Jednak ta pani Szczepkowska to inteligentna kobieta. Do tego z zasadami, których trzyma się mocno, choćby ją miał spotkać ostracyzm ze strony branżowych kolegów.
Zniewolenie umysłu polega jednak też na tym, że ewidentne draństwo blokuje szerszą myśl, bo jak się zagłębisz albo poszerzysz niepokoje, to cię nazwą symetrystą. Jak więc utrzymać równowagę świadomości?
Ilu z nas miałoby odwagę odrzucić coś, co popiera czy na co wręcz naciska większość społeczeństwa? Ilu z nas naraziłoby się na odrzucenie, potępienie, śmieszność, a może nawet i ból, chcąc zachować tzw. wierność sobie? Nonkonformistów nikt nie lubi, są bowiem często w kontrze do norm, obyczajów tudzież reguł organizujących życie potulnych owieczek.
A teraz z innej beczki: czy należy potępić każde dzieło, którego twórcą był człowiek – delikatnie mówiąc – kontrowersyjny? Czy Polak może delektować się filmami Leni Riefenstahl, z przejęciem czytać „Mein Kampf”, zachwycać się twórczością markiza de Sade? Ja wiem, te dzieła nie są oderwane od moralności, wychwalają złą ideologię, wyższość jednej rasy nad drugą bądź zwyczajne okrucieństwo. Czy to jednak oznacza, że nie powinniśmy ich znać?
A filmy Polańskiego? Czy oceniamy je przez pryzmat moralności ich reżysera?