To, co się pojawiło pod moim poprzednim wpisem, mogłoby przyprawić mniej zaprawioną w wirtualnych bojach osobę o załamanie nerwowe. I ja zresztą, nie czując się ostatnimi czasy najlepiej, z goryczą czytałam komentarze, które tylko udowadniały, jak daleko stoi wiara od rozumu. I bynajmniej nie mam tu na myśli samej wiary w Boga, lecz we własną nieomylność.
I tak oto pojawiły się głosy, jaka to ja jestem niedojrzała, niemądra i jak bardzo powinnam zapoznać się z tą czy inną lekturą. Albo głosy, że należę do takiej czy innej opcji politycznej, doprawione sugestiami, bym się przeniosła do innego kraju. Albo też zwyczajne obelgi, w zasadzie dyskwalifikujące rozmówców. Przez bełkot niektórych nie dałam rady przejść.
Część gości uparcie twierdzi, iż chrześcijaństwo ma się znakomicie, gdyż młodzi lgną do rozmaitych ruchów i wspólnot duchowych. A czy nie jest tak, że po prostu szukają swojego miejsca w społeczeństwie? Ja też swego czasu szukałam – i nie znalazłam. Może dlatego, że szłam na noże z każdym, kto chciał mi narzucić swoje przekonania? Wciąż to robię. Nie wierzę w autorytety moralne, święte księgi, proroctwa. Kieruję się swoim ułomnym, niemądrym sumieniem, a owoce mojego postępowania, raz dobre, a raz złe, biorę na siebie. Jest to droga przykrzejsza niż podążanie utartymi koleinami, lecz o ileż bardziej satysfakcjonująca...
...a może jednak nie? Może wolicie słuchać „starszych i mądrzejszych” zamiast dociekać, badać, sprawdzać, szukać? Skąd jednak ta rozbieżność pomiędzy deklarowaną wiarą a uczynkami? I skąd w was tyle jadu, pychy i braku empatii? Kogo chcecie przekonać swoim agresywnym warkotem, tanim moralizatorstwem, besztaniem?
Nie interesuje mnie ani wojujący ateizm, ani islam, ani jakakolwiek inna ideologia. Wszystkie są podatne na wypaczenia, choćby ich doktryny skrzyły się od pięknych słów i obietnic. Proszę mi również nie przypisywać jakichś lewicowych sympatii. Owszem, w pewnych kwestiach zgadzam się z lewakami; a w innych z prawakami. Jedni i drudzy mnie nie lubią, może dlatego, że ich zaczepiam, dogaduję, krytykuję i w ogóle jestem nieprzyjemną osobą. Ale nie usiłuję zmieniać ludzi. Wiem, że to niemal niemożliwe. I proszę, by państwo nie próbowali zmieniać mnie.
(Nie odpowiadam już na komentarze zamieszczane pod poprzednią notką, jest ich zbyt dużo.)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo