Czym się różni obrażanie uczuć mniejszości, np. zakaz krytyki homoseksualizmu czy doszukiwanie się różnic w inteligencji pomiędzy rasami od zakazu „obrażania uczuć religijnych”? Przecież jedno i drugie wynika z troski o cudze emocje, o psychiczny dobrostan. Obydwa zakazy zniewalają człowieka i zamykają mu usta, żeby tylko ktoś inny nie poczuł się źle.
Czy zatem liberałowie i libertyni są mniej rozsądni, a za to bardziej emocjonalni od konserwatystów i ludzi wierzących? Czy też wszyscy jesteśmy – jak pisałam już dwukrotnie – zniewoleni przez uczucia, fantazje i przekonania?