Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
479
BLOG

Jaki proces jednania??

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Polska, powiadacie… Ale jaka? Polska PiS czy Polska PO? Polska Andrzeja Dudy czy Polska Rafała Trzaskowskiego? Dzielę Polskę? Nie ja.

Litry atramentu wylano już, by opisać wojnę polsko-polską, więc przypominanie jej genezy, przebiegu, momentów zwrotnych, wskazywanie generałów poszczególnych armii to zabieg bezcelowy. Podział Polski na dwa zwalczające się obozy jest faktem i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Pierwsze gniewne komentarze po wyborach potwierdzają tę tezę, nawet jeśli usprawiedliwimy je olbrzymimi emocjami, jakim uległy obie strony w trakcie kampanii prezydenckiej.

Polskę dzieli dziś wszystko: przeszłość, stosunek do teraźniejszości i projekcje przyszłości. Historia, podobno nauczycielka życia i polityki, już dawno została narzędziem do wymiany ciosów między obiema Polskami. Nie ma chyba żadnego obszaru współczesności, o którym obie Polski myślałyby tak samo. Podobnie z przyszłością. Każda widzi to inaczej. I nie byłoby w tym pewnie żadnego nieszczęścia, gdyby nie to, że strony odmawiają sobie patriotyzmu, polskości, tradycji, dobrych intencji, przyzwoitości, nowoczesności, racjonalizmu (niewłaściwe skreślić).

W zatrważającym tempie zatracamy jakiekolwiek motywy zlepiające wspólnotę narodową. Każda polska połówka ma nie tylko swoją historię i swoich bohaterów, ale i swoje współczesne autorytety, święta, książki, czasopisma i gazety, swoje programy telewizyjne i radiowe, swoich aktorów i piosenkarzy, swoje festiwale, rozrywki. Ba, każda strona ma swoich księży i swoje kościoły, swoje muzea, swoje święte miejsca i swoje wartości. W normalnych warunkach można by je połączyć, ale nie w Polsce.

Nie ma wśród Polaków żadnej ochoty do rozmowy, nie pomaga odwoływanie się do mądrości wielkich Polaków nawołujących do tej zgody i rozmowy lata temu – widać, z rozmową mamy problem nie od dziś. Jesteśmy przyzwyczajeni do monologu – to nam wychodzi znakomicie. Tak samo, jak wyklinanie „tych obcych”.

Najdroższa, podobno, polska wartość – rodzina – też została zainfekowana wojną polsko-polską. Każdy kto przeżył kłótnie przy rodzinnym stole, na imieninach, każdy kto doświadczył pogardy z powodu swoich poglądów, wie o czym myślę.

I można w nieskończoność zwalać winę na polityków za zafundowaną nam wojnę polsko-polską (wielu z nich powinno stanąć przez „narodowym trybunałem sumienia” za to, co zrobili), ale pamiętajmy ilu z nas tę falę wzmacniało „na dole”… Ilu z nas w tej kampanii zachowało się bezmyślnie i bezsensownie wrogo.

I choć nie zwalam całej winy na polityków – ba, wielu z nich doceniam – to jednak nie wierzę im, gdy przy okazji rozmowy o narodowym pęknięciu mówią – uwaga! – o „procesie jednania”. Nie po tym, jak sami wypowiadali wiele złych, bo agresywnych słów; nie po tym, jak nabierali wody w usta, gdy słyszeli obok siebie, z jaką agresją wypowiadali się ich koledzy lub koleżanki. Nie wierzę więc w wiele obłudnych deklaracji o jednaniu, jakie padły w nocy powyborczej, albo w zaproszenia do podania sobie „ciepłej dłoni”. Może uwierzę, gdy ci sami politycy będą konsekwentnie o tym mówić za miesiąc lub pół roku i konsekwentnie okazywać gesty dobrej woli. Teraz nie.

Wracam do swoich książek.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo