Od kilku tygodni Niemcy oferują pomoc w walce z COVID-19 swym partnerom w Unii Europejskiej. Do polskiego rządu zwracają się z tą ofertą najważniejsi niemieccy politycy. Mimo dramatycznej sytuacji Polska nie wyraziła zainteresowania pomocą.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/polska-nie-jest-zainteresowana-niemiecka-oferta-pomocy-w-walce-z-koronawirusem/sd3602d,79cfc278
Serce z kamienia trza mieć, by się nie wzruszyć, jak przyjaciel łapę w nieszczęściu podaje. Trzeba powiedzieć otwarcie, że sąsiad nasz i media jakieś już wirusa rozkręcają i teraz czas na wkroczenie szarego obywatela. Bo tam, gdzie menda nie da rady to szarego obywatela pośle i zrozumiałym być musi, że szary obywatel w jakimś zasranym polskim szpitalu to jedynie życie stracić może.
Czesi poszli na współpracę i w nagłych przypadkach Niemcy przyjmą czeskich pacjentów, którym rząd Czech łóżek cowidowych nie przygotował, chociaż mieli czas by je przygotować.
„Jest to plan awaryjny na wypadek przeciążenia naszego własnego systemu opieki zdrowotnej. Mamy nadzieję, że nie będzie to konieczne, ale chcemy być przygotowani na każdy scenariusz” - powiedział czeski minister spraw zagranicznych Tomáš Petříček. Premierzy Saksonii i Bawarii zadeklarowali również, że ich kraje przyjmą czeskich pacjentów z ciężkimi chorobami."
Można się wzruszyć, bo przyjaźń graniczna jest bezgraniczna. Od strony prawnej wszystko jest uregulowane — powiedział Petříček — jest umowa i Republika Czeska poniesie wszelkie koszty leczenia*. Jednak nadal nie jest jasne, ile łóżek Niemcy chcą zapewnić pacjentom.
I teraz jest już wszystko jasne. Gdzieś tam w Bawarii stoją szpitale, gdzie stoją też łóżka. Bo przecież na czymś chory leżeć musi i te łóżka są puste. Znaczy się, nikt na nich nie leży. Nie dlatego że nie ma chorych, ale dlatego, że już od kilku lat Bawaria dotknięta jest klęską. Ponad 12 000 wolnych etatów dla personelu medycznego i pomocniczego jest wolnych i gotowych do obsadzenia. No i wyszło na to, że Czesi kilka etatów obsadzą, a te bałwany polskie piach w tryby idealnego szpitalnictwa niemieckiego sypią i konstrukcja finansowania niemieckiego szpitalnictwa też przez nich może się je... A łapa dobroczyńcy jest coraz bliżej.
* Jeden dzień w niemieckim szpitalu to od 500 do, a nawet ponad 1000 euro. Nie jest to dużo, ale jeden pacjent niemiecki objęty terapią intensywną przez całe swoje życie nie wpłaci tyle składek, by koszty pobytu pokryć.
https://www.mainpost.de/regional/wuerzburg/pflegenotstand-12-000-pflegestellen-fehlen-in-bayern-art-10095721
Jaką wartość ma człowiek, który nauczył się czytać i pisać, myślenie pozostawiając innym? (Ernst Hauschka)
Osoby urażone treścią moich notek lub komentarzy proszę o kontakt karzo@mail.de Prawnicy osób urażonych po przedłożeniu pełnomocnictwa (Polska) lub Vollmacht (BRD) otrzymają wszystkie moje dane potrzebne do prowadzenia sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka