Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
40
BLOG

Książki i e-booki ...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 7

Jeśli znajduję w księgarni więcej niż 3 książki, które mnie interesują – wychodzę nie kupiwszy żadnej, by nie wydawać za dużo pieniędzy i ochłonąć. Gdy wiem, że w jednym czasie w księgarniach jest mnóstwo książek, które chciałbym kupić, omijam je szeroki łukiem, by zastanowić się, przeczekać i nieco później dokonać bardziej racjonalnych zakupów. Problem w tym, że uwielbiam chodzić do księgarni.

Bo kupowanie książek nie jest kupowaniem czegokolwiek, to cała celebra. Wchodzisz do księgarni, gdzie pachnie. Każda księgarnia pachnie. Pachnie książkami. Pachnie drukiem, okładkami książek.

Kupowanie książek to przepiękne doświadczenie. Wzrok przyciągają nie tylko tytuły znanych pozycji, często intrygują okładki tytułów mniej znanych autorów. Widzę książkę, które mnie zainteresowała. Delikatnie biorę ją do ręki, przesuwając delikatnie dłonią po okładce. Wyczuwam wypukłości tytułu i nazwiska autora. Otwieram na pierwszej stronie. Spoglądam na wymiar i kształt czcionki. Czytam kilka stron oceniając, czy rzeczywiście to książka, której szukam. Potem przekartkowuję dalej, czytam, znowu przerzucam strony …
 
Wącham! Każda książka pachnie! Każda pachnie inaczej, a jak cudownie. Gładzę te pachnące strony, palce przesuwają się po papierze wydając charakterystyczny szelest.
 
Zatrzymuję książkę z rękach – tę kupię. Ale wzrok pada też na inną. I cała celebra się powtarza…
 
Lubię kupować książki. Lubię to robić z całą tą celebrą. W księgarniach, gdy przechadzam się między półkami lubię spoglądać na innych ludzi kupujących książki. Z jakim skupieniem to robią. Z jakim oddaniem. Widzę zadowolenie na twarzach, tych co już coś kupili. Dźwigają woluminy pod ręką. Wolno przemierzają przestrzenie między półkami uważnie się rozglądając – jakby chcieli jeszcze przed dojściem do kasy coś wypatrzeć.
 
Czasami się cofną, zatrzymają. Rzadko kiedy odłożą wcześniej wybraną książkę, zamieniając na inną – raczej dokładają kolejną do wcześniej wybranych. Też gładzą stronice, też wąchają (jaki to śmieszny widok!).
 
Piszę o tym wszystkim, nie bardzo wierząc w zapowiadaną dominację e-booków. Książki elektroniczne podobno są coraz bardziej popularne również na krajowym rynku. Nie za bardzo wierzę w popularność tych elektronicznych zabawek, mimo, że oferują cuda na kiju: kilkaset tytułów na dysku, lekkie urządzenie zastępuje kilogramy książek realnych, wygoda w obsłudze, dostęp do nowych tytułów po podłączeniu z Internetem…
 
Jednak e-booki nie mają tego, co mają książki papierowe – pewnej magii (nie wstydzę się tego słowa, skoro w moim przekonaniu oddaje pewną niewyobrażalną cechę). Znalazł się sentymentalny głupek, ktoś powie. Niech gada … Sentymentalny, a tak... Ale też realista. DVD nie zlikwidowały kin, tak jak iPody nie wyparły muzyki na CD, a Internet nie wyeliminował z rynku gazet.
 
Bardzo często obserwuję w biurach, że pracownicy wolą czytać dokumenty po wydrukowaniu, nie na ekranie komputera. Z tego samego powodu twierdzę, że i książki nie zginą. I nie będzie to sprzedaż niszowa, jak co niektórzy straszą.
 
Widział kto wąchać e-booka?
 
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura