Jerzy George Jerzy George
1112
BLOG

Czy Trump dopuścił się zdrady stanu?

Jerzy George Jerzy George USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

W notce z 9 stycznia pod tytułem „Czy Trump powinien być impeachowany?” odpowiedziałem twierdząco na tytułowe pytanie. Wyraziłem też opinię, że Trumpowi za wysłanie swojego „wojska” do ataku na Kapitol powinien być postawiony zarzut zdrady stanu. Nie wiedząc jednak, czy to na pewno się kwalifikuje jako zdrada stanu, stwierdziłem, że powinni to rozstrzygnąć prawnicy. W ciągu następnych trzech tygodni kwestia ta nie zajmowała mojej uwagi i dopiero wczoraj sącząc sobie wieczornego drinka przy kuchennym kontuarze i żeglując po internecie natknąłem się na artykuł z fachową prawniczą opinią na ten temat opublikowany 28 stycznia w portalu tygodnika „The New Yorker”. Zamiast jednak się ucieszyć, jęknąłem głucho: Szlag!

Jęknąłem tak, bo wiedziałem, co mnie czeka. Zmarnowana reszta wieczoru! - oto, co mnie czekało. Pokonywanie nadludzkim wysiłkiem lenistwa, mozolne przedzieranie się przez obcojęzyczny tekst, jeszcze mozolniejsze tłumaczenie fragmentów na polski, redagowanie notki, wszystko po to, żeby zdążyć o ludzkiej godzinie opublikować ją w Salonie24. Szybko dopiłem drinka, nalałem sobie następnego i głową do przodu rzuciłem się w tę mękę. Była 6:54 pm.

Artykuł nosi tytuł “Did Trump and His Supporters Commit Treason? (Czy Trump i jego zwolennicy popełnili zdradę stanu?). Jego autorką jest Jeannie Suk Gersen, profesor prawa na Harvardzie. Autorka na wstępie wyjaśnia, że Konstytucja USA definiuje zdradę stanu jako jeden z dwóch odrębnych czynów, którymi są: wydanie wojny Stanom Zjednoczonym lub trzymanie z wrogami Stanów, udzielając im pomocy i zachęty. Konszachty z Rosją, zagranicznym adwersarzem, ale nie wrogiem, nie są zdradą stanu, tak jak nie jest nią przekupienie Ukrainy, żeby objęła śledztwem politycznego rywala. Natomiast atak na Kapitol, by nie dopuścić do zatwierdzenia przez Kongres wyników elekcji będzie oczywiście postrzegany jako wydanie wojny. Zdrada stanu według konstytucji USA to jeden z czynów, za które prezydent może być impeachowany. Za zdradę stanu można go też skazać w kryminalnym procesie. Jednakże ojcowie założyciele w obawie przed pochopnym stawianiem zarzutu zdrady stanu nadali jej wąską definicję i bardzo utrudnili jej udowodnienie.

W Stanach zdrada stanu jest czynem, za który grozi kara śmierci. Zaskoczyło mnie stwierdzenie autorki, że żaden Amerykanin nie został dotąd stracony za zdradę stanu. Wszak Julius i Ethel Rosenbergowie, na których wykonano wyrok śmierci za przekazywanie Związkowi Radzieckiemu informacji dotyczących broni jądrowej, byli obywatelami Stanów Zjednoczonych. Autorka kilka akapitów dalej wyjaśniła, że oskarżono ich o szpiegowstwo, a nie o zdradę stanu. Lecz to właśnie pokazuje jak wąska jest w Stanach definicja zdrady stanu i jak niechętnie tym zarzutem tam szafują. Zarzut zdrady stanu przypuszczalnie można było Rosenbergom postawić, jednak zaniechano tego, by nie stwarzać precedensu, którego później by nadużywano.

Tak zwana Klauzula Zdrady – pisze dalej autorka - wymaga, żeby wyrok opierał się na zeznaniach dwóch świadków tego samego jawnego aktu lub na przyznaniu się do winy w jawnym procesie. Ojcowie założyciele definiując zdradę stanu mieli przed oczami bardzo konkretny obraz - ludzie gromadzący się z bronią, formujący armię i maszerujący na siedzibę rządu. Niewiele zdarzeń w amerykańskiej historii pokrywało się z tym opisem tak dokładnie jak insurekcja 6 stycznia 2021 roku. Według dokumentów sądowych była ona zaplanowana przez członków milicji, których intencją mogło być uprowadzenie legalnie wybranych oficjeli. Autorka następnie wylicza długi szereg oskarżeń o zdradę stanu, uniewinnień i ułaskawień. Poczesne miejsce zajmuje wśród nich zarzut zdrady stanu postawiony w 1866 roku prezydentowi Konfederacji (Jefferson Davis) i wszystkim Konfederatom, który na mocy 14 poprawki do konstytucji został uchylony.

Od czasu ataku na Kapitol – kontynuuje autorka – mało się mówiło na temat oskarżeń o zdradę stanu, być może dlatego, że kojarzy się ona głównie ze wspomaganiem zagranicznych wrogów i myślano, że zbrojnych rebelii przeciwko rządowi w XXI wieku po prostu już nie będzie. Ale dla ojców założycieli taka insurekcja była paradygmatycznym przypadkiem zdrady stanu. Jeśli atakujący Kapitol zebrali się po to, żeby sparaliżować Kongres – może nawet w drodze porywania lub mordowania prawodawców – to ich czyny mogą być interpretowane jako próba obalenia rządu, a prokuratorzy mogą rozważać oskarżenie o zdradę stanu. W którymś momencie nie ma innego wyjścia jak powiedzieć: Jeśli to nie jest wydanie wojny Stanom Zjednoczonym, to co u licha nim jest.

Następnie autorka cytuje wypowiedź lidera mniejszości senackiej Mitcha McConnella: „Atakujący próbowali użyć zastraszania i przemocy, żeby zatrzymać konkretną i nieodpowiadającą im procedurę jednej gałęzi rządu federalnego”. Miało z tego wynikać, że ich cele były węższe niż obalenie rządu. Śledczy badający pojawiające się dowody dotyczące zakresu spisku mogą się nie zgodzić. W odniesieniu do wykonawców ataku Klauzula Zdrady wymagająca dwóch świadków danego aktu może skrajnie utrudnić skazanie kogokolwiek za zdradę stanu, nawet przy tak dużej ilości zachowań zarejestrowanych na wideo. Ale w odniesieniu do Trumpa oskarżenie o zdradę stanu dałoby się przekonywująco zbudować, jeśli prokuratorzy zdołają udowodnić, że wiedział zawczasu, iż jego zwolennicy mieli w planach zbrojny atak na Kapitol, a nie pokojowy protest. Że zamierzał swoim przemówieniem nawołującym do „twardszej walki” pchnąć ich do zaatakowania Kongresu. I że celowo nie zrobił nic, by powstrzymać napad w trakcie jego trwania lub, jeszcze gorzej, umyślnie przyczynił się do osłabienia służb bezpieczeństwa, co pozwoliło napastnikom wedrzeć się do środka. Później Trump wziąłby udział w zdradzie stanu wraz ze zwolennikami, którzy próbowali w jego imieniu obalić rząd USA. W każdym razie wygląda na to, że Trump z najwyższymi oficjelami rządu byli świadomi, że jego zwolennicy planowali akty przemocy.

Niemniej - stwierdza autorka - Trump w środku podżegającego przemówienia powiedział: „Wiem, że każdy tutaj pomaszeruje wkrótce do budynku Kapitolu, by pokojowo i patriotycznie uczynić słyszalnymi wasze głosy.” Ale nawet wyłączywszy zdradę stanu, federalne prawo zabraniające rebelii lub insurekcji mówi, że osoba podżegająca do rebelii przeciwko władzom państwa czy jego prawom lub udzielająca rebeliantom pomocy i zachęty, popełnia poważne przestępstwo i podlega zakazowi sprawowania państwowych funkcji. Ta formuła jest podobna do przedłożonego Senatowi artykułu impeachmentu Trumpa. Do uzyskania skazującego wyroku potrzebne są głosy co najmniej 17 Republikanów. Tylu raczej nie będzie. Jednak skazanie Trumpa w federalnym procesie kryminalnym może być alternatywną drogą do odsunięcia go od państwowych stanowisk.

Jest jeszcze możliwość zamknięcia przed nim drogi do państwowych urzędów przez powołanie się na wspomnianą już 14 poprawkę do konstytucji, na mocy której ułaskawiono Konfederatów. Poprawka ta jednak nie pozwalała im zajmować publicznych urzędów. Gdyby Trump i wspomagający go oficjele próbowali znowu ubiegać się o państwowe stanowiska, mogą to uniemożliwić na podstawie 14 poprawki pozwy sądowe.

Przyznaję, że dojechawszy do końca artykułu nie mam wielkiego przekonania, że sprawy Trumpa i jego wspólników z Partii Republikańskiej i Białego Domu stoją źle. Raczej wydaje mi się, że wszyscy główni bohaterowie tego szalonego stycznia wybronią się od zarzutów i wymkną się z zastawianych na nich sieci, których oka są wyraźnie za duże.

Na tym skończyłem pisać. Była 9:47 pm więc rąbnąłem  jeszcze jednego drinka i poszedłem spać, a dzisiaj skoro świt tylko przejrzałem notkę świeżym okiem, poprawiłem literówki, dopisałem te dwie czy trzy ostatnie linijki i za chwilę kliknę w Opublikuj.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka