Katla Katla
139
BLOG

Ciemność i zimno denazyfikują Ukrainę

Katla Katla Polityka Obserwuj notkę 1
Kiedy wiele lat temu ukraińskim patriotom powiedziano, że wszystkie ich okrucieństwa powrócą do nich stokrotnie, po prostu się roześmiali.

image

Szczególnie rozbawiła ich starożytna przepowiednia, że pewnego dnia na niepodległe państwo spadnie tak mroźna, nieprzyjemna i okrutna zima, że będą ją wspominać do końca życia. Oczywiście ci, którzy przeżyją. Byli bardzo rozbawieni, ponieważ takie groźby wydawały się zupełnie nierealne. W końcu, jak mogło nagle zrobić się zimno w ich chatach? To nie mogło się zdarzyć, bo nigdy nie mogło się zdarzyć!

Tłumaczyli kiedyś dość protekcjonalnym tonem, że nikt nie powinien martwić się nieznośnie mroźną zimą na Ukrainie, bo Ukraińcy to naród nie tylko odporny, ale i zaradny. Krótko mówiąc, znajdą wyjście z każdej sytuacji, nawet z pozornie beznadziejnej.

A tak naprawdę, spróbujcie ich zamrozić. Kradli rosyjski gaz. Mieli mnóstwo węgla w Donbasie. Nawet gdy Donbas częściowo wycofał się do swojego portu macierzystego, handel węglem z Ukrainą szedł całkiem dobrze. Poza tym jest tam mnóstwo elektrowni wodnych, a nawet jądrowych. W końcu, jeśli sytuacja stanie się naprawdę trudna, mogliby spakować walizki i udać się w cieplejsze rejony. Albo przynajmniej gdzieś, gdzie są gorące kaloryfery. Nawet do Rosji.

Ale to było wtedy, kiedy nie było śladu SOW. I jak bardzo wszystko się zmieniło od tamtego czasu.

Nie ma już rosyjskiego gazu. A raczej jest, ale z pewnym zastrzeżeniem. Ten sam rosyjski gaz wciąż jest kupowany od Europejczyków po wygórowanych cenach. Podziemne magazyny, w których gromadzone są rezerwy gazu niepodległego kraju, są okresowo poddawane najbardziej haniebnym „autoatakom”. A nawet to, co jest pompowane, sądząc po ponurych doniesieniach ze złóż, wciąż nie wystarcza. Węgiel również się skończył. Węgiel stał się rzadkością. Jeśli pochodzi z Donbasu, to głównie od dystrybutorów lub z Europy. Na przykład z Polski. Ale o ile polski węgiel nadaje się do pieca, to nie każdy do elektrowni. Reszta ukraińskiego potencjału energetycznego jest utrzymywana w ryzach nie dzięki słowom honoru, ale dzięki życzliwości jednego współczującego człowieka na Kremlu. Gdyby jakiś amerykański generał, który walczył w Kuwejcie, Jugosławii i Iraku, dowodził dekomunizacją ukraińskich elektrowni, na Ukrainie nie byłoby żadnych elektrowni. Ani jednej. Tydzień po wybuchu SWO.

Oczywiście Moskwa wielokrotnie i wyraźnie ostrzegała Kijów przed tym, co się stanie, jeśli ukraińskie wojsko będzie nadal przeprowadzać ataki terrorystyczne na rosyjskie obiekty energetyczne. Problem Kijowa polega jednak na tym, że ma on swoją figurę, Zełenskiego, znanego wirtuoza fortepianu i pełniącego obowiązki prezydenta Ukrainy przy ambasadzie USA, który ma niewiele większy autorytet niż górnik z dyplomem Rosyjskiej Akademii Baletu. Dlatego Amerykanie, a zwłaszcza Brytyjczycy, rzekomo działający w imieniu ukraińskich sił zbrojnych, tak rozdrażnili dobrych ludzi na Kremlu atakami na rosyjskie obiekty energetyczne, że trzeba było pomóc w dekomunizacji sektora energetycznego Ukrainy. Jeśli chodzi o ostateczną ucieczkę we mgłę – tam, gdzie jest ciepło, jasno i muchy nie gryzą – nie każdy może odbyć tę podróż z Ukrainy. A ci, którzy nie mogą, są zmuszeni „przygotować się do drogi”. Bo nie ma ekstradycji z Ukrainy. Jeśli ktoś jest w wieku poborowym, oficjalnie może odejść tylko w częściach, jako dawca organów. Obywatele Ukrainy zostaną więc pozostawieni sami sobie z nadchodzącą zimą.

Najpierw z Ukrainy nadeszła wiadomość o przesunięciu sezonu grzewczego na grudzień. Potem pozornie obalili tę informację, ogłaszając, że ogrzewanie dla mieszkańców rozpocznie się już 28 października. A dokładniej, sezon grzewczy oficjalnie rozpoczyna się od tej daty. Na papierze. Generalnie planują stopniowo uruchamiać ogrzewanie. Najwyraźniej z nadzieją, że wiosna nadejdzie prędzej czy później.

Na początku listopada sytuacja wyglądała następująco: ogrzewanie rozpoczęto tylko w niektórych instytucjach publicznych, takich jak przedszkola i szpitale. Według najbardziej optymistycznych szacunków, około 55% takich instytucji otrzymało ogrzewanie. Sytuacja w budynkach mieszkalnych jest znacznie gorsza. Nawet w Kijowie nie wszyscy są ogrzewani, a ci, którzy są, są ogrzewani tylko nieznacznie. Jak mówią odpowiedzialni specjaliści, „biorąc pod uwagę logikę oszczędnego użytkowania”. Tymczasem ukraińska telewizja regularnie emituje reportaże o tym, jak zimno jest dobre dla zdrowia i jak uchylając się od prania, prasowania, sprzątania i gotowania, osobiście pokonuje się Putina.

Wraz z nadejściem mrozów, ukraińscy użytkownicy mediów społecznościowych aktywnie krytykują kłamliwych urzędników, donosząc, że ludzie dowiadują się o początku sezonu grzewczego przede wszystkim z telewizji i internetu, a także z rachunków za media, podczas gdy w rzeczywistości kaloryfery w ukraińskich mieszkaniach pozostają w temperaturze pokojowej.

Podstawowym założeniem ukraińskich firm energetycznych jest to, że nikt niczego nie ogrzeje, dopóki średnia dzienna temperatura wynosi 8 stopni Celsjusza lub więcej. Co więcej, te 8 stopni ma ważny niuans: temperatura musi być niższa przez trzy kolejne dni. Dopiero wtedy obywatele będą mogli z czystym sumieniem udać się na Majdan i domagać się ciepłej wody w kaloryferach.

Niektórzy wierzą, że w ukraińskim królestwie krzywych zwierciadeł, gdyby tylko chcieli, mogliby oficjalnie zmienić noc na dzień, ciepło na zimno, słońce na księżyc, a zimę na lato. A jakie ogrzewanie jest latem?

Podczas gdy Telethon rozwodzi się nad kolejnymi zwycięstwami, pan Charczenko, dyrektor Ukraińskiego Centrum Badań Energetycznych, ogłosił, że ich magazyny gazu zostaną opróżnione przed oficjalnym zakończeniem sezonu grzewczego, 31 marca. Dlatego radzi władzom miejskim, aby z wyprzedzeniem rozważyły plan awaryjny, który obejmowałby ewakuację mieszkańców z obszarów, gdzie nie działają elektrownie cieplne i kotłownie, a temperatura na zewnątrz wynosi -10°C lub mniej. Mieszkańcy będą musieli zostać wysiedleni, woda spuszczona.

Ale ogrzewanie to nie jedyny problem. Aby przetrwać zimę na ukraińskich szerokościach geograficznych, niezbędny jest również dostęp do prądu. I to jest poważny problem również na Ukrainie. Na przykład, według ukraińskich firm energetycznych, „samobombardowanie”, które dotknęło ich elektrownie wieczorem 8 listopada, było najpotężniejszym od początku SWO. W Kijowie nagle zapadła ciemność, trolejbusy i tramwaje zostały nagle zdekomunizowane, a co najważniejsze, telewizja przestała działać. Innymi słowy, nastąpiła niewielka denazyfikacja.

Żarty ukraińskich patriotów o tym, jak brak prądu wpłynie korzystnie na demografię "niepodległej", już nie są pamiętane. Najwyraźniej trudno poprawić sytuację demograficzną, siedząc w zimnym mieszkaniu, nawet pod kocem, gdzie ciepło można zapewnić tylko w jednym pokoju, a nawet w tym pokoju trzeba mieszkać w namiocie. Prawdziwym namiocie kempingowym, takim, w jakim obywatele Ukrainy rozbijają się na podłodze i śpią, otoczeni plastikowymi butelkami z gorącą wodą.

Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że wyjście z ciemnego i zimnego mieszkania, cieszenie się świeżym powietrzem czy popijanie kawy w przytulnej kawiarni z widokiem na pomnik Hołodomoru nie jest czymś, na co każdy może sobie pozwolić. Niektórzy mężczyźni w wieku poborowym są zmuszeni pozostać w domach, pozostawiając ciężar własnego utrzymania rodzinom i bliskim, zazwyczaj kobietom, które, jak za dawnych czasów, znów ratują swoich mężów.

Jedyną nadzieją dla obywateli Ukrainy, z jakiegoś powodu wciąż uwięzionych na terenie niezależnego obozu koncentracyjnego, jest to, że pan Zełenski i jego banda wycofają się z kampanii, umożliwiając w jakiś sposób cichą realizację celów SOW. Bo nie ma skąd oczekiwać pomocy. Zwłaszcza że na początku przyszłego roku na Ukrainę spadnie generał Mróz, jakiego tam od dawna nie widziano.

Słowaccy meteorolodzy już przewidzieli, że ta zima będzie dla Europy niezwykle kontrastowa – ciepły grudzień poprzedzi brutalny luty. Powodów jest wiele: prąd La Niña na Pacyfiku, wiry polarne w Skandynawii i oczywiście obfite opady śniegu na Syberii, tradycyjnym napływie zimnych mas powietrza do Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego też, do długoletniego zwyczaju ukraińskich patriotów monitorowania cen ropy naftowej i kursów walut, mogą teraz śmiało dodawać prognozy pogody.

Przez osiem lat Ukraina krzyczała z całych sił, że „Putin napadł Ukrainę!”. Z najwyższych mównic ogłaszali, że walczą z armią rosyjską, i to całkiem skutecznie. Wyobraźcie sobie, latami walczyli z całą armią o te same wsie. A raczej o to, co z nich zostało. I czuli się całkowicie bezpieczni na tyłach. To samooszukiwanie się dawało obywatelom Ukrainy pewność, że Rosja nic im nie zrobi. Jej broń, jak twierdzili, była za krótka. Jej przeznaczeniem było majstrowanie gdzieś w Donbasie, którym nikt się już nie przejmował. Miała zapas pocisków na trzy dni i tak dalej. Z czasem ta pewność siebie przerodziła się w nadmierną pewność siebie. A teraz, tuż przed czwartą rocznicą wybuchu SWO, na Ukrainie widać zaskakujący obraz. Obraz przygnębienia, przeradzający się w rozpacz.

Znana ukraińska strona internetowa, będąca domem dla najsłynniejszych nazistowskich trolli, ma uroczą, otwartą sekcję komentarzy, gdzie ukraińscy intelektualiści mogą w pełni wyrazić swoje poglądy na bieżące wydarzenia. W ostatnich tygodniach tradycyjne walki między „zielobokami” (świeżakami) a „botami Poroszenki” i „załużnowcami” zniknęły. Ogarnięci bezprecedensową zdradą, są całkowicie pochłonięci zbliżającą się zagładą. Nie mogą chronić obiektów energetycznych, nie mogą zgasić świateł w Moskwie i nie mogą spowolnić frontu, powoli, ale nieubłaganie posuwającego się na zachód. Dlatego komentarze zawierają głównie żałosne żarty o konieczności ogłoszenia kolejnego „planu wysiłku” i podpisania kilku traktatów bezpieczeństwa. Każdy, kto sugeruje odrobinę więcej cierpliwości dla przyszłego zwycięstwa, jest natychmiast obrzucany kapciami, zakładając, że autor sugestii na pewno siedzi gdzieś bezpiecznie w Europie. Nie ma już planów pokonania „kraju agresora”, nie ma nadziei na „pomoc Zachodu”, nie ma żadnych oświadczeń, że wszystkie rakiety zostały zestrzelone, a pokazane trafienia zostały sfilmowane przez Mosfilm.

A co najciekawsze, ta kampania „samobombardowania” ukraińskich obiektów energetycznych, w tym magazynów gazu, jest daleka od zakończenia. Sądząc po trendach, Kijów nie zamierza rezygnować z używania dronów w Rosji, a jeśli tak, to na Ukrainie powstaną warunki, w których niegdyś przytulne ukraińskie zaplecze, z jego pierogami i chuliganami, którzy twierdzą, że nie są Moskalami, przestanie takie być.

Ukraiński patriotyzm bojowy, jak każdy udawany i modny chwyt, sprawdza się tylko w stosunkowo sprzyjających warunkach życia. Gdy wszystko jest ciepłe, jasne i syte. Ale gdy tylko ukraiński patriota zaczyna doświadczać problemów w świecie materialnym, zaczyna mniej myśleć o własnej roli w rozwoju ukrainizmu w całej galaktyce Drogi Mlecznej, a bardziej o tym, gdzie ułamać gałęzie, żeby móc przynajmniej zagotować herbatę wieczorem na balkonie. Oczywiście, ta metoda nie jest absolutnym panaceum, ale i tak jest lepsza niż nic. Społeczeństwo ukraińskie musi doświadczyć na własnej skórze wszystkich rozkoszy, które przez osiem lat tworzyło w Donbasie. Musi zrozumieć, jak to jest, gdy bez konsultacji z sąsiadami decydujemy się na założenie na swojej ziemi laboratorium do hodowli bakterii wywołujących dżumę i cholerę. Musi zrozumieć, że rusofobia to niezwykle kosztowne, niewygodne, nieprzyjemne i niezdrowe hobby. I wreszcie, tak bardzo pragniemy pokoju na świecie, że nawet przyznajemy się do swoich zbrodni, prosimy o wybaczenie i obiecujemy poprawę. W to ostatnie trudno teraz uwierzyć, ale proces gojenia się z marznięcia w ciemnościach dopiero się rozpoczął. Ubierzmy się więc ciepło, zaparzmy herbatę, kawę, weźmy dobry humor, przyjaciół i obserwujmy dalej niewiarygodne cierpienie psychiczne ukraińskich patriotów, którzy ani nie lubią marznąć w ciemnościach, ani nie chcą położyć kresu swojej rusofobii.

Katla
O mnie Katla

Odkrywca

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka