Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1836
BLOG

Sprawa trzeciego samolotu - ponownie.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

 Jeszcze raz wracam do sprawy listy pasażerów tragicznego lotu do Smoleńska. Ta sprawa nie daje mi spokoju. Wiem, za sprawą różnych faktów, że jesteśmy okłamywani co do prawdziwego przebiegu zdarzeń tego tragicznego ranka. Jednym z takich kłamstw jest sprawa okoliczności wylotu samolotów z Okęcia. Ile ich było? Kogo transportowały? Jakie było rozmieszczenie delegacji? Zagłębienie się w te sprawy przynosi  same wątpliwości. Widać, że nie mówi się na ten temat prawdy. Najbardziej oczywistym dowodem tych matactw jest sprawa listy pasażerów JAKa pilotowanego przez Wosztyla. Zajmowałem się tą sprawą już wcześniej. /link/ Dzisiaj dołożę jeszcze kilka uwag na ten temat. Podkreślę przy okazji jednak to, że Zespół Sejmowy, badający  sprawę okoliczności katastrofy – zajmuje się wyłącznie analizowaniem rosyjskich fałszywek – a nigdy nie zajął się wyjaśnieniem sprawy „Okęcia”.

Wg zeznań por. Wosztyla złożonych w prokuraturze (za rebelya.pl) 10 kwietnia przewoził on 14 pasażerów. Podobnie – dodatkowo zeznał – jak 7 kwietnia, gdy do Smoleńska poleciał premier Tusk ze swoją delegacją. Wówczas też por. Wosztyl pilotował JAKa – i też wg niego przewoził 14 pasażerów.

Starałem się zweryfikować te zeznania, skonfrontować je z jakimiś przekazami na ten temat. I – pierwsza sprawa – Wosztyl mówił prawdę co do 7 kwietnia. Taką informację znalazłem na blogu, który zajmował się odtworzeniem list pasażerów samolotów, które poleciały 7 kwietnia do Smoleńska: link  - nas interesuje teraz lista pasażerów JAK – i tak ona miała wówczas wyglądać>>>>>>

Pozostałe samoloty: Jak-40: Polsko - rosyjska Grupa ds. Trudnych (14 osób)

m.in. prof. Andrzej Paczkowski - członek Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych

Czyli por. Wosztyl nie pomylił się zeznając w prokuraturze. 7 kwietnia przewoził 14 osób. I twierdził, że tyle samo miał na pokładzie samolotu 10 kwietnia. To wobec tego wygląda na wiarygodną informację. Jaki zresztą miałby powód by kłamać w tak oczywistej sprawie? Przyjrzyjmy się więc jakie osoby miały lecieć do Smoleńska 10 kwietnia Jakiem pilotowanym przez por. Wosztyla. W książce „Zbrodnia Smoleńska. Anatomia zamachu”  opracowanej przez Zespół Niezależnych Ekspertów – jest taka informacja na ten temat:

„Lista pasażerów, którzy (na pokładzie lotu 031) do Smoleńska dolecieli

składała się z 15 nazwisk. Byli to dziennikarze:[…] oraz załoga Jaka-40 w składzie por. Artur Wosztyl, por. Rafał Kowaleczko,chor. Remigiusz Muś i pani Aneta Żulińska wystartowała z przyczyn technicznych z półgodzinnym opóźnieniem.”

W tekście widać pewien błąd – podano, że łącznie wyleciało 15 osób – ale zaprezentowano tylko 14 nazwisk. W jednej z poprzednich notek, w której analizowałem ten temat, podałem inną listę – ale pełniejszą,  składającą się rzeczywiście z 15 nazwisk. Tyle, że to niezbyt „oficjalna” lista, a odtworzona w wyniku blogerskiego „śledztwa”. Ale jest jeszcze inna lista – lista oficjalna, z wydrukowanego programu uroczystości w Katyniu. Oto ona:

1.     Agnieszka Kołacz-Sarnowska – biuro prasowe Kanc. Prez. RP

2.   Jerzy Kubrak – Fakt

3.   Jacek Turczyk – PAP

4.   Wojciech Cegielski - Polskie Radio IAR

5.    Jakub Berent – radio ESKA, WaWa

6.   Agnieszka Lichnerowicz  - radio Tok FM

7.    Danuta Woźnicka – Radio Zet

8.   Paweł Świąder – RMF FM

9.   Paweł Żukowicz – TV Trwam

10.Jan Mróz – TVN24

 11.Piotr Ferenc – Gazeta Polska

 12.Marcin Wojciechowski – Gazeta Wyborcza

 13.Krzysztof Strzępka – PAP

 14.Paweł Wudarczyk – Polsat News

 15.Joanna Bichniewicz-Lichocka TVP

 16.Marek Pyza – Wiadomości TVP

Czyli – miało być 16 pasażerów do Smoleńska. To chyba więcej niż 14-tu, których zabrał JAK por. Wosztyla? Ale to dopiero początek dziwnych rzeczy z tą sprawą. Zdumienie budzi fakt, że 10 kwietnia do Smoleńska miał jeszcze polecieć dziennikarz-Japończyk. Też na pokładzie JAKa z dziennikarzami. Oto co na ten temat mówiła rzecznik prok. prowadzącej śledztwo w sprawie wątku organizacyjnego lotów do Smoleńska - Pani Renata Mazur:  tłumacząc opóźnienie śledztwa /tutaj  link /:

Przypomniała, że śledztwo dotyczyło także m.in. organizacji lotu Jaka-40 z dziennikarzami mającymi obsługiwać wizytę. - W Jaku-40 był na przykład japoński dziennikarz, on zadeklarował język angielski i w tym języku doręczono mu decyzję - dodała prokurator.

A to jeszcze nie koniec zadziwiających informacji: w hiszpańskim dzienniku El Mundo już 11 kwietnia 2010 r. ukazał się artykuł Rosalii Sanchez  link w którym m. innymi napisała:

„Dziennikarz Jan Pospieszalski, z polskiej telewizji publicznej, jest kolejnym, który uratował swoje życie przez przypadek losu. W ciągu ostatnich godzin piątku, skład oficjalnej delegacji, która była przygotowywana do podróży do Smoleńska, aby uczestniczyć w uroczystości upamiętnienia zbrodni katyńskiej, zaczyna szybko się powiększać, więc organizatorzy szybko podstawili drugi samolot, do którego udali się urzędnicy niższego szczebla i dziennikarze, którzy normalnie latają z prezydentem. Jednym z nich był Jan Pospieszalski, który opowiedział o tym jak drugi podstawiony samolot nie mógł wystartować a "planowano nasze lądowanie tak, że mamy tylko 15 minut różnicy do lądowania tego pierwszego(z prezydentem - przyp. mój) i o tym jak już siedział w fotelu, rozłożył gazetę, którą chciał przeczytać podczas lotu i jak dopiero zaczął czytać, kiedy kapitan poinformował nas, że mamy się przesiąść do zastępczego samolotu z powodu awarii. Mieliśmy problem techniczny z samolotem i nie mogliśmy wystartować” ”  /tłumaczenie z bloga 35STAN/

 Czyli mamy kolejną osobę, która miała lecieć Jakiem. Trzeba jednocześnie dodać, że red. Jan Pospieszalski różnie relacjonował sposób, w jaki miał dostać się do Smoleńska. Tyle, że ta jego inna wersja pochodzi z okresu znacznie późniejszego. Gdy widać było, że jest problem z pomieszczeniem tych wszystkich osób w jednym samolocie typu JAK. Nic nie sugeruję na siłę – tylko tak dla porządku to stwierdzam. Podkreślę jednak, że relacja w El Mundo pochodzi z dnia 11 kwietnia, dzień po katastrofie. Tzn. gdy jeszcze nie było jednoznacznie sformułowanej przyczyny katastrofy i gdy inne osoby także mówiły o faktach stojących w sprzeczności z rodzącą się dopiero oficjalną wersją zdarzeń. Np. ambasador Jerzy Bahr, inne osoby – nawiążę do tego dalej. Zastanawia jeszcze jedna sprawa w tym artykule w El Mundo. Konkretnie ten passus: organizatorzy szybko podstawili drugi samolot, do którego udali się urzędnicy niższego szczebla i dziennikarze, którzy normalnie latają z prezydentem.  

 Jest tutaj bowiem mowa o tym, że  drugim samolotem – a więc JAKiem mieli lecieć także „urzędnicy niższego szczebla”. A przecież żadnych urzędników na dotychczas znanych wersjach listy pasażerów JAKa nie było. Już obecność Pani Kołacz (kwalifikuje się jako „urzędniczka” – ale tutaj użyto przecież liczby mnogiej)  na liście pasażerów powoduje, że  nie mogli się oni wszyscy pomieścić w jednym JAKu. Wosztyl zeznał przecież – transportowałem 14 pasażerów.   Pojawienie się informacji, że jeszcze inne osoby (Pospieszalski, dziennikarz-Japończyk) poleciały wówczas do Smoleńska – i wróciły – wywraca całą sprawę do góry nogami. I kolejna zdumiewająca relacja: jeden z dziennikarzy – Paweł Wudarczyk – tak relacjonował (około godz 10:38 w Polsat News, a więc w 2 godziny po katastrofie) z okolic lotniska na żywo:

"Bo tu już jest delegacja, która przyleciała innym samolotem".

Walorem tej relacji – podobnie jak artykułu w El Mundo czy rozmowy telefonicznej Jerzego Bahra – jest jej czas pojawienia się w TV– bezpośrednio po zdarzeniu, gdy jeszcze nie dopasowywano informacji do oficjalnej wersji przebiegu zdarzeń. Redaktor Wudarczyk nie mówił o pasażerach Jaka, ponieważ właśnie on przyleciał tym samolotem. Mówił o jakichś „członkach oficjalnej delegacji”. Sposób w jaki to relacjonuje nie może pozostawiać żadnych wątpliwości. Była druga oficjalna delegacja, był trzeci samolot – inny niż Tupolew – i inny niż JAK por. Wosztyla. To niezbicie, jasno i zupełnie jednoznacznie wynika z jego relacji. W tej samej relacji spikerka Polsat News podaje informację o 132 ofiarach katastrofy.

Co z powyższych faktów wynika? Do czego to wszystko zmierza? Już tylko te informacje, zeznanie por. Wosztyla, te opublikowane listy pasażerów – przesądzają, moim zdaniem o tym,   że 10 kwietnia były więcej niż dwa samoloty. Podobnie jak 7 kwietnia – tam poleciała jeszcze CASA. Także pierwsze informacje 10 kwietnia mówiły o tym, że ogólna liczba pasażerów miała wynosić 132 osoby. Taką informację podawały początkowo rosyjskie media, także Polsat News. A przecież wg późniejszych oficjalnych danych polecieć miało tylko 114 osób (96 w Tupolewie i 18 w JAKu włączając załogi samolotów). Czyli – brakowało by 18 pasażerów. A taką ilość osób miałby na pokładzie np. drugi JAK – 14 pasażerów i 4 członków załogi. I ten samolot musiał wrócić. Bo inaczej – jak polecieli by do Smoleńska ci wszyscy, o których wiadomo że w Smoleńsku byli – a którzy nie mogli się zmieścić w JAKu Wosztyla? A nie mogli być w Tupolewie - bo przecież wrócili? Ponadto dowiadujemy się, że w Smoleńsku była jakaś inna delegacja oficjalna, która dotarła tam jakimś samolotem. Innym niż JAK Wosztyla. Ponownie wkleję link do tej relacji tutaj - zachęcam do obejrzenia- póki jeszcze jest.

Zestawienie tych wszystkich faktów -  informacji na temat list pasażerów JAKa, faktu podanego przez red. Wudarczyka o „innej oficjalnej delegacji” -  udowadnia niezbicie jedno – od początku nasze władze ukrywają prawdę o wydarzeniach tamtego ranka. Kłamią w każdej sprawie tych okoliczności dotyczących. Ale, jak wynika to z powyższego tekstu – dają się na tych kłamstwach złapać za rękę.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka