Jerzy George Jerzy George
1137
BLOG

Niedługa notka o wojnie w Ukrainie

Jerzy George Jerzy George Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Zima 2022/2023 nie przynosi rozstrzygnięcia. Bóg chyba nie kocha Rosji. Jej plan był prosty - rozjechać Ukrainę tysiącami czołgów po skutej mrozami na kamień ziemi. Ten plan się nie ziścił; mrozów było ostatnio w Ukrainie tyle, co kot napłakał. I teraz nie wiadomo, co dalej. Jest wprawdzie plan B - doczekać lata i spróbować rozjechania Ukrainy po ziemi utwardzonej słońcem. Nie ma natomiast gwarancji, że takie przedsięwzięcie się powiedzie, bo już w trakcie czekania na zbawienne działanie słońca mogą zdarzyć się różne niezbyt przyjemne dla Rosji rzeczy, zarówne te, które łatwo przewidzieć, jak te, które niekoniecznie muszą zaistnieć, ale których nie można wykluczyć.

Rzeczą łatwą do przewidzenia jest to, że Ukraina nie będzie siedziała bezczynnie i do lata na pewno znacznie się wzmocni. Rzeczy niedające się wykluczyć są dwie. Po pierwsze, na Kremlu może się coś przytrafić Putinowi, na przykład przewrót pałacowy albo wręcz utrata władzy wraz z życiem. Po drugie, Rosja do tego czasu może pod ciężarem sankcji chrupnąć. Prawdopodobnie jednak w zupełności wystarczy samo wzmocnienie się Ukrainy, żeby i lato nie przyniosło żadnego rozstrzygnięcia.

Co do sankcji, one na razie jakby nie działają, jednak w dłuższej perspektywie pewnie odniosą skutek. Wskazuje na to chociażby osuwanie się rubla w stosunku do dolara. Inflacja też zachowuje się nieciekawie. Nie dość, że nadal jest dwucyfrowa, to od listopada praktycznie przestała maleć. PKB obniżył się o 2 procent. Pnie się w górę publiczny dług. O demografii lepiej zamilczeć. Tak układające się trendy nie mogą ciągnąć się wiecznie bez dotkliwych dla Rosji konsekwencji.

Tylko co z tego? Gdyby chodziło o każdy inny kraj w stanie wojny, sprawa byłaby jasna – kraj taki wojnę by przegrał. Historia już odnotowała wiele przegranych przez Rosję wojen. Mimo to z obecną wojną może być inaczej, a ściślej mówiąc dwojako. Z Zachodem Rosja na pewno ją przegra. W sensie, że nie doprowadzi do rozpadu NATO i Zjednoczonej Europy. Ale pokonanie Ukrainy całkowicie leży w zasięgu jej możliwości.

Na początku wojny Ukraina miała do wyboru dwie drogi. Mogła zaprzestać walki i tym samym pogodzić się z utratą niepodległości, albo walczyć dalej ryzykując stratę kolejnych części terytorium. Po upływie roku ten koszmarny dylemat jeszcze bardziej spotworniał. Teraz wybierając dalszą walkę, która musi już być walką do końca, trzeba liczyć się z ryzykiem utraty całego kraju. Bo Rosja też ma dylemat. Może zostawić Ukrainie wszystko, co za Dnieprem, ryzykując rychłe wznowienie wyzwoleńczej wojny, albo zetrzeć Ukrainę z mapy świata, by uniknąć takiego ryzyka. Strasznie jest sobie uzmysłowić, jaką ta druga opcja byłaby tragedią. Tyle gwałtownie przerwanych istnień ludzkich, tyle niewyobrażalnych wysiłków i poświęceń, ruina gospodarki, wszystko to ma pójść na marne? Dopiero teraz można w pełni zrozumieć, co czuli osiemnastowieczni Polacy patrząc jak ginie ich świat.

Obecnie Rosja dopiero się przymierza do likwidacji Ukrainy. Przeszkadzają jej w tym skutecznie uporczywa obrona ukraińskich miasteczek z Bachmutem na czele i jeszcze gorsza zmora – sankcje. Z nimi właśnie Zachód wiąże największe nadzieje, ale czy słusznie? Bóg może nie kocha Rosji, lecz rosyjski lud, jak powszechnie wiadomo, potrafi w razie potrzeby żyć latami o chlebie i wodzie. Na to przypuszczalnie liczy ekipa Putina brnąc coraz głębiej w swoją wojnę z Zachodem. O ewentualnym buncie zdesperowanego społeczeństwa zapewne stara się na razie nie myśleć.

Przebieg ukraińskiej wojny można śledzić przez internet na wielu mapach, wśród których na szczególną uwagę zasługuje mapa agencji informacyjnej Live Universal Awareness Map (“Liveuamap”) z jej czerwonymi ikonami reprezentującymi bombardowania ukraińskich pozycji i ataki na nie. Kolejne odsłony tej mapy mogą być dla zainteresowanych źródłem nieustannego zdumienia. W nocy oznaczenia działań wojennych w większości znikają, ale gdy następnego dnia ponownie otwierasz stronę, twoim oczom ukazuje się zawsze ten sam widok - gruby, czerwony łańcuch ikon ciągnący się w kształcie sierpa wzdłuż linii frontu od ujścia Dniepru koło Chersonia do okolic Charkowa. W pierwszej chwili odnosisz wrażenie, że administratorzy nie zaktualizowali mapy, ale przy bliższej inspekcji za każdym razem konstatujesz, że mapa jednak jest aktualna. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, zawsze ta sama historia: Rosjanie walą tępo przed siebie artyleryjskimi pociskami, nieustannie szturmują z kałachami w ręku ukraińskie pozycje i nic, ale to zupełnie nic, z tego nie wynika. Mapę trzeba powiększać parokrotnie i usuwać z niej czerwone ikony, żeby dopatrzeć się mikroskopijnych przesunięć frontu na zachód. Rosjanie w celu dokonania tych zdobyczy podobno zużywaja 60 tysięcy pocisków dziennie. Ileż przy tym musi być roboty. Produkować to wszystko, ładować na ciężarówki, pakować w armatnie lufy. Że im się tak chce! Dzień w dzień jak rok długi. Co oni jedzą, co piją, co wąchają, że im się to nie znudzi? To niepojęte, zdumiewające!

60 tysięcy artyleryjskich pocisków dziennie. Tego eksperci jednak nie przewidzieli. Zapewniali żarliwie kogo się dało, że Rosja jest słaba, rozprawiali o wojnie manewrowej, strefach nękania, strefach zabijania, o tym, że nowoczesna wojna polega na krótkich kampaniach, w trakcie których strony konfliktu szybko oceniają kto wygrał i natychmiast rozchodzą się, bo dalsza walka nie ma sensu. Latami tokowali w ten sposób o wszystkim, tylko nie o amunicji. Teraz już każdy głupi wie, że podstawą sukcesu na wojnie są trzy rzeczy: amunicja, amunicja i amunicja. Eksperci chyba też wreszcie to zrozumieli, ale wciąż nie jest pewne, czy już dotarło do nich, że oprócz wspomnianych trzech rzeczy, do wygrywania wojen, tak staroświeckich, jak nowczesnych, niezbędne są jeszcze jedne trzy rzeczy – upór, upór i upór. Rosjanie te trzy rzeczy mają, Ukraińcy też, ale Ukraina cierpi na chroniczny brak amunicji i to ją może zgubić.

Czy Zachód ma dosyć amunicji i uporu, żeby skutecznie wesprzeć Ukrainę? Trudno powiedzieć. Chciałoby się być optymistą. Ale jak nim być, gdy w Ukrainie tysiącami giną żołnierze i cywile?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka