Za sprawą wydobytego z niebytu raportu NIK dotyczącego okoliczności 10 kwietnia uświadomiłem sobie rzecz następującą. Niesłusznie bagatelizowałem odpowiedzialność rządu Donalda Tuska za dojście do tragedii. Dotychczas przede wszystkim zwracałem uwagę na fakt, że zaniedbania w przygotowaniach tragicznego lotu nie były bezpośrednią przyczyną tego co nastąpiło a ponadto przecież o wszystkich tych zaniedbaniach ludzie związani z Prezydentem Kaczyńskim i on sam wiedzieli przed dniem wylotu. A decyzję o wylocie delegacji mimo znanych im zagrożeń podejmowali suwerennie. To na nich, tak uważałem, spoczywa wobec tego największa odpowiedzialność.
To jest dalej aktualne. Ale to nie oznacza, że zniknęła odpowiedzialność strony rządowej. Właśnie to sobie uświadomiłem, dotarła do mnie wymowa pewnych faktów. Ponieważ – jak to wykazała Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie – to strona rządowa była odpowiedzialna za wszystkie czynności organizacyjne. Z prostego powodu. Dlatego, że aby jakikolwiek lot zagraniczny przeprowadzić musiano korzystać z pomocy MSZ. Natomiast środki techniczne zapewniał 36 SpecPułk. Nikt inny nie mógł wydawać tym instytucjom poleceń oprócz urzędników rządu Tuska. Wobec ujawnionych przez NIK okoliczności przygotowań tego lotu pojawia się wobec tego pytanie. Dlaczego strona rządowa dopuściła do wylotu delegacji bez ważnych zezwoleń na przelot i lądowanie na terenie Federacji Rosyjskiej? Bo przecież MSZ nie załatwiło tych zgód. I 10 kwietnia rankiem, nie dysponowano tym. Nie było numeru zgody na lądowanie na jakimkolwiek lotnisku, wiedziano, że lotnisko Siewiernyj jest oficjalnie zamknięte, nie uzyskano zapewnienia że zostanie uruchomione 10 kwietnia. Dlaczego wobec tego nie zabroniono lotu? NIK ustaliła, że w przeszłości odmawiano Prezydentowi Kaczyńskiemu samolotu nawet wówczas, gdy mu się to należało z racji obowiązującego prawa. Dlaczego wobec tego – wiedząc, że nie ma najmniejszego bezpieczeństwa dla tego lotu, że nie ma wymaganych zgód od odpowiednich agend rządowych Federacji Rosyjskiej – dlaczego dopuszczono do tego lotu? Skala błędów i zaniechań wszystkich stron, także, niestety, urzędników Kancelarii Prezydenta, jest w tej sprawie porażająca. Doprowadzono do wylotu delegacji beż żadnej ochrony, w stanie całkowitej bezbronności, bez w ogóle znanego miejsca przeznaczenia. Państwo polskie nie zdało wówczas egzaminu. Wręcz przeciwnie – praktycznie nie funkcjonowało. Ale to nie wszystko.
Ponieważ po „katastrofie” ludzie Tuska, urzędnicy, a nawet niektórzy ministrowie wzięli czynny udział w zacieraniu śladów. W produkowaniu kłamstw by ukryć niewygodne fakty. Dotyczy to również prokuratury wojskowej. Pisałem na ten temat szczegółowo w kilku ostatnich notkach. Ale jedna sprawa jest szczególnie haniebna. Przecież oni doskonale wiedzieli co się wydarzyło. Kto przyczynił się do śmierci naszej delegacji. I z tymi zbrodniarzami współpracowali? Korzystali z ich pomocy by zacierać ślady? To wstrząsająca konstatacja, kolejny fakt możliwy do udowodnienia dzięki działaniom NIK. Otóż na stronie internetowej tej instytucji zamieszczono analizę – suplement do raportu /link/ , w której napisano, że „…„NIK odnotowuje, że MSZ uregulowało (uzupełniło) procedury uzyskiwania zgody na przelot i lądowanie w sierpniu 2010 roku”.
Spójrzmy z dzisiejszego punktu widzenia na te dni, które po „katastrofie” nastąpiły. Dziś kłamstwa strony rządowej widać wyraźnie. Nie było „doskonałej współpracy w ramach smoleńskiego śledztwa ze stroną rosyjską”, nie było „przekopywania na metr w głąb”, nie było „lekarzy pracujących ramię w ramię”. Wszystko to okazało się kłamstwem. Wiadomo o tym od dawna, a już na pewno od debaty smoleńskiej w Sejmie i wystąpienia tam prok. gen. Seremeta. Nie było żadnej współpracy. 10 kwietnia Rosjanie poinformowali, że samolot uległ katastrofie a nikogo z naszej strony faktycznie do miejsca jej rzekomego zaistnienia nie dopuszczono. Nie dostarczono żadnego dowodu. Praktycznie zerwano jakąkolwiek współpracę z naszą stroną. Zablokowano wszystko. Miejsce katastrofy zaorano ciężkim sprzętem. Od dawna, w zasadzie od 13kwietnia, nie ma już czego badać. Pytanie - dlaczego za te sprawy, siania deziformacji, która na lata otumaniła nas wizją "doskonałej współpracy" - dotychczas nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności? Ci ludzie, którzy za tą dezinformacją stoją są doskonale znani przecież. To jedyny tak dobrze udokumentowany aspekt "katastrofy smoleńskiej".
Zastanówmy się jeszcze nad znaczeniem informacji, iż w sierpniu 2010 roku nasza strona dostała post factum, ale jednak, jakiś dokument będący formą zgody na lot 10 kwietnia. Nie do końca spełniający wymogi formalne (dalej brak wskazanego miejsca lądowania) ale będący jakąś zgodą na przelot. Dlaczego uzupełniano brak tego dokumentu w sierpniu? Chciano zatrzeć ślady? Czy dlatego również rozwiązano 36 SpecPułk? A prok. Szeląga wysłano na emeryturę? Ale to, że Rosjanie coś jednak przysłali udowadnia, że były w tej sprawie jakieś negocjacje. Że po 10 kwietnia nasz rząd negocjował ze stroną odpowiedzialną za śmierć naszej delegacji sprawę dokumentu, który miał zacierać ślady karalnych zaniedbań. Uniemożliwiać dotarcie do prawdy. Temu samemu służyło wyprodukowanie fałszywego filmu mającego potwierdzać przysłanie nam rejestratora ATM. Albo podpisywanie memorandum oddającego bezterminowo "czarne skrzynki" Tupolewa stronie rosyjskiej. To jest poza wszelką dyskusją. I bardzo obrzydliwie to wygląda. Według mnie - to hańba. Zdrada interesów RP, ignorowanie śmierci Prezydenta RP, naszych najlepszych współobywateli.
Inne tematy w dziale Polityka