W zamyśleniach nad ochroną środowiska pojęcie "chrześcijaństwo"jest traktowane jako wrogie ekologii. Krytycy Kościoła dość powszechnie przywołują fragment Pisma Świętego o konieczności czynienia sobie ziemi poddanej, jako zasady ciągłej ekspansji i dewastacji natury.
Nie przekonują ich liczne dowody w postaci wypowiedzi dostojników kościelnych, z Papieżem na czele, czy dokumentów doktrynalnych i bieżących, które dowodzą troski Kościoła katolickiego o dobro środowiska. Kościołowi i tak przypisuje się wrogość wobec środowiska. Czy słusznie?
Gros zarzutów jest formułowanych z pozycji jawnie antyklerykalnych i skrajnie przeciwnych religii - tymi nie ma sensu się zajmować, bo kierują się ideologiczymi i politycznymi uprzedzeniami. Wiele z nich wynika z niezrozumienia idei głoszonych przez Kościół. Sprzeciwiając się równaniu istotowości człowieka i zwerząt, czy krytykując aborcję jako czynnika ochrony środowiska (postulat obniżenia zaludnienia), Kościół kieruje się swoimi prawdami i religijnymi znacznikami.
Można się na nie złościć, ale każda religia formułuje swoje prawdy. Można się na nie złościć, jednak traktowanie krytyki aborcji i odmiennego zdania co do duchowości istot żywych jako dowodu na wrogość Kościoła do ekologii jest - mówiąc szczerze - wielce niepoważne. Ochrona życia (od poczęcia do śmierci) jest fundamentem każdej wiary i kontestowanie tego to strata czasu.
Tym bardziej, że Kościół i inne religie traktują ochronę życia człowieka jako podstawę do rozważań nad ochroną otoczenia człowieka, czyli ochrony środowiska właśnie.
Stereotyp o wrogości Kościoła katolickiego wobec ekologii kształtuje się w licznych nieodpowiedzialnych wypowiedziach urzędników Kościoła - proboszczów , czy poszczególnych księży, którzy na odwrót - w obrońcach środowiskach widzą emisariuszy szatana i wszelkiego zła. Ale z drugiej strony - czy jest uzasadnienie do formułowania opinii o antyekologicznym wizerunku Kościoła katolickiego?
Mój sprzeciw wynika nie z mojego chrześcijańskiego punktu widzenia - bo takiego nie mam. Sprzeciwiam się jedynie tendencji automatycznego wykluczania chrześcijan z grona ochroniarzy środowiska. Sprzeciwiam się spychaniu środowisk chrześcijańskich do grona wcale licznych przeciwników ekologii. To do niczego nie prowadzi.
Cechą działania ruchu ekologicznbego powinno być budowanie sojuszy - nawet egzotycznych - na rzecz ochrony środowiska. Z tej perpsektywy lepiej więc uznać dobrą wolę Kościoła katolickiego i przykościelnych organizacji i próbować wciągać ich do działań proekologicznych, a nie odrzucać i potem narzekać.
Spór czy chrześcijanie są eko, czy nie, jest sporem jałowym. Lepiej razem zakasać rękawy i zasadzić 10 ha lasu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości