Z zazdrością czytam o incydencie, jaki miał miejsce na jednej z konferencji prasowych przyszłego - być może - ministra spraw zagranicznych Niemiec, herr Guido Westerwelle.
Oto zapytany przez jednego z zagranicznych dziennikarzy po angielsku, odszczeknął się, że są w Niemczech i tu się mówi po niemiecku. Dziś już nikt nie pamięta, czego dotyczyła kwestia podnoszona przez owego żurnalistę - wszyscy pamiętają postawę pana Guido.
Wspominam to z zazdością, gdyż podobna sytuacja, w wykonaniu, nie szukajmy daleko, prezydenta Kaczyńskiego, zostałaby okrzyknięta skandalem i polskim, PiSowskim zaściankiem. Publicyści "Gazety Wyborczej", "Polityki" i innych agoropodobnych mediów z lubością ujeżdżaliby na nim i na wszystkich jego obrońcach.
Trudno nam, zachłysniętym zachodnimi modami, zrozumieć, że postawa Westerwelle i podobne to jak najbardziej normalne - co więcej, spotykające się z aprobatą - zachowania polityków. Nie ma tu mowy o zarzucaniu ksenofobii, faszyzmu i szowinizmu, co stanowiłoby arsenał zarzutów w polskiej debacie na podobny temat.
Czym szybciej zrozumiemy, że obrona tożsamości narodowych, rodzimych tradycji i lokalnych zwyczajów to normalne europejskie zachowanie, tym szybciej staniemy się pełnoprawnymi Europejczykami.
Inne tematy w dziale Rozmaitości