Gdy dwa lata temu odkrywałem muzykę zespołu Strachy na Lachy nie wiedziałem z kim mam do czynienia. Utworami „Dzień dobry, kocham cię”, czy „Jedna szansa na sto” poznawałem kapelę, której twórczość wywarła wpływ na moje życie.
Krótko przed tym nie znałem tej muzyki – mój ówczesny system ideowy traktował ją jako przestrzeń przeciwnika. Słuchasz Strachów? Tego lewactwa? – tak zareagował jeden z moich znajomych nie znający mojej przemiany, którego spotkałem niedawno w sklepie. Lewactwo, nie lewactwo – stawiają trudne pytania, na które warto sobie odpowiedzieć– zbyłem tę jego uwagę, nie chcąc zaczynać dłuższej dyskusji, na którą wówczas nie mieliśmy czasu.
Gdy w gruzach padł stary świat moich idei, zacząłem uważniej słuchać tego, co śpiewają Strachy i tego, co po sobie zostawiła Pidżama. I uważniej przyglądać się kapeli i Krzysztofowi Grabażowi Grabowskiemu.
Pojawienie się nowej płyty Strachów „Dodekafonia” nie było zaskoczeniem – informacje o tym pojawiały się od dłuższego czasu w mediach, a Grabaż zapowiadał ją na koncertach w ubiegłym roku.
Oczekiwanie na tę płytę uzmysłowiło mi, że Strachy na Lachy to znacząca kapela współczesnej polskiej muzyki, na której powrót czeka pół Polski. Magazyn Empiku poświęcił jej zdjęcie okładkowe i wywiad na prestiżowej drugiej stronie, „Polska The Times” kilka dni temu zamieściła dwustronicowy wywiad z Grabażem, zapowiadający nową płytę, Radio Eska Rock od kilku dni prowadzi kampanię promocyjną nowego tytułu, a magazyn kulturalny „Lampa” – wydawca wierszy Grabaża – publikuje obszerny fragment wywiadu-rzeki z liderem Strachów. Nagle okazało się, że coś, co traktowałem bardzo osobiście jest „własnością” licznej rzeszy ludzi.
Płyta „Dodekafonia” pojawia się jako materiał własny Strachów po 5 latach od nagrania „Piły Tango” W międzyczasie były co prawda „Autor” i „Zakazane piosenki”, ale były to własne opracowania cudzej twórczości – Jacka Kaczmarskiego i kilku rockowych polskich zespołów. To już nie jest lekkie śpiewanie o miłości, jak w poprzedniej płycie. Strachy powracają śpiewaniem o ludzkich dramatach, o końcu …
Jestem chory na wszystko kochana
I nie wiem co mnie tu czeka
Jestem chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Jestem chory na wszystko kochana
I jak pies kulawy szczekam
Jestem chory na wszystko
Chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
… o przemijaniu …
Ostatni gasi światło
Ostatniego gryzie pies
Ostatni zawsze zostaje w matni
Jestem ostatni
Bo nie mam siły biec
Nie widzę stawki - gdzie ten ostatni ?
Nie warto...
Nie liczy się...
A może to wszystko jest śpiewaniem o Polsce? O naszym do niej podejściu, o naszym lenistwie, o naszym odnoszeniu się do jej kłopotów?
Ten wiatrak ta łąka
Pijany kierowca
Od końca do końca
Najsłodsza zakąska
POLSKA
POLSKA
POLSKA
Grabaż w wywiadach zapowiadających płytę nie ukrywa swojej niechęci do idei IV RP. Uważa wręcz, że przy budowie IV Rzeczpospolitej postawiono Polskę do góry nogami: Największym szokiem było to, że ludzie nie zwracali uwagi na to, co się dzieje, anomalie traktowali jak rzecz oczywistą i naturalną. Nie byłem w stanie wydać z siebie nic poza mniej lub bardziej ohydnym bluzgiem
Promujący „Dodekafonię” singiel „Mieszkam w kraju” to najmocniejszy po latach głos Grabaża o kraju i o tym, co się tutaj dzieje. Jego opinie wykrzykiwane we wcześniejszych piosenkach Strachów, a wcześniej Pidżamy – „Marchef w butonierce”, „Idą chłopcy”, „Złodzieje zapalniczek”, „Bal u senatora”, „Kilka słów o Hitlerjugend”, „A my nie chcemy uciekamy stąd” – jasno definiowały brak jego zgody na atmosferę polityczną w Polsce.
Mieszkam w teczce tekturowej
Jak mnie otworzysz to się dowiesz jak
Topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota
Więc wypuszczam z mej fajki buch
Nie otwieram tym baranom nawet po szóstej rano
I nie pytam się ich kurwa, co jest?
Przypomina, jak łatwo komuś przypisać fałszywą łatę. Jak łatwo opluć, zdyskredytować. Jak łatwo zniszczyć … „Mieszkam w kraju” nie jest deklaracją polityczną, a głosem rozpaczy nad kondycją swojego kraju, nad marną jakością krajowej polityki i polityków: jako naród ulegamy czemuś, co ja bym nazwał degrengoladą. Odnoszę wrażenie, że stajemy się ludźmi czasów PRL-u, bezwolnymi narzędziami w ręku tych, którzy starają się nami manipulować. Wychodzi im to całkiem nieźle.
„Żyję w kraju” wywołało konsternację w całym kraju. Strachy nie wierzyły, że ten kawałek przebije się do mediów. A tymczasem na koncerty zaczęło przychodzić o wiele więcej ludzi, przede wszystkim w naszym wieku, 30-, 40-latków. „Żyję w kraju” to był moment kiedy ruszali w pogo z ręką do góry i zaciśniętą pięścią. I grozili wyimaginowanemu chujowi. Ci ludzie mówili: - Panie Krzysztofie, pan powiedział głośno to, o czym ja się bałem pomyśleć - mówi dla „Polski The Times” Grabaż.
Można nie uznawać twórczości Strachów i poglądów Grabaża, nie można jednak przechodzić koło nich obojętnie. Ktoś, kto uznaje tę twórczość za polityczne – jak chce mój znajomy – lewactwo, tak naprawdę unika trudnej dyskusji o Polsce. Nie chce zmierzyć się z opinią znacznej części Polaków o swoim kraju. Nie chce spojrzeć prawdzie w oczy.
Ktoś, kto lekceważy twórczość Strachów, nie dopuszcza myśli o ludziach ze skomplikowanymi losami, bólami i radościami, upadkami i wzlotami, z cierpieniami i pokręconymi losami życia … Taki ktoś żyje sobie w błogiej nieświadomości cierpień, jakie dzieją się za ścianami ich domostw.
Strachy zapewne nie dadzą o sobie szybko zapomnieć. Na jesień wychodzi – zapowiadana przez „Lampę” – książka wywiad-rzeka z Grabażem, długo będzie omawiana „Dodekafonia”, może należy się spodziewać szybko nowych tekstów.
A zatem … Meine liebe damen und meine liebe herren, forrrrrmacja Strachy na Lachy!
Strachy na Lachy, Dodekafonia, 2010, SP Records
Inne tematy w dziale Kultura