Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
77
BLOG

Obrazki z Västernorrland

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Szwedki są brzydkie, ale niezwykle otwarte – z taką nieco wulgarną opinią zasłyszaną w Polsce leciałem do Sundsvall, stolicy szwedzkiego regionu Västernorrland. Celem wyjazdu nie było bynajmniej sprawdzenie, czy jest to prawda, choć przy okazji okazało się, że nie jest z tym najgorzej.

Szwecja to dla Polaków dość egzotyczny kraj. Nie w takim powszechnym rozumieniu tego słowa – palmy, wino z kokosów, Latynoski z wachlarzami – ale jednak egzotyczny. Pod względem zwyczajów, języka, kultury.

Nie mam oczywiście ambicji uchodzić za eksperta od spraw szwedzkich, czy skandynawskich, jednak parę dni pobytu w tym niezwykle urokliwym zakątku Ziemi pozwoliło na wyrobienie własnych opinii na ten temat.

Pierwsze co uderza, to duma z własnego kraju. Szwedzi są po prostu dumni z tego, że są Szwedami i mieszkają w Szwecji. Na lotnisku z Sztokholmie na kilometrowym bannerze widnieją fotografie znanych Szwedów, którzy przyjezdnych „witają w swojej ojczyźnie”. Kogóż tam nie ma! Jest Dolph Lungren, Meja, jest i ABBA, i znani pisarze, i pieśniarze operowi, ludzie biznesu. Pewnym przegięciem – przyznać jednak trzeba, że miłym – jest umieszczenie w tym gronie … polskiej Izabelli Skorupko, która tutaj jest panią Scorupco.

Oglądając ten wielki zestaw fotogramów zacząłem się zastanawiać, któż by z Polaków nadawał się na taką reklamówkę naszego kraju. Nie powiem, mielibyśmy całkiem spore grono uznanych nazwisk. Szybko jednak tę myśl wyprzedziła inna – czyż nie zwyciężyłoby polskie piekiełko, które udowadniałoby, że ten i ten się nie nadaje, a tamten – to już w ogóle?

 

Egzotyka języka

 

Język – cóż za egzotyka! W pisowni, i w mowie! Jest i „a” z kółkiem „na głowie”, jest „ö” i „ä” – co rusz inna wymowa. Jasne, osoba znająca szwedzki znakomicie rozeznaje się w tych językowych pułapkach. Dla laika jednak to zestaw miłych przeciągłych chrząknięć, szybkich rwanych „tt”, kląskań, przyspieszeń i nagłych „hamowań”. Podobno północ Szwecji bardziej „charczy” w wymowie.

Po kilku dniach jest człowiek w stanie rozpoznać podstawowe pojęcia i zasady językowe, jak te chociażby, że „k” przed niektórymi samogłoskami jest czytane jako „sz”, ale też jak „sz” czytane jest zestawienie „rs”. Słynne „vattenfall” – notabene szybko i urokliwie wymawiane – to nic innego, jak „wodospad”.

 

Krajobrazowe cuda

 

Nie wiem, czy krajobrazy Västernorrland można z jakimikolwiek innymi porównać. To co tu ujrzałem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Inaczej, nie miałem żadnych oczekiwań. Może dlatego kraina Västernorrland powaliła mnie na kolana. Ten fragment wybrzeża Szwecji jest niezwykle malowniczo poszarpany licznymi zatokami, ujściami rzek, wyspami i wysepkami.

Krajobraz w tym regionie to proste skojarzenie: woda, woda, woda, las, las, las, a właściwie: woda, las, woda, las, woda, woda, las … Niezwykła mozaikę wybrzeża środkowej Szwecji widać doskonale z pokładu samolotu, jednak niezwykły urok jest wychwytywany z perspektywy lądu. Przejeżdżając z miejsca w miejsce można z zapartym tchem obserwować malowniczo wijące się rzeki wśród kamiennych wysokich brzegów. Z licznymi wyspami po drodze, łagodnie tworzą ujścia i spokojnie wlewają się do otwartego morza. Strome wybrzeża ostro opadające ku wodzie, pokryte są kolorowymi o tej porze roku lasami. Walory ziemi Västernorrland stanowią na tyle sporą atrakcję, że zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Uzupełnieniem naturalnego krajobrazu Västernorrland jest część stworzona przez człowieka. Wrażenie, jak przy lotniskach – wszystko niskie. Nawet fabryki z wyższymi kominami, położone niżej sprawiają wrażenie niskich. Wysokie są tu jedynie wieże zamków i warowni i wieże kościołów. Pozostałe budynki – poza dużymi miastami – są niskie. I przez to niezwykle urokliwe. Są i fabryki porozrzucane po całym wybrzeżu – dzisiaj to ponure świadectwo przemysłowego szaleństwa z I połowy XX wieku. Ale i tam panuje porządek. Ta cała ich atrakcyjność wizerunkowa może wynika z niezwykłego piękna okolicy, nie wiem. Nie drażnią one jednak tak, jak niekiedy w Polsce.

Dominują domostwa drewniane, różnokolorowe, malowniczo usytuowane wśród nabrzeżnych lasów, nad brzegami jezior i rzek. Nawet wyspy są pięknie upstrzone maleńkimi domkami.

Mimo tego rozrzutu, odnosi się wrażenie ładu przestrzennego – nie to co w Polsce, gdzie panuje bałagan inwestycyjny, dowolność w gabarytach i kształtach domów i straszny chaos przestrzenny. Västernorrland jest od tego rodzaju przypadłości wolne.

 

Urzędowa cisza

 

Härnösand, gdzie byłem, jest miastem mniej więcej 25-tysięcznym i siedzibą gubernatora zarządu administracyjnego Västernorrland, choć stolicą regionu jest ok. 100-tysięczne Sundsvall. Dziwna to praktyka, choć podobno w kilku krajach spotykana. Nie przymierzając, to tak jakby siedzibą marszałka województwa zachodniopomorskiego było Świnoujście, choć stolicą regionu jest Szczecin.

Może to dobry pomysł na „rozciąganie” obszaru aktywności ludzkiej poza główne aglomeracje miast.

Jednak inna rzecz mnie zadziwiła. Spokój w gmachu urzędu… Szok. Tłumaczono nam, że specyfiką tego urzędu jest to, że nie przybywają tu klienci. Że gros dokumentów jest przesyłanych między pokojami drogą elektroniczną. Jednak uderzył zwyczaj nie chodzenia między pokojami, a jak już ktoś musiał przejść do kolegi w innym pokoju, to dyskusje odbywały się niezwykle cicho – i to wszystko przy otwartych drzwiach!

Godzina 10. to czas na kawę. Częstowano nas nią wszędzie gdzie byliśmy. I każdej takiej kawie towarzyszyły ciasteczka cynamonowe. Mniam, jaka pycha! Proste w wykonaniu, zazwyczaj w formie ślimakowo zakręconych kawałków ciasta przeplatanego masą cynamonową lub innym słodkim nadzieniem. Jej, jaka frajda. Jadłem za trzech.

 

Z ekologią (nieco) na bakier

 

To było dla mnie dość duże zaskoczenie. Szwecja, powszechnie kojarzona z poważnym podejściem do ekologii, przy bliższym poznaniu ujawnia poważne mankamenty w tej dziedzinie.

Widać, że Szwedzi mają eko-hopla. Pisanie ołówkami, częstowanie wodą w szklanych butelkach, posiłki podawane na normalnych talerzach to tutaj codzienność. Dobra codzienność. Najwyraźniej zachowaniami proekologicznymi w mikroskali próbują nadrobić poważne zaniedbania w skali makro.

Zaskakuje bowiem stopień degradacji tutejszego środowiska. Okazuję się, że prawie 100% populacji ryb skażonych jest rtęcią pochodzenia przemysłowego.

Przemysł celulozowy, papierniczy, system elektrociepłowni rozlokowany wzdłuż wybrzeża jest głównym źródłem zanieczyszczeń – dziś już historycznych, jednak skutki są odczuwalne do dziś. Zaskakujące jest, że szwedzkie instytucje ochrony środowiska w miarę niedawno zaczęły zajmować się monitorowaniem i przeciwdziałaniem negatywnemu oddziaływaniu na środowisko przedsiębiorstw, które powstawały w latach 1906-1966.

Zupełnie szokująca jest informacja, że dochodzą cały czas jeszcze do tego, kto jest właścicielem składowiska 9 ton rtęci w szwedzkiej strefie ekonomicznej na Morzu Bałtyckim!

Na tym tle, osiągnięcia polskich rządów i samorządów i całego polskiego systemu ochrony środowiska, które w przeciągu znacznie krótszego okresu czasu musiały zrobić znacznie więcej, wyglądają naprawdę imponująco. Nawet jeśli mamy świadomość błędów, które jako Polska popełniliśmy, to szwedzkie osiągnięcia wyglądają nie tak dobrze, jakby się nam wydawało.

Inna sprawa – lasy. Oni tu je traktują jak plantacje hodowlane. Ogromne połacie lasów pokrywające Szwecję, są traktowane jako surowiec … energetyczny! Duża część lasów są własnością prywatną. Są one traktowane jako alternatywa dla ropy i węgla – jako „zielona energia”. Na głupie może i naiwne pytanie, czy nie boją się, że kiedyś im tych lasów zabraknie, ze stoickim spokojem odpowiadają, że znają realia i tak planują wycinki i nasadzenia, by surowiec odradzał się we właściwych proporcjach. I tną i pakują do kotła.

Jakże radykalnie inne to spojrzenie na lasy niż w Polsce, gdzie zwycięża raczej idea ochrony przyrody, a nie bezmyślnej produkcji surowca drzewnego.

Jednak o przyrodę też dbają. Mają swój sprawdzony system ochrony przyrody, wytyczają obszary Natura 2000, mają swoje rezerwaty światowego dziedzictwa UNESCO. Lepiej do idei ochrony przyrody podchodzą tutejsze samorządy, które w obszarach chronionych postrzegają szansę rozwoju i promocji, a nie zagrożeń. Polskie natomiast w dużej mierze powtarzają głupawe kłamstwa, że ochrona przyrody blokuje rozwój.

 

No i te Szwedki …

 

Nie wiem, czy to tutejszy zwyczaj, czy ja po prostu miałem to szczęście, lecz gros kobiet, które tu spotkałem miało krótko przycięte włosy. Ubrane skromnie, lecz z klasą, starają się – miałem takie wrażenie – wygasić swoją kobiecość. Czyżby to skutki legendarnego szwedzkiego równouprawnienia?

Jedynie oficjalne okoliczności powodują, że ubierają się bardziej kobieco, w fikuśne kobiecie stroje i wyglądają wówczas świetnie.

Również oficjalne uroczystości są okazją do poznania szwedzkich gustów alkoholowych. Legendarna prohibicja, jaka tu panuje doprowadziła do tego, że alkohol sprzedawany jest w specjalnych sklepach, a każdy kupujący dostaje go w specjalnie oznakowanej torbie, by każdy na mieście widział, że ten gościu idzie z wódką.

Pije się niewiele, raczej wina, choć i sherry się pojawi albo i whisky.

I to wszystko w kraju Absoluta!!!

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości