Jerzy George Jerzy George
647
BLOG

Drobna refleksja po słowach prezydenta Dudy

Jerzy George Jerzy George Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Prezydent Duda zwracając się do polskich sędziów podczas inauguracji Belwederskiej Szkoły Letniej użył zwrotu „nieznośna powtarzalność spraw”. Jako ktoś, kto parę dni temu w podobny sposób sparafrazował tytuł znanej książki Milana Kundery – mowa oczywiście o „Nieznośnej lekkości bytu” – nie mogłem na tę rzuconą mimochodem przez prezydenta frazę nie zwrócić uwagi. Niniejsza notka nie dotyczy sporu Andrzeja Dudy i byłego wiceprezesa TK Stanisława Biernata, ale myślę, że zdanie, w którym ta fraza się znalazła, warte jest zacytowania w całości:

„Proszę o jedną rzecz, abyście zawsze, nawet w największym zmęczeniu i znużeniu, kiedy macie nieznośną powtarzalność spraw, żebyście zawsze pamiętali, że za każdym razem, kiedy wchodzicie na salę, tam jest człowiek, którego to jest sprawa być może najważniejsza dla niego, być może jedyna w życiu i on po tym, w jaki sposób go potraktujecie, wyrobi sobie osąd o polskim wymiarze sprawiedliwości.”

Wracając do samej frazy. Otóż nieznośna powtarzalność nie ogranicza się tylko do spraw sądowych. Z uporem szczerbatego, co to się uparł na suchary, nieznośność wychyla swoją jaszczurzą głowę z całego spektrum powtarzających się do znudzenia ziemskich spraw, poczynając od kłótni małżeńskich, a kończąc na wojnach i klęskach żywiołowych. Nas jednak interesują przede wszystkim nieznośnie powtarzalne polskie sprawy. Najbardziej te bieżące, ale również dawne, które zawsze są aktualne. Znacznej części naszego społeczeństwa z mety przyjdą na myśl trzy takie sprawy: (1) Kaczyński, (2) niedojrzałość ludu, (3) zagrożona wolność. Inna znaczna część naszego społeczeństwa ma swoje priorytety: (1) Michnik, (2) zagubienie elit, (3) zagrożona suwerenność. 

Nie wiem, czy warto tracić czas na roztrząsanie szczegółów, powyższe sprawy są zrozumiałe same przez się. Zobaczmy więc, czy podobnie jest z nieznośną powtarzalnością spraw, które przyszły z zewnątrz. Pierwsza z wyżej wymienionych części naszego społeczeństwa nie bez kozery powie natychmiast, że boli ją permanentnie niechętny stosunek polskiego ludu do przewodniej roli Niemiec. Druga zaś część bez wahania uzna za wyjątkowo wredne nieustanne wciskanie nam w brzuch współsprawstwa Holocaustu.  

Tu w zasadzie też nie ma potrzeby się rozdrabniać, może tylko mała dygresja na temat Niemiec. Co tu dużo gadać, Niemcy rozsadzają sobą Zjednoczoną Europę. Gdyby im naprawdę zależało na utrzymaniu Unii w całości, już dawno wysłałyby petycję do Brukseli, że od jutra nie chcą funkcjonować w Europie jako Deutschland, tylko jako Bawaria, Saksonia, Hesja i tak dalej, z własnymi flagami i godłami - niechby już ten złowieszczy czarny orzeł więcej Europy nie straszył. 

Na koniec mam jeszcze jedną nieznośnie powtarzalną sprawę, bardziej prywatną, choć być może dokuczającą także wielu innym osobom. Jest to wyskakiwanie na scenę coraz to nowych pajaców politycznych. Walnę po nazwiskach, zastrzegając się przezornie, że wymienieni po dwukropku panowie są pajacami w mojej opinii: Giertych, Mikke, Palikot, Kukiz, Kijowski, Biedroń. Pierwszy z wymienionych w 2005 roku otrzymał życiową szansę na dorośnięcie do prawdziwej polityki. Razem z nim taką szansę otrzymał Lepper, który raczej nie był pajacem. I obaj tę szansę z kretesem zmarnowali, nie będąc w stanie wznieść się ponad siebie i swoje wąskie interesy. Mikke wiadomo – z błaznowania żyje (w mojej opinii oczywiście), czterej pozostali z konsekwencją godną lepszej sprawy przefujarzyli nadzieje w nich pokładane. Kto następny? 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka