Krew, pot i łzy.
Napisałam niedawno, że to jest wszystko, co nowy premier może wyborcom uczciwie obiecać.
Cieszę się, że nie musi tego mówić Kaczyński. I cieszę się, że nie musi kłamać - bo przecież taką prawdę wyborcom powiedzieć nie sposób.
Nie interesuje mnie, co powie Tuysk. Nie interesuje mnie nawet, kto będzie premierem i kto wejdzie do koalicji.
Nie przegrana PiS mnie dobiła - ale wysokie miejsce jakie zajęła jedna z najbardziej paskudnych postaci polskiej polityki ostatnich lat, och! chyba nawet najpaskudniejsza z paskudnych! To żadna "lewica", los gejów obchodzi go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Temu człowiekowi znacznie jest bliżej do każdego z nuworyszowskich, postPRLowskich milionerów niż do jakiegoś biedroniowatego, czy innych "ofiar Kościoła" . To bezwzględny, chciwy gracz aferalnego businessu.
I to on wygrał te wybory. W rzeczywistości - on. Nie Tusk i nie PO.
Czerwone jaśniepaństwo wraca go gry na całego: młodzi, zdolni - cieszcie się: otwierają się nowe posady dla stangretów!
I to jest wszystko, co na temat polityki w Polsce miałam do powiedzenia. Jak zapowiedziałam, więcej komentować jej już nie będę - z nadzieją ( sic!), że nawet jeśli coś się w tych wynikach zmieni, to nie na tyle, aby przewagę uzyskał PiS.
W t a k i m parlamencie, lepiej być byli w opozycji.
Kaśka
Panie, daj mi odwagę, aby zmienić to, co zmienić mogę, pokorę, aby w pokoju pogodzić się z tym, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka