Ja wiem Ja wiem
120
BLOG

Polityka to gra wielopoziomowa pełna ustawek

Ja wiem Ja wiem Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Gdy graczy jest wielu, nie wygrywa najsilniejszy, tylko ten, który ma słabszych wrogów, niż sojuszników. Nasz najsilniejszy sojusznik może mieć słabszy układ sojuszniczy lub silniejszy układ wrogi, więc mimo większej własnej siły może być na gorszej pozycji. Ponieważ nikt nie chce zbyt tanio oddać swego głosu na zwycięzcę, a potencjalny przegrany szybko rewiduje swoją politykę, by oddalić porażkę, do końca trwają negocjacje i przetasowania, więc nie ma stałego lidera i pokonanego, a jedynie bywa się nimi przez chwilę, podczas pojedynczych starć, czasem tylko teoretycznie, a nawet na niby.

Aby wygrać nie będąc faworytem, czyli nie mając naturalnych przewag, trzeba po prostu wszystkich umiejętnie oszukać. Zgrywanie ofiary potrafi zachęcić innych wrogów naszego wroga, by nas okazjonalnie za darmo wspierali. Udawanie słabego i z wieloma silnymi skłóconego pozwala nie zwracać na siebie uwagi w walce o tron. Jeśli jednak porozumienia są silne, zarazem dobrze ukryte przed innymi, także innymi sojusznikami, sprawna realizacja ich może nagle z kopciuszka zamienić nas w lidera. Oczywiście na chwilę, bo wszyscy szybko się zorientują, że pomagają już nie wrogowi swojego wroga, ale bezpośredniemu rywalowi do tronu, więc się od nas odwrócą. Ciągle zatem musi być wrażenie, że się jest słabym, nawet jeśli wszystko się wygrywa. Ciągle trzeba udawać, że ma się silnych wrogów, nawet jeśli oni wszyscy to ukryci sojusznicy. Tylko hegemon taki jak USA może pozwolić sobie na jawne liderowanie.

Polska ostatnio ciągle z kimś zawzięcie walczy. Robi to w dodatku z dotychczasowymi sojusznikami. Czy to jest tylko rozpychanie się wśród swoich o lepsze miejsce, czy może jednak ustawka stwarzająca wrażenie posiadania wielu wrogów, czyli bycia nie groźnym dla ambitnych? Jeśli nikt nie będzie Polski brał na poważnie, jako rywala, a liczne awantury okażą się głównie ustawkami lub zwycięskimi bojami, może dojść do zaskoczenia takiego, jak za Hitlera i Stalina. Dwa biedne kraje, a prawie zdobyły władzę nad światem, z czego ten biedniejszy bardzo długo rywalizował o dominację z ówczesnym hegemonem, zanim przegrał.

Sugeruję, że niektóre konflikty są na niby, szczególnie te, na których obie strony wygrywają. PiS ciągle notuje coraz większe poparcie, więc wewnętrznie na nich wygrywa. Polska jest zauważana, jako ambitny osamotniony kraj, który może warto wesprzeć przeciwko któremuś zbyt silnemu wspólnemu rywalowi. Rosja, Niemcy, EU, Żydzi, czyż nie oni oficjalnie rządzą, czyli są głównymi rywalami dla innych ambitnych? Już nawet dochodzi do małych kłótni z USA i Chinami. Dojdzie do absurdu i każdy będzie po cichu wspierał Polskę w jej walce, a sam udawał z nią skonfliktowanego?


Ja wiem
O mnie Ja wiem

Piszę tylko, co wiem lub się domyślam. Więcej można przeczytać w książce "Wielki Bum... cyk, cyk - dialogi Geda" zainspirowanej obecnycnymi wydarzeniami na świecie. https://drive.google.com/file/d/1ohAGz8iWa0_i1NfWcQSBxobp2fLbOy8H/view?usp=sharing

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka