Z powołaniami kapłańskimi jest źle lub bardzo źle. Malejąca liczba powołań jest faktem, malejąca liczba praktykujących katolików też się zmniejsza – wystarczy posłuchać jakie mają nastawienie do Kościoła.
W Wielkopolsce temat stał się „medialny” po liście arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, który o tym powiedział głośno.
W kościelnych statystykach diecezje wielkopolskie znajdują się podobno na dole listy. Jeśli przyjąć powołania do seminariów zamykają się w skali roku do kilku nowych kleryków, jeśli przyjąć, że spadek powołań wynosi nawet 40 %, to zdaniem hierarchów kościelnych jest to sygnał niepokojący.
Zastanawiające jest jednak uzasadnienie arcybiskupa. Jak podaje „Głos Wielkopolski” winą obarczył polskie rodziny, które nie stwarzają warunków sprzyjających „budzeniu i rozpoznawaniu powołania”, w których panuje negatywne nastawienie do religii, jak również „antyklerykalną propagandę, której celem jest walka z Kościołem”. Winne są też media, które „przedstawiają jednostkowe przypadki niewierności kapłańskiej jako praktykę powszechną”.
Daleki jestem od popierania faktycznego antyklerykalizmu, który – co by nie mówić – jest obecny w debacie publicznej. Jednak wydaje mi się, że nie można tłumaczyć nim wszystkich kłopotów Kościoła.
Stare porzekadło głosi, że jak baletnica nie umie tańczyć, to mówi, że ma suknię za ciasną. Taką to trochę postawę przyjął poznański hierarcha. Nie chce jednak przyjrzeć się temu problemowi głębiej.
Poznański Kościół miał różne problemy, z którymi nie do końca sobie poradził. Głośna sprawa abpa Paetza, przyłapanego na skłonnościach pedofilskich była pierwszym mocnym tąpnięciem na tej spokojnej tafli. Abp Gądecki, który przybył na Ostrów Tumski (poznańska siedziba arcybiskupów) nie rozwiązał problemu – nie potrafił skutecznie się od tego odciąć, mało tego – na uroczystościach obchodów Poznańskiego Czerwca’56 dopuścił go do głównego ołtarza, jakby nic się nie stało.
Poznańskie środowisko trydenckie miało niesłychane problemy z odprawianiem Mszy Świętej Wszechczasów właśnie z powodu niejednoznacznej – a niekiedy wręcz wrogiej – postawy abpa Gądeckiego.
W tym roku Poznań żyje głośnym konfliktem Kościoła z poznańskim samorządem o budynek zasiedlany przez dwie szkoły średnie – liceum i szkołę muzyczną. Kościół w ramach starania się o zwrot majątku żądał przeniesienia liceum w inne miejsce lub płacenia czynszu … o stawkach niezwykle komercyjnych. Znawcy tematyki mówili o stawkach, za jakie swe siedziby wynajmują bogate firmy. Zrobiła się wrzawa i reprezentanci Kurii bardzo pokrętnie tłumaczyli zasadność takiego podejścia do problemu.
Głośne odejście byłego księdza Tomasza Węcławskiego – obecnie pana Polaka – tłumaczył jego osobistymi problemami, nie chcąc jednak przyjąć do wiadomości, że po ujawnieniu sprawy abpa Paetza nie był przyjaźnie traktowany przez wielu z tego środowiska. Duża część opinii publicznej odejście ze stanu kapłańskiego Węcławskiego-Polaka tłumaczy właśnie problemami „popaetzowymi”.
Nie należy przyjmować głosu świadectwa tych, którzy agresywnie krytykując Kościół i księży. Sami nie prowadzą dobrego życia – mówił arcybiskup.
Nigdy nie zgadzałem się z liberalnym podejściem księdza Józefa Tischnera do wiary, jednak w jednym przyznaję mu rację – wiele odejść z Kościoła to wyłączna wina ludzi tego Kościoła.
Nie prowadzę dobrego życia – przeżywam załamanie wiary – jednak postawa abpa Gądeckiego szukającego win tylko na zewnątrz, w powrocie do Kościoła mi nie pomaga.
Inne tematy w dziale Rozmaitości