O wodniakach – kajakarzach, wędkarzach, żeglarzach, nurkach – mówi się, że kochają wodę nade wszystko. Doceniają jej niezwykłe walory estetyczne, krajobrazowe i wszelakie inne… Że nikt inny, jak właśnie oni, dbają o jej czystość wody, o czyste nabrzeża rzek i jezior. Że walczą z każdym, kto zakłóca spokój na wodzie: niedzielnym kierowcom, którzy potrafią myć swe samochody na brzegach jezior; motorowodniakom, którzy nie zważając na ciszę, szarpią swoimi motorówkami jeziora, hałasując niesłychanie, a i każdemu innemu, który zakłóci ciszę i spokój i czystość nad wodą, zwrócą uwagę…
Moje idealistyczne wyobrażenie mocno się zachwiało, gdy ujrzałem obozowisko kajakarzy i nurków u wylotu rzeki Piaśnicy do Bałtyku (okolice Dębek, Żarnowca, na kaszubskiej północy na Pomorzu) podczas corocznego podobno spływu, który zaczyna się na Jeziorze Żarnowieckim (niedaleko elektrowni szczytowo-pompowej Żarnowiec), a kończy właśnie w Dębkach koło nadrzecznej knajpy Gawra.
Rozlokowali się u wejścia na plażę, w lesie w drodze na Białą Górę. Właściwie słowo „rozlokowali się” jest zbyt grzeczne w stosunku do tego co tam ujrzałem. Opanowali wejście do lasu – porozstawiali namioty gdziekolwiek im się chciało: w krzewach, w lesie, pomiędzy nimi samochody poustawiane w tym lesie byle jak, pomiędzy nimi rozpalone na wolnym powietrzu (uwaga! zagrożenie pożarowe!) grille, stoisko z piwem nalewanym do plastikowych (!) kubeczków, dookoła śmieci. Teren został odgrodzony taśmami. A nad tym wszystkim powiewał dumnie banner formy Aquaticus (podjechały poń samochody z rejestracją szczecińską). Obraz nędzy i rozpaczy dopełniał warkot agregatów prądowych, hałas nad licznymi namiotami i co tu ukrywać – niegrzeczne odpowiedzi na pytania dosyć zdezorientowanych plażowiczów, dopytujących się, czy mają na to wszystko pozwolenie.
Z ekologią nie miało to nic wspólnego, z jakimikolwiek zasadami kulturalnego pobytu na łonie przyrody też nie…
Możnaby długo jeszcze pomstować, gryźć się i narzekać…
Konkluzja z takich obrazków płynie niezbyt ciekawa: jeśli tak wygląda nastawienie wodniaków do przyrody, to myśliwi wobec nich spokojnie mogliby rościć sobie prawo do miana „proekologicznych”.
Ale to już temat, jak sądzę, na inną opowieść…
Inne tematy w dziale Kultura