W jednym z branżowych tytułów zajmujących się tematyką ochrony środowiska przeczytałem, że Światowe Forum Wodne - piąte z kolei - odbywające się w Stambule zebrało 25 tysięcy (!!!) uczestników ze 180 państw.
Oczywiście, Forum swą uwagę skupiło na ważnych z punktu widzenia gospodarowania wodą obszarach, takich jak: zmiany globalne i zarządzanie ryzykiem, millenijne cele rozwoju, gospodarowanie zasobami wodnymi i ich ochrona, zarządzanie i gospodarowanie wodą, finansowanie tych zadań oraz tematyka edukacji i wiedzy.
Rozczaruję może co niektórych, że nie będę tym razem rozwijał wątków merytorycznych, bo nie o nie mi tym razem chodzi. Raczej chcę się skupić na tym ... czy takie kongresy warto organizować.
Jestem zwolennikiem konferencji i seminariów, bo one zawsze przynoszą ciekawą wymianę zdań i opinii. Poznaje się ciekawych ludzi i nawiązuje naprawdę ciekawe znajomości, które potem w pracy się przydają.
Tym razem jednak skrzydła mi opadły. Nieeeeeee ... Czy przy 25 tysiącach osób można cokolwiek sensownego ustalić? Czy można cokolwiek - poza oficjalnymi referatami - uzyskać? Jak wygląda taka dyskusja? Gdzie miejsce na postulaty? Na zaproponowanie czegokolwiek sensownego?
Odpowiedź jest prosta: nie ma takiej szansy. Coraz częściej mam wrażenie, że zbieranie się na takich megakongresach to sztuka dla sztuki. Tak jak jeszcze słynna duża światowa konferencja w Rio de Janeiro z II poł. XX wieku przyniosła efekty w podstaci wytycznych dla działań na rzecz środowiska (co chwila się ktoś do niej odnosi, co chwila wspominane są generalne jej ustalenia), tak obecnie poza sprawieniem przyjemności samym uczestnikom (luksusowe warunki pobytu, darmowe atrakcje, piękne gadżety) dla sprawy niewiele wynika.
Można zwalić winę na nową modę organizowania kongresów, na modłę wielkich politycznych zjazdów i megakongresów, jednak czy ludzie zaangażowani w ochronę środowiska powinni firmować coś co korzyści nie przyniesie a jest zwykłą fikcją?
W to szczerze wątpię. A Państwo?
Inne tematy w dziale Rozmaitości