś czego się wstydzi?

 

W mojej rodzinie nie mieliśmy tradycji w zakresie aktywności politycznej, poza jednym epizodem, w którym mój brat kandydował na radnego do Sejmiku Wojewódzkiego. Nie znaczy to jednak, że rodzina była apolityczna. Od najmłodszych lat przysłuchiwałam się ostrym dyskusjom przy spotkaniach rodzinnych, krytykującym nie tylko politykę partii rządzącej czy rozbudowaną biurokrację, ale przede wszystkim fragmentaryczny i jednostronny sposób nauczania historii w szkołach. Natomiast żałuję, że tak długo wahałam się z podjęciem decyzji o zaangażowaniu w życie publiczne. We wrześniu tego roku minęło już bowiem dziesięć lat, od czasu, w którym ukształtowały się moje wolnościowe poglądy.

 

Czy istnieje potrzeba zmiany ordynacji wyborczych w wyborach parlamentarnych i samorządowych? Jeżeli tak, to jaka powinna być nowa ordynacja? Proporcjonalna bez progów, taka jak teraz, z podziałem na okręgi, czy bez podziału na okręgi? Czy należy zmniejszyć ilość mandatów, a jeśli tak, to w jakim stopniu?

 

Już kilka lat temu Trybunał Konstytucyjny w Niemczech orzekł, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego próg wyborczy jest niekonstytucyjny, ponieważ zaburza ideę proporcjonalności. W naszej ustawie zasadniczej również mamy ustanowią taką zasadę, więc żeby mogła ona być w pełni realizowana, należy znieść próg wyborczy.

 

Natomiast w kwestii Senatu: co prawda Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że likwidacja Senatu oznacza oddanie władzy tym „głupkom” w Sejmie, jednakże oni są również w Senacie. Zatem izba ta jest tak samo (bez)użyteczna. W tej sytuacji należy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wielką grupę wyborców ma reprezentować pojedynczy poseł. Przykładowo w USA na ponad 300 mln obywateli przypada 435 reprezentantów. W kolebce eurosocjalizmu, czyli w Parlamencie Europejskim, mamy 751 eurodeputowanych, podczas gdy ludność Unii Europejskiej wynosi ponad 500 mln. Te przykłady potwierdzają, że mamy do czynienia z nadreprezentacją w polskim Sejmie. Dokładne ustalenie liczby posłów jest już kwestią techniczną, choć w mojej ocenie powinna ona być co najmniej dwukrotnie mniejsza niż obecnie.

 

Czy należy zachować obecny ustrój z dwu władzą wykonawczą, czy może wprowadzić ustrój prezydencki?

 

Odpowiedź na to pytanie należy zacząć od oceny realizacji zasady trójpodziału władzy, która w naszym państwie istnieje wyłącznie na papierze. Właściwie to wmawia nam się, że jest ona zagwarantowana w Konstytucji, która tymczasem uzależnia jedną władzę od drugiej. Sądy i Trybunały są określone wprost jako władza odrębna i niezależna od pozostałych, w przeciwieństwie do rządu, nad którym z mocy ustawy zasadniczej sprawuje kontrolę legislatywa. Wypaczeniem wspomnianej idei jest również metoda powoływania premiera. Jednak największą bolączką pozostaje praktyczny zakres władzy sprawowanej przez poszczególnych ministrów, którzy często poprzez swoje interpretacje i wytyczne wkraczają w zakres władzy ustawodawczej, co zresztą dotkliwie odczułam w ostatnich miesiącach w swojej pracy zawodowej. Scalenie dwuwładzy wykonawczej i odseparowanie jej od ustawodawczej pozwoliłoby na ograniczenie wspomnianych patologii.

 

Czy państwo powinno tak jak do tej pory ingerować we wszystkie dziedziny życia Polaków, czy może państwo powinno ograniczyć swoje kompetencje do kilku najważniejszych dziedzin? Jeżeli tak, jakie to powinny być dziedziny?

 

Tylko nadrzędna organizacja jest w stanie ochronić jednostkę przed inną jednostką, tak jak ochronić może podległą sobie jednorodną zbiorowość przed inną zorganizowaną zbiorowością. W pojedynkę nikt nie jest w stanie sam tego dokonać, tak jak nie jest w stanie obronić się przed Trynkiewiczem czy Państwem Islamskim. Od tego mamy państwo polskie i do tego powinno się ono ograniczać.

 

Czy rolą parlamentu powinno być tworzenie nowych przepisów czy likwidowanie szkodliwych dotychczas istniejących? Jakie przepisy dziś krępujące życie gospodarcze i aktywność obywateli należy zlikwidować?

 

Nie chodzi o to, żeby zlikwidować wszelkie regulacje prawne czy „tworzyć prawo na nowo”, bo to jest postulat godny lewicowej kandydatki pozbawionej elementarnej świadomości prawnej. Naszą misją jest walka z przepisami wypaczającymi wolny rynek, a nie z wszelkimi przepisami tego świata.

 

Weźmy przykład pierwszy z brzegu. Przy okazji tegorocznych wyborów parlamentarnych jak każdy kandydat musiałam udać się do fotografa. Od samego początku można było zauważyć pewną mechaniczność i zniechęcenie wykonywanymi czynnościami. Już po chwili rozmowy fotograf przyznała, że czuje się po prostu wypalona, bo jak dostanie z Urzędu Pracy stażystę, to nie dość, że musi opłacić mu szkolenie BHP i badania lekarskie, to jeszcze potrafi jej się spóźniać taki delikwent półtorej godziny do pracy. W odpowiedzi na te skargi w Urzędzie usłyszała, że widocznie kiepsko stażystę motywuje do pracy! A jak próbuje wyjść frontem do klienta i organizować różne sesje poza studiem, co na początku jej pracy 25 lat temu było nie do pomyślenia, to i tak nie ma szans z osobami zakładającymi działalność dzięki dotacjom, sprzedającym usługi po cenach dumpingowych, bo bez konieczności posiadania własnego studia, reklamujących je na portalach społecznościowych bez konieczności posiadania strony internetowej i zamykających działalność po wymaganej dwuletniej zabawie, po której zostaje dotowany aparat „na wypasie”. To nie jest normalne, że profesjonalista jest dobijany przez państwo, a amator jest opłacany za dobre chęci i posiadanie jakiegokolwiek hobby.

 

Czy wysokie podatki i liczne przepisy uniemożliwiają rozwój przedsiębiorczości a w konsekwencji odpowiadają za pauperyzacje Polaków i powszechne bezrobocie? Jeżeli tak to jak powinien się zmienić system podatkowy, wysokość i formy podatków?

 

Pierwsza część pytania jest tak skonstruowana, że należy odpowiedzieć: nie. Podatki i liczne przepisy nie uniemożliwiają całkowicie rozwoju przedsiębiorczości. Przedsiębiorców w Polsce przybywa, a nakładane na nich bariery nie są w stanie całkowicie zdusić tkwiącego w Polakach ducha przedsiębiorczości i kreatywności. Faktycznie mamy jednak wiele szkodliwych regulacji, które tę przedsiębiorczość hamują, zarówno o charakterze branżowym, jak i ogólnym. Do tych ostatnich zaliczyć można z powodzeniem przymus płacenia składek na ubezpieczenie społeczne, które po dwóch preferencyjnych latach prowadzenia działalności wynoszą ponad tysiąc złotych. W ten sposób dotkliwie ogranicza się zakres inwestycji mikroprzedsiębiorstw, dla których takie kwoty mają istotne znaczenie. Co więcej, w przypadku składki zdrowotnej dochodzi do takiego absurdu, w którym mając odrębne tytuły do ubezpieczenia zdrowotnego, np. z umowy o prace i własnej działalności, składkę zdrowotną odprowadza się pod przymusem z każdego tytułu, choć zakres dostępu do opieki zdrowotnej pozostaje niezmieniony. Na zakończenie wskażę jeszcze jedną bolączkę – brak neutralności podatków. Dobrym przykładem jest tutaj kwestia cydru, który zaczął zyskiwać na popularności po tym, jak ustawodawca obniżył wysokość akcyzy na ten produkt.

 

Czy państwo powinno objąć wszystkich Polaków prawem do świadczeń zdrowotnych finansowanych z budżetu? Jaki powinien być model lecznictwa? Czy świadczeniodawcy powinni być państwowi czy prywatni? Czy świadczenia powinny być finansowane z podatków czy przez samych pacjentów?

 

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że służba zdrowotna powinna być całkowicie prywatna. Wiadomo nie od dziś, że nawet wysokiej jakości usługi medyczne świadczone przez np. państwo kanadyjskie są bezużyteczne w sytuacjach wymagających szybkiej interwencji medycznej. Z tego powodu wielu obywateli tego państwa płaci wysokie składki zdrowotne w Kanadzie, a i tak jeździ się leczyć do Stanów Zjednoczonych. Aparat państwowy po prostu nie sprawdza się w tego typu zadaniach. Jako kompromisowe rozwiązanie nie wykluczam jednak ustanowienia form współfinansowania z publicznych pieniędzy pewnych usług prywatnego świadczeniodawcy w ramach walki z najbardziej uciążliwymi dziś dla państwa chorobami albo przynajmniej wydzielenie środków z budżetu państwa na badania diagnozujące te choroby.

 

Czy decyzja o objęciu wszystkich Polaków prawem do świadczeń zdrowotnych finansowanych z budżetu pozwoliłaby na likwidacje urzędów pracy, których dzisiejsza rola realnie ogranicza się do zapewnienia bezrobotnym prawa do bezpłatnych świadczeń lekarskich? Czy może jest to zły pomysł i funkcjonowanie urzędów pracy jest potrzebne dla obywateli?

 

Nie należy wiązać zasadności prowadzenia urzędów pracy od obowiązku pokrywania przez nich ubezpieczenia zdrowotnego na rzecz bezrobotnego, ponieważ to zadanie urzędu ma charakter akcesoryjny. Tym bardziej, że w chwili zastąpienia państwowej służby zdrowia prywatnymi podmiotami nie będzie miało to znaczenia. Jednakże martwi mnie fakt, że w Polskiej Republice Ludowej aktywizacją bezrobotnych zajmowała się komórka wydzielona w ramach urzędu gminnego, a dokładnie komórka organizacyjna w radzie narodowej nazywana bodajże wydziałem zatrudnienia. Dziś aparat państwowy pod pretekstem braku obowiązku zapewnienia przez niego powszechnego zatrudnienia (skąd pochodziło hasło „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”) rozwija swoje macki w sposób niekontrolowany przez zwykłych obywateli poprzez tworzenie nowych instytucji i budowanie im kolejnych biurowców. Niestety, ta płodność instytucjonalna odbywa się z cichym przyzwoleniem ludzi, zwłaszcza największych jej beneficjentów. Co prawda sama brałam udział w stażu, dzięki któremu odkryłam, która aplikacja mnie interesuje i znam osoby dotknięte bezrobociem, które niejednokrotnie dowiedziały się o swoim pracodawcy z tablicy ogłoszeń wiszącej właśnie w tym urzędzie. Tym niemniej, mogło się to z równym albo i większym powodzeniem odbyć z pomocą gminnego wydziału czy w ogóle prywatnej agencji pracy, z której korzystałam sześciokrotnie od 16 roku życia przy wakacyjnych wyjazdach do Holandii. Nie widzę więc sensu istnienia kolejnej wyodrębnionej w tym celu publicznej jednostki administracyjnej.

 

Czy państwo powinno utrzymywać biurokracje pomocy społecznej czy zlikwidować ją, i pozostawić ten zakres spraw samym obywatelom?

 

Pomoc społeczna demoralizuje oraz wychowuje w bierności i bezradności. Problem z przekroczeniem progu kolejnych formacji tworzonych przez JKM unaocznia nam, że pomoc społeczna nie tylko demoralizuje jej beneficjentów, ale również resztę społeczeństwa, która bez gwarancji ochrony państwa w sferze prywatnej nie widzi możliwości spokojnej egzystencji wokół osób zubożałych. Dała sobie wmówić, że człowiek jest z natury zły, a państwo jest dobrem, który neutralizuje to zło.

 

Bo przecież głodna jednostka nie opracuje planu jak znaleźć pracę żeby mieć na chleb, tylko zaplanuje sobie jak ten chleb ukraść! Myśl socjalistyczna to jakieś najwyższe stadium przepoczwarzenia teorii Hobbesa. Nie trzeba korzystać z pomocy społecznej, już samo jej prawne usankcjonowanie wobec aprobaty ogółu, doprowadza do nagminnych sytuacji, w których dłużnik czuje się usprawiedliwiony moralnie przy zaciąganiu kolejnych zobowiązań wiedząc, że już istniejących nie jest w stanie spłacać. Tłumaczy to niską emeryturą, która jest de facto wyższa od marnej pensji mojego ojca, a komornika w domu na oczy nie widziałam, bo moi rodzice, jako Ślązacy szanują czyjąś własność, więc jej nie pożyczają wiedząc, że nie będą mogli oddać. Dla mnie to jest zawoalowana forma kradzieży. Dlaczego jednak nie żyć na koszt prywatnych podmiotów gospodarczych, skoro nasz socjalistyczny ustrój pozwala żyć na koszt pozostałych jednostek?

 

Jak rozwiązać problem ubezpieczeń emerytalnych? Czy należy zaprzestać poboru składek by nie zaciągać nowych zobowiązań, i dotychczasowe zobowiązania spłać z budżetu, a decyzje o dobrowolnym prywatnym ubezpieczeniu pozostawić samym obywatelom?

 

Jestem zwolennikiem emerytury socjalnej. Ma się ona przejawiać w zapewnieniu minimum egzystencji na poziomie dzisiejszych zasiłków świadczonych z pomocy społecznej. Zmiana mentalności i postawy Polaków może być asumptem do całkowitego zlikwidowania państwowej emerytury, ale to proces długofalowy i jeszcze wiele wody w Wiśle musi upłynąć, aby mogło się to ziścić. Na tę chwilę trzeba ludziom uświadomić, że będą brać pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Tym, którzy się boją, że część nie zamierza się dostosować do nowych warunków, należy przypomnieć, że człowiek jest istotą rozumną i cieszy się nie tylko wolnością, ale i godnością. Państwo zabierając część dochodów na poczet przyszłej emerytury mówi nam, że ono wie lepiej, co dla nas dobre, a my jesteśmy za głupi (znowu pojawia się element zła), aby pojąć przyszłe konsekwencje swego działania. Mało tego, obciąża nas moralnie zakładaną głupotą innych. Czyli zabiera nam naszą własność zabierając składki, odbiera wolność odbierając możliwość wyboru sposobu sfinansowania swojej emerytury, a na koniec odziera z godności, twierdząc, że każdy jest za nas odpowiedzialny, bo sami jesteśmy z natury nieodpowiedzialni. To jest dopiero wynaturzenie funkcji państwa! Przypomnę, że powstało żeby chronić nas wobec naszej fizycznej słabości, a nie umysłowej...

 

Czy należy odebrać przywileje emerytalne wszystkim byłym pracownikom aparatu represji, władzy i propagandy reżimu komunistycznego?

 

Chciałoby się odpowiedzieć tak, ale z przyczyn pragmatycznych to nie będzie rozsądna odpowiedź. Bo niby w jaki sposób mielibyśmy wyodrębnić ostre kryteria pozwalające jednoznacznie zakwalifikować danego pracownika do tej grupy? Dziś jest na to za późno, to było zadanie dla rządzących Polską na początku lat dziewięćdziesiątych. Pewnie większość tych najgorliwiej wykonujących swoją misję pracowników, bo rozumiem, że to o nich mowa, zdążyła już opuścić ten świat.

 

Jak powinno wyglądać rozliczenie się z dziedzictwem reżimu komunistycznego?

 

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem polowania na czarownice, kiedy wszystkie już dawno się poprzebierały. Straciliśmy swoją niepowtarzalną szansę na rozliczenie się starym reżimem, przyjmując politykę grubej kreski. Nawet ostatnio przed dworcem usłyszałam z ust kloszarda, że Okrągły Stół to było kłamstwo unikatowe na skalę całej Europy. Kto się miał podzielić władzą, ten się podzielił, a komu miało się nic stać, temu się nic nie stało. Pan ten zakończył wywód stwierdzeniem, że Oni są w polityce do dziś na najwyższych szczeblach. Mogę się podpisać pod tą opinią obiema rękami, ale wyłapanie Ich jest już dziś nierealne, a przy tym niebezpieczne. Dlatego priorytetem dla naszej formacji powinno być uzdrawianie funkcjonowania państwa, a nie ludzi nim rządzących, bo jako jedyni wiemy, jak to zrobić.

 

Czy w jakiś sposób system edukacji powinien być zmieniony? Czy należało by zlikwidować MEN, kuratoria i państwowe programy nauczania?

 

Jak wspominałam, państwo winno być odpowiedzialne przede wszystkim za nasze bezpieczeństwo, reprezentację poza granicami czy za inne dziedziny związane bezpośrednio z funkcjonowaniem całej zbiorowości społecznej, jak infrastrukturę drogową i kolejową czy ochronę środowiska. Edukacja dotyczy bezpośrednio funkcjonowania jednostek, więc brak jest celowości jej upaństwowienia.

 

Czy Polska powinna pozostać członkiem Unii Europejskiej? Czy bilans polskiej obecności w UE był korzystny dla Polski? Czy fundusze europejskie zmodernizowały Polskę czy zostały zmarnowane na propagandę, niepotrzebne inwestycje i zadłużanie Polski?

 

Niewątpliwie w interesie Polski jest nieuczestniczenie w tym eurosocjalistycznym projekcie. Pozostaje pytanie jak to zrobić i kiedy, żeby sobie nie strzelić w stopę np. jakimiś obciążeniami za otrzymywane dotacje. Dobrą okazją byłaby też sprzyjająca atmosfera defetyzmu wśród opinii publicznej, jak chociażby związana z podważeniem legitymizmu organu UE do decydowania o kwestiach pozostających w sferze suwerenności każdego z państw członkowskich, jak w przypadku kwot uchodźców. Niestety nie ma takiej woli politycznej wśród wyborców, gdyż dali oni sobie wmówić, że muszą zrealizować daną inwestycję, do której przecież unia dopłaca 80%, mimo że nie stać ich nawet na 20 % kapitału własnego, nie mówiąc już nawet o bieżących kosztach utrzymania produktu finalnego. To tak, jakby Kowalski zachwalał Unię, bo namówiła go na zakup Mercedesa i sfinansowała mu go w 80% i nie dopuszczał do siebie świadomości, że był to zakup niecelowy i marnotrawczy, bo nie dość, że musiał zadłużyć się na uzyskanie pozostałych 20% kapitału, to teraz ledwo wiąże koniec z końcem przez wysokie koszty utrzymania samochodu. Jednakże największe zagrożenie upatruję w konsekwencjach niematerialnych. Otóż wiemy, że dotacje jako jedna z form interwencjonizmu wypaczają rynek. Zdajemy się jednak nie zauważać, jak wypaczają one również hierarchię wartości młodego człowieka. Z jednej strony wmawia mu się, że jest jednostką wyjątkową i wystarczy, że uwierzy w siebie i napisze biznesplan, a z pewnością zawojuje świat. Z drugiej strony wmawia się mu, że nie jest w stanie bez państwa zadbać o swoje prywatne życie, np. w zakresie elementarnych potrzeb takich jak środki na wypadek utraty zdrowia wraz z chorobą, sił witalnych wraz z wiekiem, pracy czy nawet wychowywania i nauczania własnych dzieci. A to wszystko pod płaszczykiem rozwoju przedsiębiorczości, którą się w ten sposób de facto niszczy. Żeby dobrze to zobrazować, wróćmy do historii mojej pani fotograf. Przyjęła na staż młodego człowieka z nadzieją, że przy niewielkich kosztach wyszkoli sobie przyszłego rzetelnego pracownika. Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem tego drugiego, bo zwabiony ogłoszeniami urzędu pracy, liczył on na łatwy zarobek. To tylko drobiazg w porównaniu z iluzją roztaczaną przez ten urząd przed młodymi ludźmi mającymi jakieś pojęcie o wybranej dziedzinie. Opiera się ona na wspomnianej wyjątkowości i źle rozumianym potencjale jednostki – beneficjenta dotacji. Ulegając jej, młody człowiek otrzymuje 20 tysięcy złotych zabranych wcześniej nam, żeby przez 2 lata mógł pobawić się w takiego fotografa czy nauczyciela, dobijając zaniżonymi cenami doświadczoną konkurencję. A potem najczęściej zamyka biznes, bo koniec okresu preferencyjnego ZUSu oznacza dla niego koniec opłacalności imprezy. W normalnych warunkach niezaburzonych tym chorym interwencjonizmem zaraz po szkole, zamiast do urzędu pracy po dotację na swój biznes-marzenie, poszedłby do pracodawcy po swą pracę-marzenie, bo dostrzegł u siebie predyspozycje do danego zawodu. A pracodawca, istniejący na rynku od dziesięcioleci profesjonalista, mógłby dzięki jego świeżym pomysłom powiększyć wachlarz świadczonych usług. I to jest realny rozwój przedsiębiorczości, nie pusty zapis na eurowniosku.

 

Jak usprawnić pracę sądownictwa?

 

W sądownictwie natrafiamy niejednokrotnie na przewlekłość postępowań z uwagi na braki kadrowe w stosunku do ilości spraw. Ilość spraw w referacie sędziego jest najczęściej nie do ogarnięcia dla niego. Na domiar tego brakuje kadry pomocniczej do sądów w postaci wykwalifikowanych asystentów, Obecnie część z nich jest zatrudniana przez agencje pracy tymczasowej, wobec czego nie mogą oni spędzić więcej niż 18 miesięcy w jednym sądzie. Co więcej, zarobki takich osób są tak niskie, że jak tylko nadarza się im okazja, żeby zmienić pracę, to z niej korzystają. Przy takiej rotacji trudno jest opanować wpływ spraw.

 

Czy powinno przywrócić się w Polsce karę śmierci za morderstwo? Czy kara śmierci powinna dotyczyć innych przestępstw np. pedofilii czy sprzedaży narkotyków nieletnim?

 

Wprowadzenie kary śmierci było pierwszym postulatem głoszonym przez JKM, dzięki któremu zainteresowałam się na poważnie jego programem. W 2005 roku jeszcze PiS wspominał o tej potrzebie, ale szybko można było wyczuć od tej formacji swąd kiełbasy wyborczej, a nie poważnej propozycji zmian. Kara ta jest filarem gwarancji sprawiedliwego prawa. Daleka jednak jestem od upatrywania w niej remedium na wszystkie poważne przestępstwa. Przykładowo nie widzę współmierności pomiędzy obcowaniem płciowym z nad wyraz rozwiniętą trzynastolatką a pozbawieniem sprawcy życia.

 

A może należałoby zalegalizować handel narkotykami?

 

Państwo nas nie ubezwłasnowalnia przy zakupie alkoholu i papierosów poprzez zakazywanie nam tego, to dlaczego miałoby to robić w zakresie nabywania marihuany? Przecież statystyki potwierdzają większą szkodliwość tych pierwszych, podczas gdy w naszym i wielu innych państwach na przekór logice penalizuje się handel narkotykami od heroiny po marihuanę medyczną.

 

Czy powinno się ograniczyć ustawowo dostęp nieletnich do pornografii?

 

Dla chcącego nie ma nic trudnego. Mimo że takie ograniczenia już istnieją i istniały, kiedy sama byłam nieletnia, gdybym wówczas chciała, mogłabym mieć dostęp do pornografii bez większych problemów już w podstawówce. To wychowanie przez rodziców powinno wpływać na krąg zainteresowań dziecka, a nie ustawa.

 

Czy należy zakazać wszelkich form aborcji?

 

Spór o aborcję dotyka problemu nie tylko etycznego, ale również normatywnego, gdyż art. 38 Konstytucji zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia. Tylko dla jednych życie człowieka ma swój początek w zygocie, a dla innych zaczyna się wraz z chwilą wykształcenia się mózgu, ewentualnie przyjścia na świat. Pomijając moją wiarę w Boga, gdyż osoba stawiająca przed dylematem poddania się tej operacji nie musi podzielać mojej wiary, uważam zabijanie płodu z powodu poczęcia go w wyniku gwałtu za bezprawne karanie dziecka nienarodzonego za nie swój czyn. W mojej ocenie aborcja powinna być zakazana.

 

Czy procedury in vitro powinny być zabronione, legalne, czy legalne i finansowane przez państwo?

 

Nie widzę powodu, aby zakazywać tej metody w każdej jej formie ani też powodu dla finansowania jej ze środków publicznych. Pewna anegdota opowiada o sukcesie państwa socjalistycznego, które wmówiło nam, że problemy prywatne są problemami społecznymi. Dostrzegam tu wyraźną analogię. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na pewien mit odwołujących się do leczniczych możliwości tej metody zapłodnienia. Nic bardziej błędnego. Osoby bezpłodne, które doczekały się swego potomstwa w tym procesie, pozostają bezpłodne po narodzeniu się dziecka. Jest to antidotum na bezdzietność, a nie bezpłodność. Nie przeszkadza to jednak w umożliwieniu w świetle prawa korzystania z tego sposobu zapłodnienia w warunkach poszanowania godności ludzkiej. Takie warunki będą spełnione, jeśli dopilnujemy, aby żadne embriony nie były niszczone na potrzeby przyspieszenia tej skomplikowanej procedury. Warto poświęcić trochę czasu i środków, żeby nie poświęcać paru istnień ludzkich.

 

Czy należy opodatkować prostytucje i zalegalizować stręczycielstwo? A może należy zakazać świadczenia prostytucji i karać usługobiorców?

 

Przede wszystkim nie widzę powodów do penalizowania prostytucji. Jest to najstarszy zawód świata i dopóki nie jest reklamowany ani nie jest w inny sposób widoczny w przestrzeni publicznej, co mogłoby w istocie szkodzić dobrym obyczajom, to nie powinien nikogo oburzać. Jeżeli kobieta chce oddać własne ciało do dyspozycji innej osoby w wiadomym celu i za to otrzymać od tej osoby wynagrodzenie, to trzeba jasno powiedzieć, że jej ciało nie jest własnością państwa, tylko jej samej. Podobnie pieniądze świadczeniobiorcy są jego własnością, dlatego może z nimi zrobić co zechce, dopóki nie narusza wolności i własności innych. Chcącemu nie dzieje się krzywda. Właśnie kwestia woli jest kluczowa również przy drugim zjawisku, jakim jest stręczycielstwo. Dopóki nakłanianie odbywa się w formie nieprzymuszonej agitacji skierowanej do indywidualnej jednostki, oferowania jakichś świadczeń, reklamowania swoich usług (wynajmu pomieszczeń, zapewnienia wyżywienia, ochrony osób itp.) na zasadach rynkowych, lecz nie w przestrzeni publicznej, to nie dopatruję się w tej działalności żadnych znamion czynu przestępczego. Wszakże sama ustawa zasadnicza stanowi, że nikogo nie wolno przymuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że przymuszanie i nakłanianie to dwie fundamentalnie różne rzeczy.

 

Czy należy wprowadzić zakaz propagowania zachowań szkodliwych dla zdrowia, homoseksualizmu, nikotynizmu czy hazardu?

 

Propagowanie szkodliwych zachowań a postępowanie w szkodliwy sposób to dwie różne kwestie. Pierwsza powinna być przedmiotem zainteresowania państwa, gdyż w sposób bezpośredni oddziałuje na życie publiczne, w przeciwieństwie do drugiej pozostającej w sferze prywatności, w którą państwo nie powinno wkraczać. W trosce o obyczajowość i porządek publiczny nie należy natomiast popadać w skrajności, dlatego zalecany jest umiar. Brak jest możliwości wprowadzenia gotowych, uniwersalnych rozwiązań, które można by z powodzeniem stosować powszechnie bez wdawania się w uciążliwe spory prawne. Dlatego tak ważna jest rola samorządu, który najlepiej zna potrzeby i wrażliwość lokalnej społeczności.

 

Czy lichwa powinna być zakazana?

 

Lichwa obecnie jest już znacznie ograniczona tzw. ustawą antylichwiarską z 2005 r. Pewnie z tego powodu banki często kompensują sobie mniejsze dochody z udzielanych kredytów wysokimi bądź licznymi kosztami ukrytymi w ubezpieczeniach i opłatach. Nie widzę jednak konieczności ponownej ingerencji ustawodawcy, tak jak nie rozumiem takich roszczeń osób, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich. Na tym polegało ryzyko tego kredytu, że kurs walutowy mógł się w każdej chwili zmienić i ci ludzie, biorąc kredyt, byli tego świadomi. To nie udzielanie takich kredytów w sposób jawny przez banki było niemoralne. To kłamstwo brania na siebie odpowiedzialności za ryzyko walutowe po stronie kredytobiorcy było nieetyczne. A że wszystko działo się z namaszczeniem niektórych ekonomistów-szarlatanów, takich jak Ryszard Petru, pośrednio zachęcających do zapożyczania się, to inna sprawa. W końcu w tym kraju nigdy nie wyciągnięto odpowiedzialności za czyny elity politycznej, to co dopiero za słowa….

 

Czy państwo powinno z budżetu finansować edukację historyczną obywateli?

 

Państwo nie powinno finansować jakiejkolwiek edukacji, więc również i historycznej. Obawy dotyczące obniżenia poziomu nauczania przy wprowadzeniu takiego rozwiązania świadczą jedynie o braku świadomości specyfiki problemu. Tak się „dziwnie” składa, że najlepsze wyższe uczelnie na świecie są prywatne. „Dziwnym przypadkiem” kiedy chcemy uzyskać potwierdzenie na papierze naszych umiejętności językowych, to nie udajemy się na egzamin państwowy przeprowadzany przez publiczną placówkę, tylko na egzamin w prywatnej placówce, po złożeniu którego otrzymamy odpowiedni certyfikat. Edukacja historyczna zapewniana przez państwo nacechowana jest w dodatku ogromnym ładunkiem propagandowym, który nie tylko wypacza ocenę pewnych faktów historycznych, ale również stępia zdolność i chęć do samodzielnej refleksji nad omawianą rzeczywistością.

 

Czy należy zlikwidować publiczne media i zaprzestać poboru abonamentu?

 

Publiczne media już dawno przestały spełniać swoją statutową misję, a odnoszę wrażenie, że z większym powodzeniem robiły to w czasach PRL. Emitowały wtedy spektakle teatru telewizji, bajki dla dzieci, które rozwijały, a przynajmniej nie ogłupiały małych widzów, czy nawet programy satyryczne zawierające niekiedy satyrę na ówczesne problemy wywołane ustrojem, jak chociażby program „Dobranoc dla dorosłych”. Dziś trudno sobie wyobrazić, żeby publiczna stacja telewizyjna wyemitowała program, w którym przemycane byłyby treści krytykujące problemy wynikające z takiej, a nie innej polityki rządu. Karygodne jest też to, że kierownictwo tych stacji pochodzi z nadania politycznego. Abstrahując już od aktualnej kondycji publicznych mediów i porzucenia misji krzewienia kultury, należy stwierdzić, że utrzymywanie publicznych mediów jest bezcelowe. Natomiast opłata abonamentowa jest niczym innym jak zawoalowaną formą podatku majątkowego od posiadanego odbiornika i dlatego powinna zostać zlikwidowana.

 

Czy ubój rytualny i inne okrutne praktyki religijne powinny być zakazane?

 

Generalnie zwierzęta, poza wyjątkami zapisanymi w ustawie o ochronie zwierząt, podlegają reżimowi prawa rzeczowego. Z tego powodu i ze swej istoty ich odczucia nie powinny być personifikowane i nie powinno nikogo dziwić, że uśmiercanie zwierząt jest nieuchronną koniecznością odżywiania się ludzi. Wolność wyznania podlega również ochronie prawnej, zagwarantowanej w Konstytucji. W tym wypadku w zestawieniu z ochroną zwierząt wolność wyznania jest prawem nadrzędnym. Dlaczego zastrzegam, że w tym wypadku? Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie klauzuli porządku publicznego. Chroni ona własny porządek prawny przed ingerencją obcych rozwiązań prawnych (w naszym przypadku obyczajowych), jeśli ich skutków nie da się pogodzić z elementarnym poczuciem prawnym. Czyli musimy zastanowić się, czy dana niezbyt przyjemna dla zwierzęcia praktyka godzi w elementarne poczucie prawne. W tym celu odwołać się należy do zapisów kodeksu cywilnego, który pozwala korzystać ze swych praw o tyle, o ile nie jest to sprzeczne z przeznaczeniem tego prawa. Tak więc na początku ustaliliśmy, że przeznaczeniem posiadania krowy jest jej zabicie w celu zjedzenia. Rytualny ubój nie służy znęcaniu się nad zwierzęciem, ale jego przygotowaniu do spożycia. Z tej przyczyny jest zgodne z elementarnym poczuciem korzystania z prawa własności w naszym państwie i jako takie winno być dozwolone.

 

Czy Polska powinna wspierać na forum międzynarodowym interesy społeczności żydowskiej, Izraela i imperialną politykę USA? Z jakimi krajami Polska powinna współpracować na forum międzynarodowym? Czy Rosja jest zagrożeniem dla Polski?

 

Polska, jak każdy normalny kraj, powinna przede wszystkim dbać o własne interesy, a w dalszej kolejności wspierać na arenie międzynarodowej te państwa, których dobro jest zbieżne z jej interesami. Obecna sytuacja międzynarodowa wskazuje jednoznacznie, że działania USA są wymierzone przeciwko Rosji i Chinom, a przy okazji również przeciw Europie. Najpierw USA dozbrajały Afgańczyków w walce z Rosją, czego konsekwencją było utworzenie skrajnego ruchu islamskiego przez tychże właśnie dozbrojonych talibów. Działalność ruch ten zaczął w 1994 r., lecz praktycznie do dziś Amerykanom nie udało się go spacyfikować, a kraj jest pogrążony w chaosie. Następnie zapadła decyzja o ataku na Irak, który zupełnie przypadkowo był sprzymierzeńcem Rosji. W Iraku do dnia dzisiejszego, mimo formalnego zakończenia misji, nie udało się zaprowadzić całkowitej stabilizacji. Potem przyszedł czas na arabską wiosnę w Egipcie i w Libii, której przywódca umiarkowanie sprzyjał Rosji i Chinom, ale przede wszystkim był zbyt niezależny od Waszyngtonu. Po dziś dzień Libia pogrążona jest w chaosie, a egipska dyktatura wojskowa z trudem utrzymuje względny porządek w kraju. Obecnie mamy następny wojenny produkt eksportowy Ameryki na kraje arabskie w postaci Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Nie muszę chyba tłumaczyć, komu sprzyjał syryjski prezydent, a dla kogo był niewygodny. Pomińmy motywy gospodarcze, jakimi mogły się kierować Stany Zjednoczone. Skupmy się na konsekwencjach odczuwanych przez nas. Mam tu na myśli nie tylko Polskę, ale i jej europejskich sąsiadów, gdyż nasze położenie jest takie samo. Efekt jest taki, że Europa boryka się z ludzką plagą nielegalnych i gotowych na wszystko imigrantów, jest osłabiona gospodarczo, tak, jak jest osłabiona jej waluta i zamiast współpracować ze swoim naturalnym sprzymierzeńcem, jakim dla naszego kontynentu w obecnym układzie geopolitycznym jest Rosja, robi wszystko, żeby ją oczernić i jej zaszkodzić. Przypadek? Nie, celowe działanie Ameryki, wszakże wiadomo już od czasów rzymskich, że ten uczynił, komu korzyść to przyniosło.

 

Jak powinno się oceniać PiS, decyzje Lecha Kaczyńskiego o sfinansowaniu przez polskich podatników Muzeum Historii Żydów Polskich, podpisanie przez prezydenta Kaczyńskiego Traktatu Lizbońskiego, popieranie przez PiS integracji z Unią Europejską?

 

Po PiSie jako jednym z bandy czworga niewiele się można spodziewać. Pokrzykują o suwerenności państwa jak są w opozycji, a jak sterują rządem, to bez zająknięcia podpisują Traktat Lizboński zakładający niekorzystne zapisy dla swego kraju, co odczuliśmy dotkliwie choćby przy głosowaniu za zatwierdzeniem kwot uchodźców. Będąc w opozycji, deklarują wielkopańsko chęć przeprowadzenia referendum w sprawie sześciolatków, ale takiej potrzeby nie widzieli jako rządzący, kiedy decydowali o losach kraju w UE, podpisując wspomniany Traktat. Biją pokłony na każde słowo o powstaniu warszawskim, podczas gdy na budowę jego muzeum przeznaczono 5 razy mniej niż na budowę Muzeum Historii Żydów w Polsce, a należy pamiętać, że muzeum wiele zawdzięcza Lechowi Kaczyńskiemu. Nie żebym była apologetą tego bezsensowego powstania, ale konfrontowanie słów z czynami mówi samo za siebie. Najbardziej godne ubolewania są jednak ich zapędy interwencjonistyczne. Oczywiście wszelkie zakusy lewicowe są pięknie zasłaniane jak nie sztandarami solidarności i "Solidarności", to z kolei chrześcijańskiego miłosierdzia. A tu o stary dobry socjal chodzi, a nie o gruntowną naprawę państwa. Idąc za radą Konfucjusza. naprawę państwa zacznijmy od naprawy pojęć.

 

Jak powinno się oceniać takie partie jak KORWiN, KNP, Ruch Narodowy?

 

Jedyna partia podchodząca kompleksowo do aktualnych problemów naszego państwa to partia KORWiN. Pozostałe ugrupowania prawicowe zajmują się fragmentarycznie zagadnieniami ujętymi w naszym programie. Tylko partia KORWiN stanowi realną gwarancję przywrócenia normalności w naszym kraju.

 

Jakie inne kwestie są dla Polski i Polaków ważne?

 

Przed wyborami Polacy stoją przed jednym, poważnym wyzwaniem. Jest nim wiara w wartość swojego głosu, nie tylko tego oddanego przy urnie, ale również wewnętrznego głosu rozsądku. Ostatnie wydarzenia jak nigdy wcześniej obnażyły krótkowzroczność naszych polityków i przypomniały trafność uwag wypowiedzianych już wiele lat temu przez JKM. Dziś siła głosu oddanego na partię KORWiN jest największa od lat. Dlatego pamiętajmy, że głos zmarnowany, to głos oddany na coś, z czym się nie zgadzamy. Nie wybierajmy więc mniejszego zła, wybierzmy Wolność, Własność i Sprawiedliwość, które znajdziemy tylko na liście nr 4.

 

zdjęcie kandydatki

Wywiad z Ewą Damaszek kandydatką partii KORWiN do sejmu z Katowic

 

Wywiad przeprowadził Jan Bodakowski

 

Brzydki. Biedny. Niedoceniony. Nielubiany.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka