W ostatniej notce Logicznie Myślącego pojawił się wątek osądzania (on sam odnosi się już wyłącznie do tekstów blogerki EdithKulpienski68). Napisałam u niego, iż zgadzam się z tym, że ocenianie i osądzanie są zupełnie normalną rzeczą i nie należy się ich wyrzekać. Jednocześnie warto pamiętać, że nasze sądy są istotne tak naprawdę tylko dla nas. A przynajmniej te, które dotyczą czyjejś moralności. Jeśli nie podamy drugiej osobie solidnych argumentów, które miałyby ją skłonić do zmiany swojej postawy i poprzestaniemy na zaprezentowaniu swoich subiektywnych opinii (np. „To, co robisz, jest złe/głupie”), to raczej nas ona nie posłucha. Bo i dlaczego miałaby słuchać naszego „widzimisię”, czyli naszego sumienia, a nie własnego?
No dobrze, co jednak daje taki osąd nam samym? Otóż jedną ważną rzecz: motywuje nas do podjęcia stosownych kroków wobec sprawcy „zła”. Jeśli widzisz, że ktoś krzywdzi drugiego człowieka (czy nawet zwierzę), to powinieneś zareagować. Czy to oznacza, że Twoje sumienie jest ważniejsze od sumienia agresora? W żadnym wypadku. Każdy z nas został obdarzony wolną wolą (a nie jedynie chrześcijanie, jak twierdzi bloger ZetJot) i może zgodnie z nią postępować. Dlatego konflikty są nieuniknione. Wygrywa nie ten, kto ma rację, tylko silniejszy, sprytniejszy, liczebniejszy.
Dodajmy do tego, że łatwo się osądza innych, a znacznie trudniej siebie. Warto zatem zachować pewną pokorę w ferowaniu wyroków. Bazujmy na faktach, a nie domysłach (o ile to możliwe). I przyjrzyjmy się też samym sobie, żeby zachować pewną uczciwość. Ja z siebie nie jestem do końca zadowolona i wiem, że pod pewnymi względami muszę się zmienić. Myślę, że warto postawić na umiar i zdrowy rozsądek. Osądzajmy zarówno siebie, jak i innych. Jeśli jednak chcemy aktywnie zmieniać i siebie, i świat, to za naszymi osądami powinny iść konkretne czyny.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo