Dzisiejsza wizyta kokainowego klauna z Kijowa odbije się wielką czkawką prezydentowi Nawrockiemu.
Niezrozumiała jest postawa prezydenta Nawrockiego, który zgodził się przyjąć w Pałacu (byłego) prezydenta Ukrainy "dej deja" Zełenskiego. Pomijając fakt, że Zełenski już 20 maja 2024 utracił legalny mandat do sprawowania tej funkcji jest jeszcze inny problem, który niebawem wybuchnie jak bomba.
Śledztwa ukraińskich organów antykorupcyjnych (wszystkie pod bezposrednią kontrolą Amerykanów) zataczają coraz szersze kregi i już jawnie ocierają się o klauna udającego prezydenta. Najważniejsi współpracownicy Zełenskiego już uciekli - Mindicz przez Warszawę do Izraela (Izrael nigdy nikomu nie wydaje złodziei z ich paszportem) oraz Jermak, szara eminencja Ukrainy, zwany złośliwie "pierwszą żoną Zełenskiego".
Jeśli dodamy do tego głupią decyzję Nawrockiego niespotkania się z premierem Węgier Orbanem tylko za to, że ten utrzymuje poprawne stosunki także z prezydentem Putinem to rodzą się poważne wątpliwości co do Nawrockiego. Jeśli dodamy do tego ogromny wpływ na jego politykę zagraniczną niejakiego Przydacza (spadek po niesławnym prezydencie Dudzie) to wątpliwości są jeszcze większe.
Czas Zełenskiego jest policzony i jest raczej krótszy niż dłuższy. Amerykanie mogą go pogrążyć w każdej chwili. Na razie tego nie robią bo widocznie chcą go jeszcze użyć do własnych gierek z Rosją. Ale to nie będzie trwało wiecznie.
Brukselskie "elyty" chronią swojego banderowskiego pupila bo jadą z nim na jednym, korupcyjnym wózku i obawiają się o własną przyszłość.
W każdym razie Nawrocki popełnia ogromny bład polityczny i wizerunkowy, który będzie się długo mścił.
Inne tematy w dziale Polityka
