Premier zbliża się do granicy. Po jej przekroczeniu może stracić wiarygodność nawet u części swoich zwolenników. Powrót do koalicji z ludźmi „o marnej reputacji” może być już tą żabą, przy połykaniu której zacznie się dławić.
Wczoraj rozmawiałem z jednym dość znanym posłem PiS. Był w wisielczym nastroju i przyznał, że jest sfrustrowany tą sytuacją. Opowiadał o rozmowach z ludźmi ze swojego otoczenia, z działaczami pisowskimi. Wszyscy mieli podobne odczucia.
Partia Kaczyńskiego jest dziś na równi pochyłej. Jeśli wejdzie w ponowną koalicję, owszem, porządzi jeszcze kilka miesięcy. Ale Lepper nie zmienił się i nie zmieni. Przy najbliższej okazji wykona kolejną woltę. Rząd i tak nie będzie pracować jak sprawna maszyna. Wybuchać będą kolejne awantury. Kaczyński będzie musiał wykonywać kolejne wygibasy i tłumaczyć, że robi to wszystko po to, żeby wykorzystać szansę i oczyścić Polskę.
Zamiast czyszczenia będzie nieustanna zadyma i wiarygodność PiS będzie topnieć jak śnieg w słoneczne południe. Jak skończył AWS pamiętamy. Podobna droga grozi dziś partii rządzącej.
Moim zdaniem scenariusze są dwa.
Wersja A: PiS w tym tygodniu podejmie męską decyzję i powie: trudno, próbowaliśmy, nie udało się, poddajemy się osądowi wyborców, rozwiązujemy parlament. Kaczyński pokazuje, że jest twardy i że widzi dobrze granice (uczciwości i śmieszności) , których przekraczać nie można. PiS przegrywa wybory, ale zachowuje jakieś 20 procent i perspektywy na przyszłość.
Wersja B: Kaczyński brnie w koalicję z Lepperem i Giertychem, rząd rzęzi a nie rządzi, krytyka spada na PiS już ze wszystkich stron. Degrengolada w partii. Do wyborów dochodzi wcześniej czy później. PiS przegrywa i dostaje 10 procent.
Ciekaw jestem, czy Jarosław Kaczyński dostrzega granice, do których się zbliżył.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka