julian olech julian olech
2374
BLOG

To był rokosz "nadzwyczajnej kasty" i co z tym robić?

julian olech julian olech Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 155

Sprawa staje się bardzo pilna, bo problemy, których dostarcza polskiemu państwu "nadzwyczajna kasta" stają się coraz poważniejsze. Czwartkowe orzeczenie/wyrok SN, zmanipulowanego przez garstkę sędziów buntowników z I prezes SN na czele, urąga podstawowej zasadzie zachowania równowagi w trójpodziale władzy. Po wspomnianym orzeczeniu należy raz na zawsze przypomnieć "trzeciej władzy", że jest dopiero tą trzecią i to z najmniejszym upoważnieniem społecznym do jej sprawowania. Czy sądy w ogóle można nazwać władzą? Sądy są powołane do rozstrzygania sporów między zwaśnionymi stronami i w każdym demokratycznym państwie ich umocowanie opiera się na decyzjach organów wybieranych w wyborach powszechnych. To przecież władza pochodząca z wyborów uchwala najważniejsze akty prawne, które regulują zasady funkcjonowania państwa, w tym funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Społeczność sędziowska w sprawie stanowienia przepisów prawnych nie ma nic do powiedzenia. Wydając wiadome orzeczenie/wyrok SN przyznał sobie prawa, które mu absolutnie nie przysługują, a tym samym, zresztą nie po raz pierwszy, naruszył Konstytucję i Prawo o ustroju sądów powszechnych, a to rodzi dla sędziów, którzy w tym uczestniczyli, bardzo poważne konsekwencje.

W Polsce mamy: władzę ustawodawczą, Sejm i Senat, wykonawczą, Prezydenta, Rząd i administrację rządową, a także władzę sądową, czyli sądy i trybunały. Sądy i trybunały są wyłącznie od tego, aby pilnować przestrzegania prawa ustanowionego przez władzę ustawodawczą wg zasad określonych w odpowiednich przepisach. Tylko tyle i aż tyle. Jeżeli "nadzwyczajna kasta" z uporem rości sobie prawo do nadzwyczajnych przywilejów, to trzeba ją jak najszybciej uświadomić, że nic takiego się jej nie należy. Jak to zrobić?

Prezes SN zadała swojemu sądowi pytanie, czy sędziowie wybrani na urząd za przyczyną nowej KRS są wybrani właściwie i wkrótce potem, razem z 59 sędziami SN, udzieliła sobie odpowiedzi na to pytanie. Czy to samo w sobie nie jest kuriozalne, by decydować we własnej sprawie? Odpowiedź, jakiej udzieli SN na pytanie pani prezes, była wiadoma od początku, bo SN jest zdominowany przez tych, którzy za "nadzwyczajną kastę" się uważają. Gdyby przyjrzeć się uważnie fotografiom z chwili ogłaszania orzeczenia SN, to na nich widać, jak wielu sędziów ma opuszczone głowy, a inni niezwykle poważne miny. Ci pierwsi, być może, wstydzili się tego, w czym uczestniczyli, a drudzy pewnie nabierali przekonania, że stają się właśnie najważniejszą władzą. Jednym i drugim należy współczuć, że dali się wplątać w sytuację, która może bardzo mocno zaważyć na ich dalszej sędziowskiej karierze. Motorem napędowym tego swoistego buntu była I prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf. Co można pani prezes zarzucić?

Po pierwsze, to, że zainicjowała bardzo niebezpieczną praktykę podważania kompetencji konstytucyjnych urzędów, w tym wypadku Sejmu i Prezydenta, do czego, ani jako sędzia, ani jako I prezes SN nie była upoważniona. Takie działanie nosi wyraźne znamiona politycznego zaangażowania, co jest wyraźnym złamaniem Konstytucji, która wymaga od sędziów apolityczności.
Po drugie, że komentując decyzję Izby Pracy SN, która bezpodstawnie, w odpowiedzi na wyrok TSUE, wydała orzeczenie podważające legalność powołania KRS, dodała jeszcze swój komentarz, który mówi, że teraz każdy sędzia ma prawo podważać prawo innego sędziego do sprawowania urzędu, co już się dzieje i co zdecydowanie utrudnia, a w niektórych wypadkach wręcz uniemożliwia normalną pracę sądów. Doskonałym przykładem skutków takiego działania jest przykład sędziego Juszczyszyna z Sądu Rejonowego w Olsztynie, który mając do rozstrzygnięcia bagatelną pod względem prawnym sprawę komplikuje ją na tyle, że praktycznie odstąpił od jej rozpatrzenia, natomiast stał się "bohaterem" dla mediów nieprzychylnych rządowi. Ani pani prezes, ani "zaprzyjaźnionym" mediom nie przeszkadza, że w/w sędzia ma na swoim koncie jeszcze inną sprawę, która przez jego zaniedbania doprowadziła do rodzinnej tragedii, a sam sędzia kreuje się na "bohatera" wolnych sądów twierdząc, że "watro być przyzwoitym". Czy jego działanie w prostej sprawie, którą ostatnio prowadzi i w tej, która wyżej została wspomniana, nie mają cech "nietykalności swoich", o których niedawno mówiły taśmy Neumanna z PO?
Po trzecie, pani Gersdorf wynosi poza Polskę nasze wewnętrzne sprawy, licząc na pomoc "zagranicy", choć przepisy Konstytucji wyraźnie tego jej zabraniają. Bo, czy można bardziej upolitycznić zawód sędziego, przypominam, który z mocy prawa ma być apolityczny, niż wyjeżdżać za granicę i uskarżać się na polski rząd w mediach i w instytucjach wyraźnie Polsce nieprzyjaznych? I wcale to nie przeszkadza pani prezes obficie czerpać z przywilejów sędziowskich, które finansuje polskie państwo.
Po czwarte, pani prezes deprecjonuje zawód sędziowski lekceważąc służbowy ubiór prawników, nazywając sędziowską togę przedszkolnym fartuszkiem, choć używanie tego stroju jest precyzyjnie w prawie określone. Pani prezes uczestniczyła też w "marszu 1000 tóg", czym również złamała prawo, sędziowie nie mogą uczestniczyć w zgromadzeniach politycznych, a ten marsz miał takie znamiona, ponieważ sędziowie zaprosili do niego polityków, a politycy licznie z tego zaproszenia skorzystali.

Czy za w/w postępowanie panią prezes można złożyć z urzędu? Za stroną "prawnik.pl": "Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 27 sierpnia 2007 r. (sygn. SNO 47/07),   popełnienie przez sędziego przewinienia dyscyplinarnego, którego opis odpowiada ustawowym znamionom czynu zabronionego stypizowanego jako przestępstwo umyślne stanowi wyraz tak rażącego lekceważenia porządku prawnego, że z reguły powoduje utratę kwalifikacji do sprawowania urzędu sędziego, niezależnie od oceny jego wcześniejszej służby, a więc za takie przewinienie dyscyplinarne, którego opis odpowiada ustawowym znamionom czynu zabronionego stypizowanego jako przestępstwo umyślne, karą odpowiednią powinno być, z reguły, złożenie sędziego z urzędu."
A więc można panią prezes postawić przed sądem, bo jej poczynania wyraźnie łamią przepisy prawa, które obowiązują wszystkich prawników, a ponadto podważają cały system prawny, jaki w Polsce obowiązuje. Wczorajsze działania SN doprowadziły do poważnego kryzysu konstytucyjnego, a stało się to za przyczyną wielu sędziów SN, którzy ulegli pani prezes, zatem i oni powinni stanąć przed sądem. Przed sądem powinni stanąć także jeszcze inni sędziowie, którzy za nic mają obowiązujące ich prawo, a wcale nie jest ich mało. Gdyby choć paru z nich za takie zachowanie utraciło status sędziego, to, być może, wielu innych by się opamiętało. Trzeba przypomnieć, że sędziowie w stanie spoczynku są również zobowiązani do przestrzegania obowiązującego ich prawa, szczególnie chodzi tu o wymaganą od nich apolityczność, a wielu z nich o tym zapomina i w politykę się jednak bawi.

Do dyscyplinowania sędziów nie była potrzebna nowa ustawa o sądach powszechnych, bo już istniejące przepisy są wystarczające, by sędziów pociągać do odpowiedzialności za ich nieprawne działania. Uchwalenie i przyjęcie nowej ustawy jest o tyle dobre, że ona jasno precyzuje, co wolno, a czego nie wolno sędziom i jakie konsekwencje wobec nich mogą być wyciągane. Tylko szybkie uporządkowanie naszego systemu sądowniczego może uzdrowić sytuację wymiaru sprawiedliwości, a oglądanie się na jakąś bliżej nieokreśloną unijną praworządność, której po prostu nie ma, jest zupełnie zbędne. Unijne traktaty, a szczególnie Protokół brytyjski, wyraźnie o tym mówią, niedowiarków i ciekawskich odsyłam do swojej notatki z 18.01.'20, "Czy polskie sądy są unijnymi sądami", gdzie jest to jasno wyłożone. Polski system prawny jest zupełnie niezależny od systemów obowiązujących w innych państwach, a tym bardziej od unijnej, nieistniejącej praworządności, czas, by opozycja i "nadzwyczajna kasta" wreszcie to zrozumiały.

Z podejmowaniem decyzji w sprawie rokoszu "nadzwyczajnej kasty" trzeba się śpieszyć, bo przeciwnicy polskiego rządu robią wszystko, by ten rząd obalić, a przynajmniej sprowokować, by Unia nałożyła na Polskę sankcje finansowe za niepokorność naszego rządu. W dzisiejszym poranku radia TOK FM poseł PO Zalewski oświadcza, że już wie, co postanowi TSUE w sprawie "zabezpieczenia" nowej ustawy o sądach powszechnych, o co zaraz po jej uchwaleniu wystąpiła do unijnego sądu KE. Rzecznik KE pozwala sobie po raz kolejny wypowiadać tendencyjne, skrajnie nieobiektywne opinie w sprawie organizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Czyżby do KE wracała tendencyjna polityka wobec Polski ukształtowana przez E.Timmermansa? Czy to nie świadczy o jakiejś zmowie opozycji z unijnymi elitami skierowanej przeciwko polskiemu rządowi, a w rezultacie przeciwko Polsce, bo przecież ewentualne sankcje nie dotknęłyby rządu, ale całego Państwa? W tej, grubymi nićmi szytej, akcji przeciwko naszemu państwu, wobec słabości opozycji główne skrzypce zaczęła grać "nadzwyczajna kasta", bo jej wszystko wolno. Mam nadzieję, że TK w trybie pilnym wyda orzeczenia odpowiadające na pytania zadane przez Marszałek Sejmu i Premiera, dotyczące działań SN, a potem niezwłocznie nastąpi stosowna reakcja na te orzeczenia. Dobrze by było, by stało się to jeszcze przed działaniami TSUE, by ten sąd musiał te orzeczenia brać pod uwagę.

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo