Szokujące, że w XXIszym wieku istnieje prawo tak zwyrodniałe i niesprawiedliwe, jak to w Salwadorze:
Jak kobieta może udowodnić, że to nie była aborcja, tylko poronienie? Czy w Salwadorze nie istnieje już domniemanie niewinności???
I czy w ogóle należy karać kobiety za aborcję? Swego czasu wkleiłam fragment wywiadu z pewną nawiedzoną damulką związaną z Ordo Iuris, która sugerowała, iż takie panie nie powinny być bezkarne (nie mogę znaleźć, niestety). Oby salwadorska teraźniejszość nie stała się polską przyszłością.
Nie ulega wątpliwości, iż aborcja jest złem. Jednak sugerowanie, że kobieta, która się na ten zabieg zdecydowała, to morderczyni, jest tak durne i podłe, że należałoby za to wystrzelać po tępym, katolickim pysku. Zapewne niejedna baba dokonuje (czy raczej zleca dokonanie) aborcji z błahego powodu, lecz można każdej z nich przeciwstawić kobietę, która czuła się do tego przymuszona ciężką sytuacją życiową, zdrowiem, naciskiem partnera, wreszcie – zwyczajnym lękiem przed macierzyństwem. Oddanie do adopcji nie jest tak naprawdę dobrą opcją (choć dla rosnącego w brzuchu matki dziecka na pewno lepszą od aborcji), czy można bowiem wymagać takiego poświęcenia?
Swoją drogą – stwierdzam z przekąsem – jakie to żałosne i infantylne, iż roztkliwianie się nad ledwo rozwiniętym płodem idzie często w parze z kompletną moralną ślepotą na cierpienie istot znaczniej bardziej rozwiniętych, jakimi są zwierzęta. Ba! Ilekroć zdarzało mi się poruszać temat ochrony ginących gatunków czy konieczności umniejszenia udręki tych, które są hodowane na mięso, mleko bądź inne produkty, niemal zawsze musiała pojawić się u mnie jakaś proliferska pensjonareczka ze swoim wyciem o mordowaniu nienarodzonych dzieci. Nie, żebym krytykowała postawę pro life, lecz histeria i hipokryzja nie służą dobrze żadnej sprawie.
Komentarze