Historia zna już niestety łudząco podobne przypadki. I można by mieć tu różne skojarzenia. Można by myśleć na przykład choćby i o tych księżach, którzy w latach 50tych, przyjmując szlachetną nazwę księży patriotów, decydowali się by dla partykularnych politycznych kalkulacji, łamać spójność wspólnoty kościelnej w najważniejszych sprawach. Tylko trzeba dodać jedno – ich kanoniczna sytuacja była wtedy jasna…
Ma rację. Wiem. Zwolennicy mediów toruńskich się oburzą. To niemożliwe. Niemożliwe, żeby media ojca Rydzyka ciężko grzeszyły. Żeby łamały Dekalog. A jednak. Tak się dzieje. Medialni pracownicy zaradnego redemptorysty złamali 8 przykazanie. Bez żadnej żenady i z premedytacją dopuściły się propagowania fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu.
Do Romana Giertycha można mieć najprzeróżniejsze zastrzeżenia. Świetnie to rozumiem. Sam je mam. Ale jednego zarzucić mu nie można. Nie można zarzucić mu tego, żeby kiedykolwiek handlował katolickimi imponderabiliami. Żeby w tej sprawie zmieniał zdanie. Tymczasem media ojca Rydzyka to właśnie utrzymują.
Gdyby w tym przypadku chodziło o pojedynczego katolika, sprawa byłaby jasna. Po takiej deklaracji – bez spowiedzi – osoba taka nie mogłaby przystąpić do komunii. Tutaj jednak sprawa jest bardziej skomplikowana. Tu idzie o instytucję. Tu bardziej – wedle mojej pobieżnej oceny – trzeba raczej zastosować normy prawa kanonicznego.
Te normy prawa kanonicznego należy zastosować też – znów moim zdaniem – z bardziej poważnego powodu. Z powodu nawet poważniejszego niż złamanie 8 przykazania. Oto bowiem, owo złamanie Dekalogu, ma chyba bardzo prozaiczny, praktyczny i polityczny cel. Ma – dla politycznego interesu jednej partii, aktualnie współpracującej z mediami, które wszem i wobec zwą się „katolickim głosem w twoim domu” – rozbić ponad polityczny front tych, którzy są gotowi działać na rzecz jak najszerszej obrony w Polsce ludzkiego życia. Ma tę obronę upartyjnić. Zmonopolizować. To już jest poważna sprawa. To po prostu zakrawa o rozbijanie wspólnoty kościelnej.
Historia zna już niestety łudząco podobne przypadki. I można by mieć tu różne skojarzenia. Można by myśleć na przykład choćby i o tych księżach, którzy w latach 50tych, przyjmując szlachetną nazwę księży patriotów, decydowali się by dla partykularnych politycznych kalkulacji, łamać spójność wspólnoty kościelnej w najważniejszych sprawach. Tylko trzeba dodać jedno – ich kanoniczna sytuacja była wtedy jasna…
Dziś sytuacja kanoniczna instytucji kościelnych,, naruszających Dekalog i wspólnotę eklezjalną najważniejszych sprawach niestety tak jasna nie jest. Inaczej niż w latach 50tych. A może to porównanie natrętnie nasuwa mi się tylko z racji refleksji nad uzasadnieniem wyroku wydanego przez sędziego Tuleyę?
PS: po konsultacji z ekspertami prawa kanonicznego uznaję, że Roman Giertych ma pełne prawo pozwać ojca Tadeusza Rydzyka przed sąd kościelny diecezji toruńskiej, w oparciu o kanon 220 KPK, który brzmi: „Nikomu nie wolno bezprawnie naruszać dobrego imienia, które ktoś posiada, ani też naruszać prawa każdej osoby do ochrony własnej intymności”. Pozywający może tu domagać się choćby stwierdzenia od pozwanego, że ten naruszył jego dobre imię, jako osoby wierzącej. Ja – na miejscu mecenasa Giertych – taki pozew bym złożył.
Inne tematy w dziale Polityka