Po kilku tygodniach przerwy wracam do sprawy 10 kwietnia. Widać gołym okiem, że nikt nas, blogerów, w dążeniu do prawdy nie wyręczy. Uważam, że sprawa fałszywości oficjalnej wersji została udowodniona. Zajmowanie się tym nie ma sensu obecnie. Natomiast otwartym pozostaje pytanie – co tak naprawdę się wówczas wydarzyło i dlaczego. Nie wiem co się wydarzyło. Wiem – czego nie było na pewno. Wątpię byśmy mogli dowiedzieć się szybko „jak było”. To raczej niemożliwe. Ale myślę, że bardzo istotne jest również pytanie „dlaczego”. Otóż – bardzo ważny trop wskazuje raport NIK. Dostępny /tutaj/. Na stronach 34-35 tego dokumentu pisze:
„…MSZ do 10 kwietnia 2010 r. nie otrzymało również odpowiedzi, w formie noty, na prośbę o zgodę na przelot i lądowanie na terytorium Federacji Rosyjskiej. Podkreślić także należy, że po jej otrzymaniu(ale odpowiedź otrzymano dopiero w sierpniu - patrz poniżej) w MSZ istniały wątpliwości, czy zgoda na przelot samolotów nad terytorium Rosji odnosiła się również do lądowania na lotnisku w Smoleńsku.” W przypisie78 zaś:”Treść noty odnosiła się wyłącznie do przelotu nad terytorium Federacji Rosyjskiej po trasie Warszawa-Smoleńsk-Warszawa – nie zaznaczono w niej wyraźnie, że obejmuje ona również zgodę na lądowanie Smoleńsk-Północny.”
Co jeszcze - jest taka informacja zmieszczona na oficjalnej stronie NIK /link/ – otóż: „…Jak się później okazało (już po katastrofie smoleńskiej, kiedy dokument dotarł do MSZ) zgoda dyplomatyczna dotyczyła przelotu (na trasie Warszawa - Smoleńsk - Warszawa). MSZ stwierdziło, że strona rosyjska zwyczajowo w ten właśnie sposób formułowała zgodę dyplomatyczną. NIK odnotowuje, że MSZ uregulowało (uzupełniło) procedury uzyskiwania zgody na przelot i lądowanie w sierpniu 2010 roku.”
Czyli co – w przeddzień wylotu nasza strona nie dysponowała zgodą na przelot i lądowanie w Smoleńsku. Dodajmy do tego, że w planie lotu sporządzonym u nas dla Tupolewa jako miejsce docelowe zapisano: „ZZZ”. Tj. „teren przygodny – łąka, pastwisko, droga etc." a w ostateczności mogło by to być nieczynne lotnisko Siewiernyj. Ale to musiało by być – „dorozumiane”. Nie było wskazania czynnego lotniska docelowego a nawet żadnego lotniska docelowego. Po prostu „ZZZ”. Tymczasem loty o statusie HEAD wg polskich przepisów mogły być realizowane wyłącznie na lotniska czynne, wymienione w odpowiednim rejestrze. Zapis w planie lotu oznacza, że dokładnie wiedziano iż strona rosyjska nie uznaje tego lotu za "HEAD". Dodatkowym dowodem jest to, że Rosjanie nie zgodzili się na obecność BOR w Smoleńsku. Po katastrofie starano się ów fakt ukryć, pomniejszać jego znaczenie.Kto odpowiada za naruszenie przepisów w tym zakresie? Kto podjął decyzję o locie samolotu z Prezydentem wiedząc, że nie można zapewnić bezpieczeństwa tego lotu?
Do jakich wniosków to wszystko prowadzi. Z innych rozpoznanych faktów w sprawie „Smoleńska” wynika jasno, że poprzednie władze, instytucje powołane do badania okoliczności tragedii posuwały się nawet do fałszerstw by ukryć prawdę. Tak było np. ze sprawą rejestratora firmy ATM, którego rzekomy odbiór w Polsce sfilmowano a obecnie stwierdzono, że to była mistyfikacja. Dlaczego wspominam o tym w związku z powyższym – otóż pozyskiwanie (uzupełnianie) jakichś braków dokumentacyjnych – w tym wypadku zgody na lot delegacji do Smoleńska – post factum, po katastrofie – niczego nie „uzupełniało” a miało w zamyśle służyć fałszowaniu rzeczywistego stanu rzeczy. Tak uważam. Bo po co to robiono – gdy prowadzone było śledztwo w sprawie katastrofy? Chciano ukryć niedociągnięcia zamiast przedstawić rzeczy takimi, jakie były na dzień 10 kwietnia? Chyba tak należało zrobić? Po co było w sierpniu uzupełniać luki dokumentacyjne? Powstaje kwestia odpowiedzialności za dojście do skutku wylotu delegacji w tej sytuacji. Kogoś tam już oskarżono – ale uważam, że na pewno nie tych – których się powinno oskarżyć.
Oto jak w rzeczywistości wyglądała sytuacja dzień przed – gdy idzie o lot delegacji z Prezydentem RP na uroczystości smoleńskie. Otóż - misja Arabskiego zakończyła się fiaskiem.[1] Gdybyśmy się mogli dowiedzieć jak te negocjacje wyglądały… a nie wyglądało to dobrze z oddali. Jakieś poufne rozmowy, bez tłumaczy, w restauracjach… fatalnie to wyglądało. Ale w konsekwencji nie uzyskano zgody na zorganizowanie uroczystości katyńskich wg programu przygotowanego przez stronę polską. Strona rosyjska nie wyraziła zgody na lądowanie na lotnisku Siewiernyj polskiego samolotu w locie o statusie HEAD. Ani gdziekolwiek indziej. Co więcej – nie ma żadnego dowodu na to, że jakakolwiek zgoda była.W raporcie MAK twierdzi się, że Rosja wyraziła zgodę na lot "osoborównoważny".[2] Ale żadnego dowodu na to nie przedstawiono. Nota rosyjska wpłynęła dopiero w sierpniu. Rosjanie jej treść mogli wobec tego dopasowywać do okoliczności.Twierdzenie, że Rosjanie wyrazili zgodę na przelot i lądowanie telefonicznie jest niczym nie poparte. To zapewne było kłamstwo - bo telefon był podobno do naszej ambasady - a ta również podobno - tak ustaliła NIK - telefonicznie wiadomość przekazała do MSZ. To się nie trzyma kupy. Musiano by sporządzić pisemną notatkę opisującą całą sprawę. Żadnego dowodu potwierdzającego rozmowę telefoniczną jednak NIK nie znalazła. Notatkę powinna sporządzić zarówno ambasada jak i MSZ - taki był obowiązek. Ponieważ lotniska nie wyznaczono – BOR nie mógł wypełnić obowiązku sprawdzenia i nadzoru miejsca lądowania. To dlatego nikogo na Siewiernym nie było. Jest to dodatkowa wskazówka, że nie mówi się nam prawdy o rzeczywistych ustaleniach dotyczących miejsca lądowania czy w ogóle o finalnych ustaleniach ze stroną rosyjską planu lotu delegacji do Smoleńska. Przecież gdyby Rosjanie wyrazili zgodę na lądowanie na Siewiernym - to dlaczego nie wyrazili zgody na obecność tam BOR? To jak - zgodzili się czy nie? Otóż nie zgodzili się. W ogóle nie zgodzili się na lot o statusie HEAD. Czytaj = nie zgodzono się na przylot tego dnia Prezydenta RP. Jakimkolwiek samolotem. To dlaczego nasza delegacja, z Prezydentem, z generalicją - w ogóle poleciała w tej sytuacji? To jest podstawowe pytanie - dlaczego zdecydowano się na wylot delegacji w tej sytuacji? Bez zapewnionego miejsca bezpiecznego lądowania? Obojętne gdzie, na Siewiernym czy gdziekolwiek indziej? Ale o jakim innym lotnisku można mówić, gdy w planie lotu jest "ZZZ"? Zdecydowano się na lot z Prezydentem na pokładzie gdy nie było wskazanego miejsca lądowania? Kto tak zdecydował? Raport NIK należy też czytać "między wierszami". Prosty przykład - pisze się tam, że "istniały wątpliwości co do rozumienia noty rosyjskiej" (sam przelot czy przelot + lądowanie). Ale nota rosyjska dotarła dopiero w sierpniu. I wtedy dopiero zrodziła wątpliwości. Skoro tak - to oznacza, że przedtem ta sprawa nie była wyjaśniona. Trzeba uznać, że NIK sugeruje, iż sytuacja w tym zakresie w ogóle nie była wcześniej rozpoznana. Wątpliwości powstały ale w sierpniu, gdy doszła rosyjska nota. W kwietniu ich nie było bo niczego nie było. Żadnej zgody, żadnej noty czy innej udokumentowanej informacji. Może 9 kwietnia zdawano sobie sprawę z tego, że żadnej zgody nie ma - a zgodę na lądowanie chciano wymusić? Przylecieliśmy - tak więc musimy wylądować? To powinno być badane, wyjaśniane - dlaczego polecieli w takiej sytuacji - a czym zajmowały się nasze instytucje, KBWL, prokuratura? A czym zajmował się Zespół Sejmowy? Albo teraz, ta nowa "podkomisja"? Wszystkie te okoliczności są niby znane – ale zaciemnia się wymowę tych faktów, nie podaje ich łącznie albo w ogóle się o nich nie mówi. A przecież ich wymowa jest wstrząsająca. Misja Arabskiego zakończyła się fiaskiem. Podobnie starania MSZ. Ale o tym wiedziano przed dniem wylotu delegacji. I znając te wszystkie okoliczności, wiedząc, że nie ma ochrony BOR, że nie ma zapewnienia bezpiecznego miejsca lądowania na sprawdzonym lotnisku - zdecydowano o locie Prezydenta RP, generalicji gdzieś w nieznane? Pojawia się pytanie – dlaczego tak się stało? Dlaczego w tych warunkach zdecydowano o locie? Jaki związek z tym wydarzeniem mają – meldunek wywiadu o zagrożeniu terrorystycznym dla jednego z samolotów UE, jaki związek z tym miała ówczesna wizyta gen. Petraeusa w Polsce? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te sprawy konsultowano z USA. Tak jak i interwencję Prez. Lecha Kaczyńskiego w 2008 roku, w Tbilisi. Tak – nie ma wątpliwości – wówczas, 10 kwietnia, na terenie Federacji Rosyjskiej zamordowano członków naszej delegacji. Ale dlaczego oni tam w ogóle polecieli? Znając te wszystkie powyższe okoliczności? Kto podjął w tej sprawie decyzję? Z kim była konsultowana? Bo nie ma takiej opcji – by te okoliczności zlekceważono, przeoczono. To jest wykluczone. Po co niby o 22:30 dnia poprzedniego upubliczniono meldunek wywiadu wojskowego? A jeżeli podejmowano świadomie taką decyzję – o locie obciążonym takim ryzykiem – to czy wszyscy uczestnicy tego lotu mieli świadomość owego ryzyka? Czy wszyscy oni wiedzieli w co się pakują?
Po „katastrofie smoleńskiej” pojawiło się w naszej przestrzeni informacyjnej takie pytanie – bardzo brudne, brutalne pytanie wówczas. Stawiali je ludzie z kierownictwa PO głównie. Niby zestawiano je z warunkami meteo panującymi tego dnia w Smoleńsku – to pytanie brzmiało - „po co tam się pchali?”. A może to wcale nie o warunki meteorologiczne chodziło?
Albo zawiedliśmy wówczas jako państwo (mało prawdopodobne) albo świadomie, z premedytacją nasza delegacja poleciała do kraju, gdzie jej przylotu nie oczekiwano życzliwie, delikatnie rzecz ujmując. Przecież był meldunek o zagrożeniu terrorystycznym. Pytanie - dlaczego mimo wszystko polecieli. To jest najważniejsze pytanie - jak i to - dlaczego Lech Kaczyński poleciał do Gruzji by ogłaszać światu rosyjską agresję, jest jeszcze inne pytanie - o rolę Petraeusa obecnego wówczas w Polsce. To jest także pytanie - dlaczego później ukryto zbrodnię. I dlaczego się ją do tej pory kryje. Te pytania nie są budowane na kanwie "błędów naszych urzędników". Tylko świadomych, celowych działań naszych władz.
[1] Z dzisiejszego punktu widzenia jest to dla min. Arabskiego korzystniejsza okoliczność niż gdyby „katastrofa” nastąpiła po „sukcesie” jego misji.
[2] Raport MAK kłamie w każdej sprawie. Można zatem przypuszczać, że post factum podano taką informację mającą podkreślić fakt, że nie wyrażono zgody na przylot Prezydenta RP do Smoleńska tego dnia i że był on dla Rosjan persona non grata.
P.S. Ostateczne wyjaśnienie wydarzeń 10 kwietnia tutaj: http://jerzy.korytko.salon24.pl/739349,ujawniam-okolicznosci-10-kwietnia-tajemnica-katastrofy-rozwiazana
Inne tematy w dziale Polityka