Największe dotychczas fake newsy, które najbardziej zaszkodziły Polsce i partii rządzącej jednocześnie należą do Andrzeja Stankiewicza, dziennikarza Onetu. Urasta on do rangi twórcy najbardziej szkodliwych fake newsów wśród polskich dziennikarzy.
Pierwszy dotyczył rzekomego planowania spotkania Trumpa z Wałęsą. Wydźwięk fake newsa był taki, że oto Trump przyjeżdża do Polski jak papież i dawni politycy zachodni do komunistycznego reżimu. Przyjeżdżają, bo muszą, ale żeby wyrazić swoje obrzydzenie do rządu spotykali się jednocześnie z Wałęsą.
Drugi fake news dotyczył rzekomych sankcji USA przeciwko władzom Polski -- znowu nie przeciwko Polsce, ale przeciwko rządzącym. Jednak wydźwięk tego fake newsa na Zachodzie szkodzi po prostu wizerunkowi Polski. Co więcej podobieństwa obu fake newsów są zastanawiające,
Pytanie, czy pan Stankiewicz, który chodzi nawet do reżimowej TVP Info, i udaje tam niezależnego i centrowego dziennikarza (a dzięki temu jego fake newsy mają znacznie większą siłę rażenia niż kłamstwa Lisa), robi to świadomie, w ramach jakichś zleceń, czy też ma taki niefart, że jacyś agenci wykorzystują go jako pożytecznego idiotę? (Nie pisałbym tak otwartym tekstem, gdyby się jednocześnie nie zapierał, że robi dobrze Polsce, zamiast po prostu przyznać, że dał się już drugi raz wpuścić).
Pan Stankiewicz ma jeszcze przed sobą swój trzeci raz. Bo jak mawiają, do trzech razy sztuka. Jeśli zdarzy mu się wypuścić kolejnego fake newsa, który będzie wałkowany przez kilka dni, szkodząc rządowi, i szkodząc wizerunkowi Polski, i jeśli będzie dotyczył stosunków polsko-amerykańskich, to sprawa już będzie jasna. Do trzech razy sztuka.
