Jerzy Korytko Jerzy Korytko
993
BLOG

Śmierć delegacji wynikiem spisku

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Błądzić jest rzeczą ludzką. Zależy jednak jakie te błędy się popełnia. Mnie się właśnie przytrafił taki okropny, prymitywny, zawstydzający. Muszę to jakoś przeżyć. O co chodzi. W komentarzu pod poprzednią notką napisałem: „nigdy nie uwierzę, że Prezydent Kaczyński naraził by świadomie na śmiertelne niebezpieczeństwo swoją Małżonkę Marię”. Przeczytałem własny tekst i dotarł do mnie sens tego stwierdzenia. Bo to ważna dla ostatnich moich tekstów konstatacja. Decydująca wręcz. Z tą wiedzą trzeba ponownie spojrzeć na bieg spraw. A co bierzemy pod uwagę. W dniu 10 kwietnia nie było pisemnej zgody rosyjskiej na przelot i lądowanie samolotu z delegacją. Natomiast lotnisko Siewiernyj było nieczynne. To rozpatrujemy, jaki to miało wpływ, znaczenie. Te wszystkie „raporty”, „umorzenia” informują o przebiegu przygotowań tak mętnie, topiąc w masie trzeciorzędnych  szczegółów istotne wiadomości, że uległem wrażeniu iż Prezydent, jego urzędnicy wiedzieli o tym fakcie. O tym, że nie ma tych zgód. Wówczas powstało by rzeczywiście pytanie – z jakich powodów Prezydent tam poleciał. Jak mógł się na to zdecydować, wystawiać na takie ryzyko. Nie tylko siebie – ale i  tych wszystkich niewinnych ludzi – również swoją Małżonkę Marię. W świetle powyższej uwagi - to wykluczone. Św. Pamięci Lech Kaczyński był dobrym człowiekiem. Nie mógł tak postąpić. Gdzie jest haczyk? Musiał nie wiedzieć. Oszukano ich.

 Nie będę bawił się w cytowanie dziesiątków zeznań, przywoływać setek dokumentów. Streszczę jak było. Opiszę krótko jak to rozegrano. Od 9 marca 2010 roku pracownicy MSZ wiedzieli, że lotnisko Siewiernyj zostało zamknięte jeszcze w 2009 roku z powodu rozformowania jednostki lotniczej. To stworzyło zupełnie nową sytuację nieporównywalną z poprzednimi latami, kiedy samoloty z Polski na uroczystości rocznicowe lądowały na tym lotnisku, po uzyskaniu specjalnej zgody – ale lotnisko było czynne. Równocześnie Rosjanie  zorganizowali swoje uroczystości, na które zaprosili Premiera Tuska. 7-go kwietnia. Rozmowy przygotowawcze przeprowadzono wyłącznie w sprawie lotu Premiera, na uroczystości 7-go. Argumentowali, że nie uznają przylotu Prezydenta za oficjalną wizytę – ale za podróż prywatną. Wobec tego nie będą się tą wizytą szczególnie zajmowali. Taka jest prawda. W dokumentach (uzasadnienie umorzenia śledztwa) są zeznania przedstawicieli strony rosyjskiej, którzy stwierdzili, że nie mogli rozmawiać o wizycie 10-go – gdyż nie mieli żadnych kompetencji do tego. Od przełożonych. Matactwa zawarte w niektórych relacjach naszych tam obecnych przedstawicieli nie skutkowały wytworzeniem żadnych śladów jakichkolwiek rozmów, żadnych ustaleń. Chciano to jednak zamaskować, starano się to zrobić. Jest ślad w dokumentach prokuratury. Te fałszywe relacje. Ale przez cały czas przedstawiciele strony rosyjskiej w ustnych rozmowach, odpowiadając na pytania o to, czy będzie można wylądować na Siewiernym także 10-go – odpowiadali twierdząco. Nie ma żadnego śladu, że o faktycznym stanie negocjacji ze stroną rosyjską wiedział Prezydent Kaczyński i jego urzędnicy. Natomiast znajdziemy dowód matactw. Trzeba coś zacytować w końcu: (z umorzenia śledztwa): Zarówno Sasin, Strużyna jak i Kuberski zeznali, że nie wiedzieli o zamknięciu lotniska Siewiernyj i ewentualnych problemach z lądowaniem. Sasin i Strużyna podkreślali, że  jeżeli byłyby problemy z miejscem lądowania to BOR i 36 SPLT powiadomiły by Kancelarię. O braku ochrony BOR dowiedzieli się dopiero po katastrofie”.

Kolejna sprawa – arcyważna. Cytuję za umorzeniem: „W toku śledztwa ustalono, iż notatka Andrzeja Kremera […] sporządzona  z przeprowadzonej w dniu 23 marca 2010 roku z rozmowy z ambasadorem FR Grininem wpłynęła do sekretariatu min. Handzlika dopiero w dniu 12 kwietnia 2010 roku za pośrednictwem faksu. W treści notatki Andrzej Kremer wprost stwierdził, że mimo zapewnień strony rosyjskiej brak jest oficjalnego potwierdzenia czy w dniach 7 i 10 kwietnia zostanie uruchomione na potrzeby uroczystości  (obecnie zamknięte) lotnisko w Smoleńsku. Powyższa notatka puentuje powyższe ustalenia , iż kwestia otwarcia lotniska w Smoleńsku cały czas pozostawała na etapie ustnych zapewnień strony rosyjskiej a nie pisemnego potwierdzenia tego faktu.”

Dlaczego ta informacja nie dotarła do min. Handzlika? Czy nie można przypuszczać, że ją przetrzymano specjalnie – by Prezydent, jego otoczenie – nie wiedzieli o kłopotach z miejscem lądowania? Po fakcie wysłano ją faksem, by nie było wiadomo kto to zrobił. Zeznania Sasina i pozostałych są wstrząsające. BOR nie powiadomił Prezydenta o braku możliwości sprawdzenia miejsca lądowania. To dowód na zdradę na najwyższych szczeblach w naszym państwie. Spisek wobec Prezydenta RP. Zrozumiałym się staje nagonka na Sasina, te uporczywe podrywanie wiarygodności jego osoby po katastrofie. Ale te zeznania, tej trójki + ten dowód – przetrzymanie notatki Kremera – to łącznie ma mocną wymowę. W aktach prokuratury nie znalazł się żaden dokument przeczący zeznaniom Sasina. Nikt Prezydenta RP o powyższych kłopotach nigdy nie informował. A to przecież dopiero, niestety, początek złych wiadomości. Dowodów matactw jest o wiele więcej. Przede wszystkim. Premier Tusk poleciał 7 kwietnia mając podobnie niekompletne dokumenty lotu jakie później sfabrykowano Prezydentowi. W planie lotu samolotu którym leciał nie było też wskazanego lotniska. Zgoda też była na przelot – bez lądowania. Ale Premier – poleciał i wrócił. Był przecież „zaproszony”. Nic mu się stać nie mogło. Uważam, że był to istotny element pułapki. Niedoróbki dokumentacji podobnego charakteru miały uśpić czujność otoczenia Lecha Kaczyńskiego. By łatwiej uwierzyli w ustne zapewnienia, że nie będzie problemów z lądowaniem na Siewiernym. Niejednokrotnie starano się poniżyć naszego Prezydenta. Odmawiano mu prawa do samolotu etc. Tym razem  to strona rosyjska nie chciała uznać jego wizyty za oficjalną. Ale to nie była jeszcze tragedia. NIK sugeruje, że żadnej pisemnej zgody, nawet tej na przelot, wówczas nie było. Prokuratura twierdzi coś innego. Ale podaje różne wersje, plącze się w „zeznaniach” jak to się mówi.  Pisałem o tym.  Kontrolerom NIKu powiedziano, że była zgoda ale telefoniczna. Tego się nie da udowodnić. Nie został żaden ślad. Ale fakt, że w sierpniu uzupełniano brak pisemnej zgody mówi wiele. To znaczy, że chciano ukryć prawdę. Ukryć brak tej zgody na piśmie w dniu 10 kwietnia. Rosjanie sprokurowali kuriozalną sytuację - dali zgodę na przelot ale nie dali zezwolenia na lądowanie gdziekolwiek! A lotnisko w Smoleńsku zamknęli. Ważne stwierdzenia znalazły się w zeznaniach rosyjskiego dyplomaty Jewgienija Martynienko. Zeznał on, po okazaniu mu kopii noty, którą dysponowała strona polska, że to on ją opracował a brak wyszczególnienia miejsca lądowania wynikał z faktu, że nie otrzymał on potwierdzenia takiej możliwości w odniesieniu do lotniska Siewiernyj od odpowiedniej instytucji.(czyli od 1 zastępcy Min. Obrony FR Makarowa). Czyli nie był to żaden błąd, nie była to żadna „zwyczajna” sytuacja jak twierdzono po katastrofie w MSZ. Intencjonalnie Martynienko wysłał notę dając zgodę tylko na przelot bo tylko do tego go upoważniono. Nie dał w nocie zgody na lądowanie bo mu na to nie zezwolono. Już to jest bardzo wiele mówiące. 

Jeszcze ciekawsze informacje można znaleźć w zeznaniach jego przełożonego – Jurija Aleksiejewa. Bombowe wręcz. Zacytuję fragment: „W marcu 2010 roku MSZ Rosji otrzymało notę Ambasady RP z prośbą na przelot i lądowanie na lotnisku w Smoleńsku polskich samolotów Tu154M nr boczny 101 i JAK-40 nr boczny 044 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Przekazał notę do załatwienia podwładnemu, J. Martynienko”Tak, tak -  Prezydent Kaczyński był zgłoszony do lotu Jakiem, nie Tupolewem. To dlatego pierwsze informacje po katastrofie mówiły o „prezydenckim Jaku”.

Wszystko czego dotknęli się prokuratorzy czy kontrolerzy NIK nie zgadzało się. Sprawa kart pokładowych dla Tupolewa czy sprawa „liderów” - wszystko załatwiane na telefon, bez cienia dowodu, wszędzie wątpliwości, kłamstwa. Prokuratura wskazała na szereg wątpliwości dotyczących zeznań przesłuchiwanych urzędników. Np. uznała za niewierygodne tłumaczenie Moniki Bonieckiej oraz jej podwładnego Miłosława Kusmirka iż nie wiedzieli oni że lotnisko Siewiernyj zostało zamknięte. A to ci urzędnicy z upowaznienia min. Arabskiego zajmowali się organizacją lotów 36 SpecPułku. To moim zdaniem dowód na to, że ukrywano fakt zamknięcia lotniska w Smoleńsku - i to nie tylko przed kancelarią Prezydenta ale też   później starano się stworzyć wrażenie, że sami tego też nie wiedzieli. Znamienne jest również to, że przesłuchani przez prokuraturę dyplomaci rosyjscy zaprzeczali słowom powołujących się na nich polskich urzędników. To tłumaczy dlaczego po katastrofie strona rosyjska wielokrotnie poniżała nasze władze. Dowodów tego setki. A co nasi robili? Zbudowali kłamstwo? Podpisywali „memorandum”? Zacierali w kooperacji ślady matactw? Fabrykowali dowody? Całkowicie ukryli okoliczności wylotu delegacji? By nie wyszło na jaw – kto jakim samolotem poleciał? I wszystko to było z góry przygotowane. Już widzę, jak siedzą razem nocą i czekają…

Reasumując – do czego to się sprowadza. Napisałem powyżej - To dowód na zdradę na najwyższych szczeblach w naszym państwie. Spisek wobec Prezydenta RP. W jakim kraju przyszło nam żyć?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka